– N-Nic... – jęknął, opierając się o maskę, aby nie upaść na podjazd. Był w fatalnym stanie i ledwo trzymał się na nogach, co nie uszło uwadze Niny. Dziewczyna nie miała pojęcia, co się stało, ani tym bardziej czyja to sprawka, ale wiedziała, że nie zostawi tak tego. To nie był pierwszy raz, ale wcześniej nie wyglądał, aż tak źle.
– Nic? Przecież widzę – podeszła do niego, wyciągając rękę, aby obejrzeć jego wargę, ale odepchnął ją. – Calum – mruknęła ostrzegawczo, bo zaczynał ją irytować.
– Naprawdę nic mi nie jest – zaparł się, ale ona pokręciła zrezygnowana głową.
– Właśnie, że nie – westchnęła w końcu. – Chodź, muszę ci to opatrzyć – wyciągnęła dłoń w jego kierunku, ale on zamiast ją złapać, zaczął rozglądać się za kluczykami i wierzchem swojej otarł krew spod nosa.
– Hood, do cholery – niemal warknęła. Używała jego nazwiska, kiedy wyprowadzał ją z równowagi, a ostatnimi czasy, cóż, ostatnimi czasy działo się to coraz częściej. –Wejdź do domu, muszę zobaczyć, co z tobą – dodała, wskazując na posiadłość i czekała. Była cierpliwa, niekiedy nawet za bardzo, ale to wszystko znikało, kiedy przychodziło jej zmierzyć się z kimś takim, jak Calum.
– Muszę zaparkować samochód w garażu... – zaczął, bo tak naprawdę chciał się jakoś wymigać od rozmowy z nią. Znowu nie zadzwonił, co na pewno jej się nie spodobało, a jemu nie pomogło.
– Ja też to mogę zrobić – skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej. – Możemy tu tak stać, ale tylko ty wyjdziesz na tym źle – dodała już w dosyć beznamiętny sposób, a kiedy złapali kontakt wzrokowy, to brunet w końcu uległ. Pozwolił się zaprowadzić do łazienki i pomimo tego, że jakoś dawał radę iść sam, to Nina mu pomagała i razem dotarli do pomieszczenia.
– Wiem, że nie zadzwoniłem, ale proszę, nie bądź na mnie zła – zaczął, gdy kazała mu się oprzeć o wannę i więcej już nic nie powiedziała.
– A ktoś powiedział, że jestem? – zapytała, unosząc brew, chociaż tego nie widział. Szykowała wodę utlenioną, trochę plastrów i reszty, która przyda jej się na opatrunki dla niego.
– Nie, ale mam wrażenie, że tak jednak jest – przyznał, podgryzając wewnętrzną stronę policzka. - Przepraszam.
– W porządku. Znowu miałeś lepsze rzeczy na głowie – wzruszyła ramionami, rozkładając wszystko, co było jej potrzebne na szafce.– Rozumiem.
– Nie mów tak. Nikt nie jest ważniejszy od ciebie – powiedział, łapiąc ją za nadgarstek, gdy sięgała do jego twarzy.
– Mówisz tak, a później robisz co innego. To nie ma sensu, Calum – przyznała cicho, mając obojętny wyraz twarzy. Brunet westchnął, wiedząc, że na razie nic z tego nie będzie i po prostu sobie odpuścił. Wiedział, że będzie musiał ją przeprosić tak porządnie, ale to naprawdę nie miało sensu, gdyż po każdych przeprosinach dalej popełniał ten sam błąd.
– Wiem – szepnął w końcu, dając sobie opatrzyć rany, a od czasu do czasu syczał, gdy odkażała je wodą utlenioną, aby nie złapał jakiegoś zakażenia, bo tylko tego brakowało mu do szczęścia.–Będziesz teraz tak milczeć?
– Lubię pracować w ciszy – odpowiedziała wymijająco, kończąc wszystko, co zaczęła i pomogła mu wstać. – Położysz się teraz spać – dodała, a to brzmiało bardziej jak polecenie, czy rozkaz, a nie prośba. Nie była już w nastroju na proszenie go o cokolwiek i to chyba był jedyny skuteczny sposób na to, aby coś osiągnąć. Tym bardziej, że poczuła od niego alkohol i będzie potrzebował dużo snu, aby dojść do siebie.
CZYTASZ
race • hood
Fanfictionon robił wszystko byleby wygrać wyścig, ona za każdym razem drżała o niego ze strachu. ~*~ [zakończone ✔] © text and cover by xrainbow_007x (2017/18)