3

97 12 2
                                    

~ Tak zdecydowałem

× To nasz mate Jimin

~ Mate czy nie, nie wiemy jak zareaguje. Nie znamy go przecież. Nie będę ryzykował.

× Ale Jimin...

Nie słuchając dalej mojego wilka wziąłem tabletkę maskującą i popiłem wodą, co poskutkowało przeciągłym warczeniem sierściucha.

~Nie warcz na mnie, nie możemy ryzykować.

Powiedziałem po czym wziąłem swoje rzeczy i udałem się na przystanek autobusowy.
Dzień mijał spokojnie do czasu, aż przed moim biurkiem nie pojawił się pan Min. Gdy poczułem jego zapach od razu oderwałem wzrok od monitora.

- Dzień dobry panie Park, czy Namjoon jest u siebie?

- Dzień dobry Panie Min, Pan Kim jest u siebie, lecz za 10 minut odbędzie się wideorozmowa z klientem.

- Hmm to dobrze, właśnie po to tu jestem - powiedział uśmiechając się do mnie jednocześnie lustrując moją (zapewne już czerwoną) twarz.

Nagle w drzwiach stanął blondyn przyglądając się dyrektorowi.

-Ym, podać panom kawę?- zapytałem przerywając kontakt wzrokowy obydwu mężczyzn.

- Poproszę, dla mnie czarna a szef Min ice americano.

- Oczywiście - powiedziałem wstając od biurka i udając się do ekspresu.

× Jimin gdybyś nie wziął tych tabletek bylibyśmy właśnie w jego objęciach.

~Och zamilcz w końcu.

× Nie mogę, jego wilk wydaje się być potężny.

~ Posłuchaj mnie! Przez cały weekend nic nie mogłem złapać do jedzenia bo zachowywałeś się jak rozwydrzona nastolata, jestem zmęczony i cholernie głodny, więc zamilcz.

Gdy skończyłem przygotowywać kawę poszedłem do gabinetu i odkładając napoje na biurko zapukałem do drzwi.

- Proszę

Gdy wszedłem do pomieszczenia miałem wrażenie, że przerwałem jakąś poważną rozmowę bo atmosfera wydawała się gęsta a wzrok obydwu mężczyzn śledził każdy mój ruch.

- W czymś jeszcze mogę pomóc?

-Upewnij się proszę, że nikt nie będzie nam przeszkadzał i dziękuję za kawę.

-Dobrze i nie ma za co.

- A Jimin- powiedział blondyn gdy już miałem zamykać drzwi - potrwa to z dobrą godzinę, wiem, że jest już 13:00 dlatego jak skończymy to razem pójdziemy na lunch.

- Dobrze Panie Kim.

Gdy zamknąłem drzwi mój brzuch wydał głośny dźwięk. Ech zrobię sobie herbatę muszę jakoś zagłuszyć głód.

Przez następne tygodnie miałem wrażenie, że co chwilę napotykam na swojej drodze dyrektora. Tak jak w pierwszym tygodniu mojej pracy nie spotkałem go ani razu to teraz widuję go nawet kilka razy dziennie, albo przychodzi do Namjoona, albo co chwilę przechodzi obok mojego biurka, gdy blondyn wysyła mnie do Tae z jakimś dokumentem to on już czeka na mnie przy jego biurku. Zaczynam się już zastanawiać czy to tylko przypadek czy bogini stawia nas co chwilę na swojej drodze, a może wariuje.
Mój wilk w tym czasie jest bardzo niespokojny, gdy spotykam mojego przeznaczonego to strasznie piszczy i skomle, na tyle, że zaczyna boleć mnie głowa. Jedynie na polowaniu udaje mi się go całkowicie wyciszyć i skupić się na tym co akurat robię. Każdego ranka gdy biorę tabletki maskujące słyszę jak warczy na mnie. Z jednej strony potrafię go zrozumieć lecz z drugiej mój strach jest silniejszy.
Gdy wieczorem wybrałem się do lasu mój wilk dał popis łowiectwa i udało nam się dorwać małą sarnę, gdy postanowiłem zatargać ją na skraj lasu do moich nozdrzy doszedł zapach alfy. Moje całe ciało spięło się a serce uderzało dwa razy szybciej. Było już za późno na ucieczkę bo przede mną stał wielki czarny wilk który wpatrywał się we mnie z wysoką uniesioną głową.

*Kim jesteś?- zapytał używając wilczego połączenia.

~Przepraszam, nie wiedziałem, że te tereny są czyjeś.

+Nie tylko czyjeś, cały ten las należy do Wilczych Serc - powiedział rudawy basior wychodząc zza krzaków po mojej prawej stronie.

§ Taka mała omega powinna wiedzieć, że nie wolno jej tu przebywać - dopowiedział brązowy wilk który stanął po mojej lewej stronie.

~Jestem tu nowy, jeszcze raz przepraszam, nie wiedziałem, że wkraczam na teren waszego stada - powiedziałem pochylając łeb i mając nadzieję, że ten wyraz szacunku z mojej strony sprawi, iż nie zrobią mi krzywdy.

§ Od kiedy tu polujesz?

~Od czterech tygodni - odpowiedziałem szczerze, na co brązowy wilk kłapnął na mnie zębiskami.

*Jk dość - powiedział największy czarny wilk po czym zwrócił łeb w moją stronę- twoje żebra można by policzyć gołym okiem, twojej stado powinno lepiej o ciebie zadbać, weź tą sarnę i wracaj do nich. Tym razem ci darujemy, ale nie przychodź tu więcej.

Gdy to powiedział odwrócił się do mnie plecami i pobiegł w przeciwnym kierunku a zanim rudy basior.

§ Masz szczęście, że nasz Alfa był dzisiaj z nami inaczej już byś leżał martwy - powiedział wilk nazwany JK i odszedł ode mnie. Stałem tak jeszcze przez chwilę dziękując bogini, że tak to się skończyło.

×Jimin to był nasz przeznaczony, ten wielki czarny wilk pachniał tak samo jak on.

~Tak wyczułem jego zapach.

×A więc jest Alfą stada. Mówiłem, że jego wilk jest potężny.

~Dzięki bogini za tabletki maskujące.

× Bogini nie ma z nimi nic wspólnego - warknął przeciągle - widziałeś jego siłę, byłby w stanie uchronić nas przed wszystkimi.

~Tak, widziałem i właśnie tej siły obawiam się najbardziej.

× Przeznaczony chroni swojej drugiej połówki a nie znęca się nad nią.

~ Zbyt wiele razy widziałem odwrotność tego co powiedziałeś. Nie będę ryzykował.

WILCZE SERCA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz