Kilka tygodni wcześniej poznałam nijakiego Clément na Soirée Multilangue. Był francuzem o lekko rudych włosach. Okularnik o średnim wzroście chciał mnie wówczas zagiąć łamańcami językowymi, ale nie miał pojęcia z kim miał do czynienia. Nie spodziewał się, że to ja zagnę jego. Chyba mu to zaimponowało, gdyż tydzień później mnie pocałował. Miałam wtedy wyrzuty sumienia, że zdradzałam mojego ukochanego. Jednocześnie myślałam, że nie miałam się przecież czym przejmować bo po pierwsze nie byliśmy w żadnym związku, a po drugie żyje się raz. W kolejnym tygodniu Dominika doprowadziła do takiej sytuacji, że okazało się, że od zeszłego tygodnia byłam w związku z Francuzem. Bardzo tego nie chciałam jednocześnie będąc zadowolona z tej sytuacji. Clément był miły, romantyczny i wiedział dokładnie jak się obchodzić z kobietą. Ale jak ja z nim miałam być, skoro całując, czy w późniejszym czasie uprawiając z nim seks, zamykałam oczy wyobrażając sobie Michała. Clément był jednak we mnie mocno zakochany. Zabierał mnie cały czas do różnych drogich restauracji, płacił za mnie, a nawet nalegał, żebym pojechała z nim do Francji, żeby poznać jego rodzinę. W sumie byłam z nim z kilku prostych powodów; ćwiczyłam z nim język francuski, urozmaicał mi życie w jakiś sposób, a poza tym... Może to okrutne, ale nie miałam żadnych lepszych opcji w tamtym momencie. Liczyłam jednak na to, że może kiedyś się w nim zakocham, choć nie zapowiadało się na to. Clément wypominał mi często, że nie angażowałam się emocjonalnie, że spotykałam się z nim tylko wtedy, kiedy nie miałam nic lepszego do roboty, ale tak jak wspomniałam; trudno traktować kogoś jak priorytet, skoro nim nie jest.
* * *
Kolejny wtorek, zapewne kolejna złudna nadzieja... Siedzieliśmy z większą częścią grupy na kanapach przy palarni. Chciałam standardowo iść na papierosa, ale kiedy się odwróciłam, ujrzałam sylwetkę o nogach grubości zapałek. Postanowiłam poczekać, żeby nie było, że za nim łaziłam. Kiedy wyszedł po kilku minutach, zatrzymał się odwrócony w stronę kanap i dyskretnie na nas spoglądał, sprawdzał coś na telefonie po czym poszedł. Za kilka minut pojawił się tam ponownie i przez dość długi czas palił papierosa. Kiedy wyszedł z palarni, ustawił się tak samo jak za pierwszym razem i robił dokładnie to samo. W międzyczasie, my zmieniliśmy kanapę, gdyż tam, gdzie byliśmy na początku, było stanowczo za mało miejsca. Michał zniknął mi z pola widzenia.
– To ja teraz pójdę na papieroska. – Powiedziałam głośno z entuzjazmem. Ujrzałam po odejściu od grupy, że Michaś krył się za automatem grzebiąc w telefonie. Kiedy znalazłam się za ciężkimi szklanymi drzwiami, widziałam, że spoglądał w moją stronę, a kiedy wróciłam, już go tam nie było.
Poszliśmy na gramatykę opisową. Mieliśmy bardzo trudne kolokwium, które zdały tylko dwie osoby. Niestety nie byłam jedną z nich. Standardowo poszłam potem zapalić przed wejście główne. Po kilku minutach pojawił się tam Jaśkiewicz. Dziwne. Palił papierosa spacerując sobie w kółko. Kończył wtedy zajęcia, więc co go wówczas zatrzymywało? Spojrzałam na zegarek w telefonie; była trzynasta czterdzieści trzy, a mój wykład zaczynał się za dwie minuty. Schowałam papierosa i wyruszyłam w stronę sali wykładowej. Znajdowała się ona w takim miejscu, że doskonale widać było co się działo na palarni. Michał pospiesznie gasił papierosa, po czym prawie pobiegł dokładnie w tą samą stronę co ja.
Czemu on się tak zachowywał? Miałam wrażenie, że tamtego razu, to on biegał za mną. Ale co go do tego skłoniło? Czy było to koło naukowe? A może mój wygląd tamtego dnia? Miałam na sobie wzorzystą sukienkę w stylu vintage, różowe usta, perły na szyi oraz byłam uczesana w vintage loczki.
Minął tydzień. Do szkoły miałam tamtego dnia na trzynastą czterdzieści pięć, bo odwołali nam pierwsze zajęcia. Ja jednak przyszłam do szkoły na godzinę trzynastą, żeby pójść na konsultacje do doktor Tutaj z pytaniami. Byłam kilka minut po czasie i od razu zapukałam do drzwi. Otworzyła mi doktor Kopczyńska- pani promotor Dominiki.
– Dzień dobry, czy jest doktor Tutaj? – Powiedziałam zdecydowanie.
– Nie. – Odpowiedziała niemiło. Stałam i patrzyłam na nią bez słowa.
– I chyba jej nie będzie tutaj dzisiaj. – Odpowiedziała jeszcze bardziej pretensjonalnym tonem głosu. Byłam zszokowana jej brakiem szacunku. Ja jednak nie przestawałam na nią patrzeć w oczekiwaniu na dalsze wyjaśnienia.
– To znaczy jest gdzieś na uczelni, ale nie przyjdzie tutaj raczej. Musi jej Pani poszukać. – Dodała i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem.
Odsunęłam się dwa kroki od drzwi i zrezygnowana postanowiłam jednak poczekać. W tamtym momencie doktor Tutaj wyłoniła się zza rogu.
– O, ja właśnie do Pani Doktor przyszłam.
– Zapraszam Pani Klaro. – Odpowiedziała z uśmiechem, po czym szczupła postać o ciemnych włosach minęła jej osobę. Był to oczywiście Michaś. Po tym jak zadałam pytania doktor Tutaj, miałam sto myśli na sekundę; Michał musiał pomyśleć "aha, to znaczy, że nie tylko do mnie chodziła na konsultacje", "kurczę, czyli ona nie udawała ambitnej", "skoro chodzi do doktor Tutaj, to musi chodzić o gramatykę" i tak dalej i tak dalej...
CZYTASZ
Szanowny Panie Doktorze, mam pytanie.
RomanceKlara Gałczyńska jest studentką filologii romańskiej ze specjalnością język francuski. Jest ogromną pasjonatką oraz wzorową i ambitną studentką. Na swojej naukowej drodze spotyka doktora Jaśkiewicza, który wykłada na jednym z semestrów gramatykę pra...