Rozdział 26

13 3 0
                                    

Astrid

    Po powrocie do domu długo nie mogłam zasnąć. I nie było to spowodowane brakiem zmęczenia, ponieważ po tym całym „ataku złości” jak to nazwałam byłam wręcz wykończona. Zasnąć nie pomagały mi myśli, które nieustannie krążyły wokół pewnego bruneta. Wszystkie słowa, które wtedy mi powiedział, jak mnie nazwał… To wszystko wręcz kotłowało się w mojej głowie. I to był też moment, w którym uświadomiłam sobie, że moje uczucia co do niego, nie są już takie powierzchowne, jak na początku mi się wydawało. Ciepło jakie rozlewało się po moim ciele, za każdym razem kiedy na mnie spojrzał tym wzrokiem, przypominał mi, że jest przy mnie, nie ważne co się wydarzy i dawał mi wsparcie kiedy tego potrzebowałam.  Chociaż nie byłam z nim w żadnej określonej relacji, czułam się przy nim pewniej i bezpieczniej niż przy moim byłym, z którym spotykałam się prawie rok. To mnie nieco niepokoiło i przerażało, ale postanowiłam, na razie się tym nie martwić i po prostu obserwować co z tego wyniknie.
Właśnie z takim wnioskiem odpłynęłam do krainy snów.
                                                 …………………………………………………..

     - Cześć kochana! Jak się dzisiaj czujesz?

     Luna zaatakowała mnie żelaznym uściskiem, jak tylko przekroczyłam z Noah próg szkoły.

     - Już jest dobrze, dzięki. – wydusiłam, bo ledwo mogłam złapać oddech.

    - Wspaniale! – ucieszyła się – A teraz chodźcie do reszty.

     Pociągnęła mnie za rękę w kierunku gdzie stała reszta paczki. Muszę przyznać, że trochę się denerwowałam, tym co teraz sobie o mnie myślą. Uważają mnie za histeryczkę? A może szajbuskę? Nie miałam pojęcia, ale już niedługo się przekonam.

    - Nie denerwuj się, wszystko jest okej.

    Szepnął mi na ucho Noah po czym nas wyminął i poszedł przywitać się z resztą.

    Parę sekund później, i ja stanęłam przed nimi, nerwowo zaciskając place.

    - Hej. – przywitałam się cicho – Słuchajcie, chciałabym was przeprosić za wczoraj, nie wiem co we mnie wstąpiło, na ogół się tak nie zachowuje, naprawdę nie wiem…

    Nie było danę mi dokończyć, bo przerwał mi głos Chrisa.

    - Nie masz za co przepraszać i tak długo wytrzymałaś, aż się zastanawiałem czy przypadkiem nie jesteś robotem, bo ja przez taki czas bezradności, dostałbym szału.

    - To prawda, trzymałaś w sobie bardzo dużo złości, aż w końcu wybuchłaś. Nikt Cię za to nie wini. – Dodał Will

    - Dzięki, to dla mnie wiele znaczy. – uśmiechnęłam się do nich szczerze – Jesteście najlepsi.

     - Wiadomo. – stwierdził Jacob z dumą w głosie, na co się zaśmiałam.

     - Dobra, pogaduszki pogaduszkami, ale mamy coś do zrobienia, nie mam racji? – spytał Leo

    - To fakt. – przyznał mu racje Noah – Pamiętajcie oczy i uszy szeroko otwarte, każda drobnostka związana z tą dziewczyną może być na wagę złota.
    - Jasne powtarzałeś nam to już z dziesięć razy. – mruknęła Ava – Wszyscy pamiętają co mają robić.

    Na te słowa spojrzałam w kierunku bruneta i zapytałam go niemo „ Serio?” , na co ten tylko wzruszył ramionami.

    I znowu to ciepło…
   - Dobra moi drodzy to do roboty! – zarządziła Luna – Ale fajnie! Dawno nie było takiej akcji, zdążyłam się stęsknić.

    Nie wiedziałam do końca jak mam zinterpretować to ostatnie zdanie, ale miałam nadzieje, że w krótce dowiem się i tego.

    Tyle sekretów i tajemnic… Kto by pomyślał prawda?
                                            ………………………………………………………

    Dzień minął mi w miarę spokojnie. Jasice minęłam tylko dwa razy na korytarzu i nie zaobserwowałam żadnych wartościowych rzeczy w jej zachowaniu. Jedyne co wzbudziło moje zainteresowanie, to to, że dziewczyna bardzo skrupulatnie unikała mojego wzroku. W momencie, gdy ją widziałam, gapiłam się na nią jak jakaś obłąkana, mając nadzieję, że wyczuje mój wzrok i na mnie spojrzy. Cóż pierwsza część moich założenie faktycznie się sprawdziła, bo dziewczyna zaczęła się rozglądać. Robiąc to, okrężną drogą unikała miejsca, gdzie akurat stałam ja.
     Szczerze, nie mam pojęcia skąd wiedziała jakiego miejsca unikać, ale nie ukrywam niezmiernie mnie to fascynuje. Może ona też mnie obserwuje?

    W porze lunchu, umówiłam się z resztą grupy, że po zajęciach spotkamy się w domu Leo, Avy i Jacoba.

    Ja już swoje lekcje skończyłam, ale do szkoły cały czas przywozi i odwozi mnie Noah, a on ma jeszcze jedną godzinę więc teraz siedzę na schodach prowadzących do budynku szkoły i cierpliwie czekam, na pojawienie się bruneta. 

    Przeglądam Instagrama, żeby zabić jakoś nudę, gdy w pewnym momencie wyczuwam na sobie czyjś wzrok. Podnoszę głowę znad telefonu i rozglądam się dookoła. Nie zajmuje mi dużo czasu, żeby namierzyć mojego obserwatora.

    Grayson stoi na parkingu, opierając się o maskę swojego samochodu i szczerząc się do mnie jak kretyn. Moje ciało automatycznie się podnosi i nim zdążę się zorientować już idę w jego kierunku.

     Szczerze mówiąc zapomniałą trochę o jego istnieniu przez te parę tygodni. Ta cała sytuacja z Jasicą całkowicie mnie pochłonęła, a on też nie przypominał o sobie.

    - Co się gapisz? – zadaję mu pytanie, nie siląc się na uprzejmość.

    - Cóż, z Tobą też miło w końcu porozmawiać. – rzuca z głupim uśmieszkiem.

    - Dobra daruj sobie te uprzejmości. – przewracam oczami – O co chodzi?

    - O nic konkretnego. – mówi lekceważąco – Możemy powiedzieć, że brakowało mi Twojego ciętego języka.

     Patrzę na niego jak na kretyna, nie wierząc w to co słyszę.

    - Skąd wiesz, że mam cięty język?

    - Wiem więcej niż Ci się wydaje.

    - Jesteś dziwny. – stwierdzam bez  ogródek, na co on wybucha śmiechem.

     - A ty zabójczo szczera. Czy ludzie się przez to od ciebie nie odwracają? – pyta nagle szczerze ciekawy.

    - Za to, że jestem w stosunku do nich szczera?

    - Mhm.

   - Gdy jesteś szczery, tracisz ludzi, którzy na ciebie nie zasługują. Więc szczerze mówiąc nie bardzo mnie to rusza.

     - Masz naprawdę ciekawe podejście do niektórych rzeczy Astrid. Jestem pod wrażeniem.

    - O jakich rzeczach mowa?

    - Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

    Mówi z cwanym uśmieszkiem, po czym odwraca się i idzie na miejsce kierowcy. Odpala silnik i odjeżdża z terenu szkoły.

   Co do mojego przywitania się przywalił, ale sam na pożegnanie, nawet głupiego pocałuj mnie w dupę nie rzucił. Palant.
                                          ………………………………………………………..
     - Wiemy coś? – pyta od razu Noah po przekroczeniu progu salonu ze mną u boku.

    - W zasadzie to tak. – odpowiada Chris

    - No to mów. – odzywam się niespokojna

    - Wyluzuj syrenko, bo Ci żyłka pęknie. – mówi Jacob na co gromie go wzrokiem.

   - Wiemy gdzie pracuje. – mówi Luna jako jedyna postanawiając, nie trzymać mnie  w niepewności.

    - Pojedziemy tam jutro po lekcjach, a potem spróbujemy się czegoś dowiedzieć. - dodaje Ava.

    - Jadę z wami. – mówię od razu.

    - Nie ma takiej potrzeby. – odzywa się Noah – Wszystkim się zajmiemy.

    -Ty chyba sobie ze mnie żartujesz. – odwracam się do niego czując nagłą irytacje. – Tyle czasu czekałam żeby z nią porozmawiać, a ty mi teraz mówisz, że mam tam nie…

     - Porozmawiasz nią. – przerywa mi spokojnie – Ale nie tam.

    - Jak mam to rozumieć?

    - Po prostu mi zaufaj okej? Przecież powiedziałem Ci, że nie zrobimy nic bez twojej wiedzy i zgody.

    - Okej. – kapituluje w końcu. – A skąd w ogóle wiecie, gdzie pracuję.

    - Mamy swoje sposoby. – Jacob puszcza mi oczko, a ja już nie drążę, nie mam na to siły, za dużo wrażeń jak na jeden dzień.

Zatopione szczęście Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz