Rozdział 19

11 2 0
                                    

Noah

    Obudziłem się rano i od razu zaczęły powracać do mnie obrazy z poprzedniego dnia. Pomimo tego, że był on dość nieprzyjemny, zakończył się radośnie. Robiłem wszystko, żeby odciągnąć Astrid od wydarzeń sprzed kilku godzin i z powrotem zobaczyć uśmiech na jej twarzy. Był on w pewnym sensie uzależniający. Przyłapałem się na tym, że od jej humoru naprawdę zależy mój, chociaż nie sądziłem, że to możliwe. Kiedy jest szczęśliwa, ja też jestem. Kiedy jest smutna, ja albo też jestem smutny albo wściekły na osobę, która doprowadziła ją do tego stanu. Kiedy ona jest zła staram się ją uspokoić albo wściekam się podwójnie. Nie wiedziałem, dlaczego tak jest ale wiedziałem, że na pewno to nie powinno mieć miejsca. Niestety, chyba już za późno, żeby to zmienić.

    Poszedłem do łazienki, wziąłem szybki prysznic i się ubrałem. Postawiłem na czarne dresy i tego samego koloru koszulkę z krótkim rękawem. Zszedłem na dół i przywitałem się z mamą.

     - Dzień dobry kochanie. – powiedziała całując mnie w policzek.

    Żeby jej to umożliwić, musiałem nieco się pochylić, by mogła dosięgnąć.

    - Dzień dobry. – opowiedziałem, po czym zgarnąłem grzankę z talerza i ruszyłem do drzwi.

   - Miłego dnia!

   - Nawzajem, postaraj się nie spóźnić już pierwszego dnia szkoły dobrze?!

   - Jasne!

    Wziąłem kask z przedpokoju i zszedłem po schodach do garażu.  Odpaliłem motor i wyjechałem spod domu. Jechałem trochę szybciej niż powinienem, ale to tylko dlatego, że musiałem zgarnąć po drodze Astrid a nie chciałem się spóźnić.

   Wczoraj obiecałem jej, że zawiozę ją do szkoły. Oczywiście jej trudno dogodzić, więc zażyczyła sobie żebym wziął motor. Nie byłem przekonany czy to dobry pomysł, ale co miałem zrobić? Zdążyłem ją już na tyle poznać, żeby wiedzieć, że jak się na coś uprze to się z nią nie wygra.

   Tym właśnie sposobem kilka minut później, zajechałem na jej podjazd. Drzwi otworzyły się dosłownie kilka sekund później. Astrid wybiegła z domu, szczerząc się od ucha do ucha, na co mimowolnie też się uśmiechnąłem. Mówiłem już, że w jej wykonaniu jest to strasznie zaraźliwe?

    - Hej! – przywitała się

     - Hej, gotowa?

     - Jak zawsze.

       Odpowiadając zasalutowała, na co się zaśmiałem.

     - Zakładaj kask i wskakuj. – rzuciłem do niej przedmiot, po czym odpaliłem maszynę.

      Chwilę męczyła się z zapięciem aż z frustracją opuściła ręce wzdłuż ciała.

    - Nie mogę no! Zepsuło się! – krzyknęła zakładając ręce na piersi.

   - Chodź tu, to Ci pomogę.

    Podeszła do mnie, cały czas zła, za co ja z kolei świetnie się bawiłem.

    Chwyciłem delikatnie zapięcie i przez przypadek dotknąłem jej podbródka, ale dziewczyna w żaden sposób nie zareagowała. Sprawnie zapiąłem kask i cofnąłem ręce. Chwilę, żadne z nas się nie ruszyło, co z boku mogło wyglądać dość dziwnie, ale w tym momencie nie wiele mnie to interesowało. W końcu brunetka, zrobiła krok w moja stronę i przełożyła jedną nogę przez siedzenie.

    Cholera! Tego nie przemyślałem. Przecież właśnie dlatego, każdy z chłopaków ma swój motor, żeby uniknąć tak bliskiego kontaktu z drugim. Dlaczego zapomniałem o tym w tym przypadku? Byłem na siebie zły, ale nic już nie mogłem zrobić. Dziewczyna objęła mnie w pasie i przylgnęła do moich pleców. Na krótką chwilę całe moje ciało zesztywniało za co trzepnąłem sam siebie w myślach. Żeby odwrócić swoją uwagę od tego dotyku, powiedziałem pierwsze co przyszło mi do głowy.

     - W tym kasku masz plus dziesięć do atrakcyjności.

      Nie no nie wierze, ale debil ze mnie! Zabierzcie mnie stąd.

    - Eee, dzięki. – odpowiedziała widocznie zmieszana. Jej następne słowa jednak nieco rozluźniły atmosferę.

    - Ty też wyglądasz w nim całkiem przystojnie. – dodała, a po jej oczach widziałem, że się uśmiecha.

    Nie mówiąc nic więcej, opuściłem jej wizjer i zrobiłem to samo ze swoim.

    Spod domu ruszyliśmy z piskiem opon. Wiedziałem, że mogę sobie na to pozwolić, bo nie bała się prędkości a widząc jej podekscytowanie i chęć jazdy motorem to nie był jej pierwszy raz na nim.

    Jechaliśmy ze stałą prędkością. Zwolniłem dopiero w momencie, kiedy mijaliśmy odcinek nad jeziorem, żeby zapewnić stabilność pojazdu i dać jej poczucie kontroli.

Zatopione szczęście Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz