ROZDZIAŁ XXXXV (FINAŁ)

121 1 0
                                    

         W dniu balu zostałam obudzona czułym buziaczkiem. Michaś przyniósł do łóżka pyszne śniadanie, które zjedliśmy razem na rozładowanie stresu który nas czekał tamtego dnia. Rozmawialiśmy o tym jak się zachować, gdy inni wykładowcy nas zobaczą. Jaśkiewicz próbował ugasić moje przerażenie, ale z drugiej strony; czyż ono nie było naturalne? Mój stres potęgowało to, że mieliśmy pewność, że większość uwagi będzie się skupiało na nas.
Po południu zaczęliśmy przygotowania do wydarzenia. Tamtego dnia postawiłam na długą czarną atłasową sukienkę z dość krótkim trenem. Jak zwykle pokręciłam sobie włosy, i założyłam perły. Mój makijaż podkreślała czerwona szminka a na rękach miałam długie czarne prześwitujące rękawiczki. Michał miał elegancki czarny garnitur a na szyi pasującą do moich ust, czerwoną muchę. Był taki sexy, gdy był tak ubrany. Zawsze miałam do niego słabość, jak był w takim wydaniu.
O dziwo tamtego dnia nie przybyliśmy spóźnieni. Wręcz przeciwnie! Na sali zjawiliśmy się piętnaście minut wcześniej. Kiedy szliśmy korytarzem prowadzącym do sali głównej, przed nami ukazała się postać Beaty Latawiec, która ewidentnie nie była zadowolona z załączonego obrazka:
— Michał, co Ty robisz? — Zapytała z irytacją w głosie.
— Jak to co?
— Wy przyszliście razem, to jest Twoja osoba towarzysząca?!
— Tak. – odpowiedział dumnie Michał.
— Czy Ty sobie zdajesz sprawę z tego, że możesz dostać dyscyplinarkę?
— A przepraszam, dlaczego?
— Michał... No nie można utrzymywać takich relacji ze studentami. – Kontynuowała nauczycielski wywód.
— Ale Klara już nie jest studentką. — Latawiec zaniemówiła.
— Ale jest doktorantką. – Dodała po chwili.
— Ale doktoranci są w świetle prawa pracownikami Uniwersytetu Wrocławskiego. — Po chwili ciszy powiedziała kobieta:
— No dobrze, a Adam wie?
— Tak.
— No i co on na to?
— Nic nam w tym momencie nie może zrobić. Nie może nas zwolnić za przeszłość.
— Aha, czyli to już trwa. — W chwili wybrzmiewania tych słów, z korytarza wyłoniła się pani doktor Ania Tutaj. co nie obyło się bez reakcji jej przyjaciółki:
— Ania, chodź tu szybko, bo nie uwierzysz!
— Co się dzieje? — Zapytała wykładowczyni.
— Michał i Klara są w związku.
— Co? — Zapytała pani Ania.
— Tak. — Potwierdził Michaś.
— Michał, ja nic nie chcę mówić, ale wiecie, że możecie mieć problemy...?
— Ania, No właśnie nie, bo Klara jest doktorantką, czyli pracownikiem UW i mało tego, Adam już o wszystkim wie. — Wyjaśniała Latawiec.
— A ile to trwa, można zapytać? — Spytała pierwsza zainteresowana.
— Dwa lata.
— Czyli... Jezus Maria! Czyli Klara była jeszcze na licencjacie, tak? — Ekscytowała się Tutaj.
— Tak. — Potwierdził mój ukochany łapiąc mnie w talii.
— No... jestem w szoku, no ale fajnie! Niech to trwa jak najdłużej. Idźcie się bawić! Klara, bardzo ładnie wyglądasz. — Skomplementowała mnie pani Beata.
— Tak, bardzo ładnie Pani Klaro! Zresztą oboje do siebie pasują, patrz Beata! — Zareagowała pani doktor.
        Mniej więcej tak wyglądała reakcja prawie każdego pracownika naszego wydziału. Odniosłam wrażenie, że wywołaliśmy raczej pozytywne emocje. Dostaliśmy masę komplementów i życzeń w związku z naszą relacją. Byłam zadowolona, że mamy to już za sobą, ale mimo to, czułam się trochę nieswojo. Jak się okazało, pani doktor Michalska i Grzybińska były ewidentnie najbardziej rozemocjonowane i szczęśliwe z powyższej sytuacji. Cały czas zachwycały się tym, jak bardzo do siebie pasujemy i tym jak to jest niesamowite, że udało nam się związać pomimo niesprzyjających okoliczności.
Jeśli chodzi o kobietę, która najbardziej uprzykrzyła nam życie, siedziała cały czas obrażona i nie chciała z nikim rozmawiać. Jedynie Michała trochę zagadywała i próbowała z nim tańczyć. Michaś natomiast był ślepy na jej zaloty, co potęgowało jej złość. Jej postawa została zauważona przez kompanów zabawy. Gdy Michał zaprosił mnie do tańca do piosenki „I'd love you to want me", osoby ze stolika, przy którym siedzieliśmy zaczęli wykrzykiwać "gorzko". Ewelina w tamtym momencie wybiegła gdzieś z płaczem. Nie chciałam się tym przejmować; postanowiłam napawać się tą niezwykłą chwilą. Mogliśmy być w końcu normalną, nieukrywającą się parą. Bardzo tego potrzebowałam.
Kiedy usiedliśmy przy stole, pani doktor Letka zadała pytanie:
— Co się dzieje z Eweliną?
— Lepiej jej spytaj. — Powiedziałam.
— Może lepiej nie... Jak by wam zaczęła opowiadać, to byście do jutra słuchali, i jeszcze można by z tego dobrą tragikomedię nagrać. — Skomentował Jaśkiewicz.
— Ale co się stało? — dopytywała doktor Michalska.
— Marta... Nie wiem czy powinienem o tym mówić...
— No dawaj, nikt się nie dowie. — Naciskała Letka.
— No dobra... A więc tak. Jak się zorientowałem, że zakochałem się w studentce, Ewelina zaczęła chcieć się ze mną spotykać. Te spotkania miały bardziej randkowy charakter, a ja wpadłem na genialny pomysł; lubiłem Ewelinę, więc stwierdziłem, że idę w to, bo myślałem, że z czasem się odkocham. Niestety tak nie było i po miesiącu powiedziałem jej, żeby nie robiła sobie nadziei na nic. Ewelina wtedy wpadła w szał; zaczęła mi mówić, że ona myślała, że my w związku jesteśmy i histeryzowała, że ja nie mogę tak jej zostawić, płakała, krzyczała... Jak dziecko. Łaziła za mną, dzwoniła, pisała, przychodziła do mnie do domu... Ogólnie masakra.
— Ale po co? — Włączyła się do rozmowy Mrówka.
— A No po to, żebym do niej, rzekomo wrócił. Jak się dowiedziała, że jestem z kimś z uczelni, zaczęła mnie wręcz śledzić. Weszła kiedyś bez pukania do mojego zamkniętego gabinetu, gdzie byłem ja z Klarą po zajęciach i zobaczyła jak dawałem jej buziaka. Ona zaczęła wtedy wyzywać Klarę, zaczęła mówić jakieś brednie, że jesteśmy zaręczeni... Potem pisała do mnie dalej, dzwoniła, przychodziła do domu... Szantażowała Klarę, że zrobi wszystko, żeby nie zdała egzaminów, żeby nie obroniła pracy... Rujnowała jak mogła działania w kole naukowym. Naprawdę robiła wszystko, żeby zrobić pod górkę i mi i Klarze. No mówię, wam, opowiadała takie farmazony, że to, że nasz związek przetrwał to jest cud, a to, że obydwoje nie wylądowaliśmy u psychiatry to abstrakcja. – Wyjaśniał mój ukochany.
— Potwierdzam! Byliśmy ze wszystkim na bieżąco. — Potwierdziła Marta Wiśniewska.
— To Ty o tym wiedziałaś?! — Zdziwiła się Letka.
— Tak, od samego początku. — Odpowiedziała przyjaciółka Michasia.
W pewnym momencie podbiegła do nas zdenerwowana pani doktor Grzybińska.
— Michał! Michał! Natychmiast biegnij do łazienki. Ewelina wpadła w szał i krzyczy, że się zabije. Chce z Tobą rozmawiać. — Michał złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. W naszą stronę pobiegło jeszcze kilka innych osób razem z Panią Doktor Grzybińską. W toalecie zastaliśmy płaczącą Ewelinę. Wyglądała jakby była szalona; miała w sobie coś takiego jak serialowi psychopaci.
— Co ona tutaj robi?! Co ona tutaj robi?! — Piszczała.
— Ona mi ukradła Ciebie! Michał, ja chcę być z Tobą! Ona jest złodziejką! — Nagle szarpnęła mnie za rękę i rzuciła mnie o ścianę. Złapała mnie za włosy i zniszczywszy wykonaną z plastiku mydelniczkę uderzyła moją głową o płytki. Jednocześnie czułam jak połamany plastik uszkadza moją twarz. Widziałam jak Michał wpada w szał szarpiąc Eweliną. Chciałam go powstrzymać, ale bezwładnie osunęłam się o ścianę prosto na podłogę.
Kiedy otworzyłam oczy, leżałam w szpitalnym łóżku. Na sali nie było nikogo. Z korytarza dobiegały jakieś krzyki. Czułam niewyjaśniony, dziwny ból brzucha. Miałam wrażenie, że moja głowa pęka. Kątem oka widziałam jak kropla krwi spłynęła mi po policzku. Chciałam tylko jednego; żeby Michał był ze mną w tamtym momencie.

Szanowny Panie Doktorze, mam pytanie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz