Rozdział 8

28 2 0
                                    

Astrid

       Szykowałam się właśnie na spotkanie z Noah i jego paczką. Skłamałabym jeśli bym powiedziała, że się nie stresuje. Od rana boli mnie brzuch i nie mogę się na niczym skupić. Czasami poważnie zastanawiam się po co ja sobie to robię. Jednak potem szybko sobie przypominam, że to przecież oczywiste, że będę sobie robić pod górkę i chociaż wszyscy by schodzili z góry, ja zadecyduje na nią wejść.

       Mama była zachwycona, gdy dowiedziała się o moich planach na dzisiaj. Od razu było widać, że polubiła chłopaka i mu ufa. W sumie, dla mnie to było nawet lepiej, ponieważ gdy zaczniemy naszą współpracę, będę musiała się z nim częściej spotykać, a ona by się martwiła. A tak? Ja będę zadowolona bo nie będę musiała jej okłamywać, a ona będzie miała poczucie mojego bezpieczeństwa. Czy mogło być lepiej? No nie wydaje mi się.

      Powoli musiałam zbierać się do wyjścia, więc przebrałam się w szersze spodnie, T-shirt oversize i rozpinaną bluzę z kapturem również o rozmiar za dużą. Stwierdziła, że tak będę się czuła bardziej komfortowo wśród piątki chłopaków. Do kieszeni spakowałam jeszcze portfel, telefon i kluczę do domu, na wszelki wypadek.

       Umówiła się z nimi w pobliskiej kawiarni na godzinę czternastą. Wiadomo jest to dość popularna godzina na kawę, a im więcej świadków tym większe prawdopodobieństwo, że nic mi się nie stanie. Czasami miewałam myśli, że może powinnam bardziej zaufać chłopakowi, w końcu to on mnie uratował, ale ostrożności nigdy za wiele. Tym bardziej, że byłam ja sama na piątkę podejrzewam, że postawnych chłopaków.  Kwestii zaufania, nie ułatwiały też metody jakimi się posługiwali i jawne przyznanie się, że działają niezgodnie z prawem.  Więc dlaczego, pomimo tylu niepewności i obaw zmierzałam na miejsce spotkania? Cóż mogę powiedzieć, ta głupsza półkula mózgu wygrała w tym starciu.

       Na miejsce dotarłam pięć minut przed czasem. Weszłam do kawiarni i zajęłam wolny stolik, przy którym wszyscy się pomieścimy. Gdy kelnerka przyszła zebrać zamówienie, poprosiłam o dużą kawę z mlekiem. Ogólnie ten napój nigdy nie działał na mnie tak jak powinien, bo nie działał w ogóle, no ale przynajmniej był dobry.

       Siedziałam w samotności już dziesięć minut, a po chłopakach nie było śladu. Zdążyłam nawet wypić już swoją kawę i byłam coraz bardziej skłonna po prostu stąd wyjść. Zgarnęłam z oparcia bluzę i już się podnosiłam, gdy nagle przez drzwi wpadła piątka zdyszanych chłopaków. Naprawdę się powstrzymywałam, żeby nie parsknąć śmiechem. Nie chciałam już na samym początku wyjść na niemiłą jędze.

       - Jeny, sorry, że musiałaś na nas czekać, ale po drodze zepsuł nam się samochód. – wyjaśnił Noah ze skruchą w głosie.

      - I co biegliście przez całą drogę? – zapytałam z lekką ironią wyczuwalną w moim głosie.

     - Nie musieliśmy się wrócić po motory. – odpowiedział blondyn, przeczesujący swoje włosy.

    - Motory? – zapytałam ze zdumieniem – Wszyscy je macie?

    - Noo, wiesz może się przyjaźnimy, ale nie za bardzo lubimy się do siebie przytulać, a jakbyśmy chcieli jeździć dwójkami to jest to nieuniknione. – rzucił kolejny chłopak z niesmakiem.

     Roześmiałam się cicho na jego wyraz twarzy a następnie zaczęłam im się przyglądać. Wszyscy mieli powyżej sto osiemdziesiąt pięć centymetrów i byli dobrze zbudowani, jakby regularnie uczęszczali na siłownię. Dwójka z nich miała blond włosy, reszta to bruneci. Nie powiem w piątkę prezentowali się imponująco. 

    Podczas, gdy ja obserwowałam ich wszystkich, skapnęłam się, że oni robią to samo w stosunku do mnie. Tylko wiecie, różnica polegała na tym, że ja swoją uwagę dzieliłam na pięć, a oni w piątkę swoją poświęcali tylko mnie.

     W końcu nie wytrzymałam i chrząknęłam, żeby dać znać Noah, że teraz jego kolej na krok. Chyba ogarnął o co mi chodziło po roześmiał się cicho i szturchnął przyjaciół, żeby się ogarnęli i przedstawili, co z resztą Ci od razu uczynili. Najpierw podszedł chłopak, który odezwał się jako pierwszy po przekroczeniu progu kawiarni.

    - Hej jestem Wiliam Brown, ale mów mi Will. – uśmiechnął się lekko.

   - Hej, Astrid Miller.

  - Wiemy kim jesteś. – odezwał się kolejny chłopak, który przedstawił się jako Chris Johnson.  On z kolei miał brązowe włosy z reszta tak samo jak Jacob Wilson, który rzucił tekstem o przytulaniu.

   - Ja jestem Leo Taylor – podał swoje imię jako ostatni.

   - Miło mi was poznać – rzuciłam zatrzymując na chwilę spojrzenie na każdym z nich. Najdłuższy kontakt nawiązałam jednak z Noah. Uśmiechnął się pokrzepiająco i powiedział do reszty żebyśmy, w końcu zajęli miejsca. Uczyniłam to z przyjemnością, bo nogi miałam jak z waty.

    Przy stoliku zapanowała niezręczna cisza. Zaczęłam bawić się palcami i robić wszystko byle nie nawiązać kontaktu wzrokowego z żadnym chłopakiem. Niestety, było to cholernie trudne zadanie bo dosłownie czułam, jak ich uważne spojrzenia wypalają mi dziury w ciele.

   Jeny czemu ja się na to zgodziłam? Niech mnie ktoś stąd zabierze proszę.

   -Dobrze, to może zacznę od prostego pytania. – w końcu zlitował się nade mną Noah. Pomimo wszystko, później się nie dało? Luz, ja sobie mogłam jeszcze trochę poczekać, żeby twoi znajomi mogli się napatrzeć. – Czy podejrzewasz kto mógł zrobić coś takiego?

    Skłamałabym, jeżeli powiedziałabym, że nad tym nie myślałam, ale jedyna osoba, która była by do tego zdolna mieszkała parę tysięcy kilometrów stąd. Nie miałam innych wrogów, a nawet jeśli, to bez przesady, nie chcieli by mnie zabić. Raczej.

    Chyba moje myślenie trwało trochę za długo bo na mojej dłoni poczułam ciepło innej. Podniosłam wzrok i napotkałam ciepłe oczy Noah. Uśmiechnął się, jakby chciał mi przekazać, że mogę im zaufać i wszystko co teraz powiem, zostanie tylko między nami. Może było to głupie i nieodpowiedzialne z mojej strony, ale ufałam mu. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam opowiadać moją historię.

    - Przeprowadziłam się tutaj po zakończeniu roku szkolnego z Australii. – rozejrzałam się niepewnie i spostrzegłam pięć par oczu skupionych tylko na mnie i czekających na kontynuacje. Każdy z nich wyrażał szczere zainteresowanie, co dodało mi odwagi. – Na początku trzeciej klasy, poznałam chłopaka. Wydawał się odzwierciedleniem moich dziecięcych marzeń. Był opiekuńczy, troskliwy, kochany i uroczy. Wszystko było super, do połowy roku. Zmienił się. Zaczął być strasznie zaborczy i nachalny. Gdy wychodziliśmy na imprezy nie odstępował mnie na krok. Nie wspominając o tym, że starał się kontrolować to w co się ubieram, jaki makijaż robię i wiele innych rzeczy. Nie byłam głupią zakochaną małolatą, więc zaczęłam się powoli odsuwać. Nie chciałam zrywać nagle, bo wiedziałam jak gwałtownie jest w stanie zareagować. Na swój sposób zaczęłam się go po prostu bać. – przerwałam na chwilę, czując jak w moich oczach zbierają się łzy – Sądziłam, że jak przestanę poświęcać mu tyle czasu, to się mną znudzi i sam odejdzie. No tylko, że coś nie wyszło. Pewnego dnia, gdy byłam sama w domu, przyszedł do mnie. Zaczął się awanturować. Nie wiedziałam jak mam zareagować, więc postanowiłam trochę go udobruchać. Obiecałam mu, że wyjdziemy wieczorem razem na imprezę, która organizował jego przyjaciel. – otarłam policzki wierzchem dłoni- Na początku nie było źle. Jack zachowywał się normalnie, więc pozwoliłam sobie na trochę rozluźnienia. Podeszłam do stolika z alkoholem i zrobiłam słabego drinka. I to był cholerny błąd. Nie zamierzałam się upić, tylko chociaż trochę poczuć się lepiej. Poszłam z kubeczkiem na parkiet trochę potańczyć. Cały czas czując na sobie jego wzrok. Znowu mnie pilnował, a jednocześnie czułam się jak ofiara przed atakiem drapieżnika. Trzeba było wtedy posłuchać instynktu i opuścić dom. Wzięłam kolejny łyk, żeby pozbyć się tych natrętnych myśli. Przez pierwsze minuty wszystko było w porządku. Dopiero po jakimś czasie zaczęło kręcić mi się w głowie i zrobiło mi się duszno. W tłumie ludzi dostrzegłam moją przyjaciółkę, do której zamierzałam podejść i poprosić o pomoc. Nie zdążyłam. Poczułam męskie dłonie na swoim brzuchu i już byłam prowadzona na górę. Nie byłam w stanie nic zrobić. Nie miałam nawet siły krzyczeć i prosić o pomoc. – załkałam nie będąc już wstanie panować nad emocjami. Noah położył dłoń na moich plecach i zaczął zataczać nią koła, jak robi się małym dzieciom, żeby przestały płakać. Podniosłam wzrok i zauważyłam, że w niektórych oczach jest współczucie, przerażenie i złość. Ja sama łączyłam to wszystko w jedną wielką mieszankę wybuchową. – Wprowadził mnie do pokoju i sięgnął do paska swoich spodni. Zaczęłam się cofać do momentu, aż za plecami nie poczułam ściany. Ten jego przebrzydły uśmiech śni mi się do tej pory w koszmarach. W tamtej chwili w pełni dotarła do mnie powaga sytuacji. Zebrałam wszystkie siły i krzyknęłam po pomoc. Od razu wyczułam dłoń na moich ustach. Obraz miałam na tyle rozmazany, że dosłownie nic nie widziałam. Czułam jego ręce na całym moim ciele.  Nagle usłyszałam huk otwieranych drzwi i do środka jak się później okazało wleciała spanikowana przyjaciółka. Jeny jak ja się wtedy cieszyłam, że jest przy mnie. Ulgę jaką poczułam nie da się opisać żadnymi słowami. Razem z nią przyszedł jej chłopak i jego przyjaciel. Odciągnęli go ode mnie a ja upadłam bezwładnie na podłogę. – kolejny drżący wdech- Dalej wszystko pamiętam, jakby przez mgłę. Następnym razem, gdy się przebudziłam leżałam już w szpitalu. Dowiedziałam się, że Jack jest w areszcie. Pamiętam, że w tamtym momencie bolały mnie policzki od szerokiego uśmiechu. Moja radość potrwała całe pięć godzin. Policja dostała nagranie, na którym wyraźnie było widać, że Jack nie zbliżał się do mnie od momentu jak zrobiłam sobie drinka, więc nie miał jak dosypać mi czegoś. Oczywiście uważam, że wszystko było ustawione i specjalnie trzymał się z daleka, a któryś z jego kolegów nagrywał akurat ten fragment z imprezy. W każdym razie wypuścili go do domu. Moja mama, gdy się o wszystkim dowiedziała, ogarnęła mi nauczanie domowe. Po zakończeniu od razu wyjechałyśmy, jednak wiedziałam, że on mnie znajdzie nawet jakbym uciekła do kanału. Był i jest nieobliczalny i zdolny do wszystkiego tylko, żeby się zemścić.

    - Chwila, chwila – przerwał mi Will – Za co niby chciałby się zemścić, przecież nie siedział w pace i wszystko uszło mu na sucho. Jedynym niepowodzeniem było to, że nie dostał ciebie. – uśmiechnęłam się smutno, gdyby każdy facet miał taki tok myślenia to świat chociaż trochę były lepszy.

    - Nie wiem jak jest u was, ale w mojej poprzedniej szkole plotki rozchodziły się z prędkością światła. Od przyjaciółki dowiedziałam się, że po tamtej aferze, każda dziewczyna trzymała się od niego z daleka. Faceci tych zajętych patrzyli na niego z pogardą i pilnowali swoje dziewczyny jak oka w głowie. Stał się czymś na kształt wyrzutka, nawet jego znajomi podobno się od niego odwrócili.  Jak możecie się domyślać o wszystko zaczął obwiniać mnie.

   - Co za bydlak – rzucił ostro Chris

    W czasie kiedy ja doprowadzałam się do względnego porządku, chłopcy siedzieli w ciszy i wszystko przetwarzali. Nie wiedziałam, czy postąpiłam dobrze mówiąc im o tym, ale z drugiej strony nie ma czym się wstydzić. To nie była moja wina. Nie byłam zaślepiona, nie dawałam się wykorzystywać, ani nie prowokowałam. Winny jest tylko i wyłącznie on i jego chora głowa.

    - Astrid? – zapytał miękko Noah

    - Tak?

    - Czyli mam rozumieć, że to właśnie jego podejrzewasz o wypadek tak?

    - Nie kretynie, opowiedziała nam tą historię, bo jej się nudziło i nie miała o czym z nami gadać. No weź ty się czasem puknij w ten pusty łeb. – odparł z ironią Jacob. Chociaż dopiero go poznała już go lubiłam. Był naprawdę zabawny.

   - W zasadzie to mam spore wątpliwości co do tych podejrzeń. On cały czas jest tam w Australii. Musiałby przylecieć tutaj, za mną, a o moim miejscu pobytu wie tylko Mia.

    - Mia to ta twoja przyjaciółka tak? – dopytał Leo

    - Dokładnie. Znam ją od dziecka, nasze mamy się przyjaźnią nie znam bardziej godnej zaufania osoby od niej. – odpowiedziałam z pewnością w głosie.

     - Mhm… - zamyślił się Noah – Dobra chłopaki, będzie trzeba dokładniej prześwietlić tego dupka. Leo zajmiesz się tym?

    - Jasne, jeśli będzie trzeba wywrócę do góry nogami cały Internet, żeby znaleźć na jego temat jakieś brudy i przydatne informacje. – uśmiechnął się do mnie ukazując urocze dołeczki w policzkach.
     - Wiesz, podziwiam Cię. – odezwał się z zaskoczenia Chris- Poznałaś nas pół godziny temu i byłaś w stanie opowiedzieć nam jedną z najtrudniejszych sytuacji, która wydarzyła się w twoim życiu, żeby dać nam trop i jednocześnie uzasadnić swoje przypuszczenia. Tym bardziej, że od tamtego momentu nie minęło wcale, aż tak dużo czasu. Jesteś naprawdę silną osobą. Cieszę się, że Cię poznałem. Z reszta podejrzewam, że nie tylko ja. – rozejrzał się po przyjaciołach, którzy jak za pachnięciem magicznej różki, zgodnie przytaknęli głowami.

    Zrobiło mi się tak miło, że w moich oczach na nowo zagościły łzy, tym razem ze wzruszenia. Znałam tych ludzi krótką chwilę a mam wrażenie, że nawiązaliśmy taka więź jakbyśmy znali się kilka lat. Czy los w końcu się do mnie uśmiechnął i postawił normalnych chłopaków na mojej drodze? Na to wygląda.

    - Dziękuje wam naprawdę. Za te słowa wsparcia i za pomoc. Naprawdę nie wiem, dlaczego się na to zdecydowaliście, ale będę korzystać do póki nie zmienicie zdania. – zaśmiałam się krótko.

    - Nie zmienimy  - zapewnił z powagą Noah – A to co powiedzieli chłopaki to nie były słowa wsparcia tylko uznania za twoją postawę i siłę. Naprawdę wiele osób mogło by brać z Ciebie przykład, nawet my. – dodał, ale w tym momencie spuścił wzrok. Will poklepał go po plecach, jakby chciał okazać mu wsparcie. Obstawiałam, że życie chłopaka również nie było pokryte różami i miał sytuacje, która lekko zachwiała jego silną osobowość. Kto wie, może kiedyś dowiem się o co chodziło.

    - Dobra, w takim razie prześwietlimy twojego byłego, ale więcej dowiemy się dopiero…

    - Po rozpoczęciu roku szkolnego, bo wasze sposoby teraz są zbyt ryzykowne, żeby wprowadzić je do życia, tak wiem- przerwałam Leo, dokańczając jego wypowiedź.

    - Dokładnie, widzę, że Noah wprowadził Cię we wstępne plany, to dobrze. Będziemy dawać Ci znać na bieżąco, jak tylko się czegoś dowiemy.

    - Jasne, jeszcze raz wam bardzo dziękuje. Naprawdę nie wiem czym sobie zasłużyłam na waszą pomoc.

    - Swoją niezwykłą osobowością, jak to ujął Noah – rzucił ze śmiechem Jacob za co oberwał w tył głowy od wspomnianego chłopaka.

     Zaśmiałam się szczerze na widok ich przepychanek. W sumie to dawno nie czułam się tak komfortowo, w żadnej grupie ludzi. To była… miła odmiana. Dodatkowo słowa Jacoba rozlały ciepło w mojej klatce piersiowej. „Za niezwykła osobowość”… miło.

Zatopione szczęście Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz