Rozdział 8 - Reguła (cz. 1)

34 7 2
                                    


Pierwszy problem napotkali dosłownie już na progu klasztoru. Czarownica uniosła prawą dłoń, żeby zakołatać do drzwi, ale spuchnięte palce nijak nie chciały jej słuchać. Uniosła więc lewą i przez moment porównywała obie, jakby zastanawiała się, która lepiej poradzi sobie z tym zadaniem. Oczywiście pod maską iluzji wyglądały identycznie – ot, dwie stare i pomarszczone ręce. Wreszcie Ramin postanowił wybawić ją z kłopotu; pociągnął ją za skraj tuniki i dał jej na migi znak, by pozwoliła mu wejść sobie do rękawa, skąd następnie pociągnął za kołatkę. Jednocześnie cały czas w myślach modlił się, by kobieta nie zapomniała, że tam jest – jeśliby bowiem opuściła ramię, wyleciałby z rękawa prosto na głowę.

Furtian nie spał i uchylił przeziernik zaskakująco szybko.

„Zbyt szybko", pomyślał Ramin, ale nie miał jak podzielić się z czarownicą swoimi obawami. Zresztą był niemal pewien, że je zlekceważy.

– Pokornie proszę o schronienie na tę straszliwą noc – powiedziała, całkiem nieźle udając głos starszej osoby.

Trzy sekundy milczenia, w czasie których mnich lustrował gościa przez szparę w drzwiach, stężałemu z napięcia Raminowi zdawały się wiecznością. Zastanawiał się, czy czarownica też się denerwuje, ale jeśli tak, to w ogóle tego nie okazywała.

– To klasztor męski – padła wreszcie odpowiedź. – Nasza reguła nie pozwala wpuszczać tu kobiet.

Ramin poczuł, że czarownica kiwa głową.

– Wiem o tym dobrze, ale czy nie przyjęto jej po to, by uniknąć zdrożnych zachowań? Przyjrzyj mi się dobrze, drogi ojcze, i oceń, czy stanowię jakąkolwiek pokusę dla twoich współbraci.

Dłuższa pauza oznaczała, że furtian się zastanawia – a może rzeczywiście przyglądał się akurat staruszce przed sobą i starał się przymierzyć jej wygląd do gustu mieszkańców klasztoru?

– Macie rację. Porozmawiam z przeorem – rzekł w końcu, a parę uciekinierów za drzwiami dobiegło miarowe szuranie jego stóp po kamiennej posadzce.

– Na twoim miejscu bym się obraził – mruknął Ramin, za co został mocniej przyciśnięty do tułowia czarownicy. Nie musiała go uciszać; z tego, jak wiele ryzykują, zdawał sobie sprawę lepiej niż ona.

Mnisi nie spieszyli się z otwieraniem przemokniętej, zziębniętej staruszce. Ponownie kroki furtiana usłyszeli dopiero po kwadransie, a gdy ten uchylił przeziernik, wydawał się zaskoczony, że kobieta nadal stoi przed drzwiami. Zabrzęczały klucze, zgrzytnął rygiel i furta uchyliła się ciężko.

– Możecie wejść – polecił furtian i Ramin zmartwiał, nim zorientował się, że użyta liczba mnoga to forma grzecznościowa, a nie aluzja do niego.

Czarownica posłusznie wtoczyła się do środka przez niską futrynę i zatrzymała w progu. Ukryty w jej rękawie złodziej usłyszał to samo, co ona, co sprawiło, że się zawahała – w głębi krużganka prowadzącego od furty do zabudowań klasztornych stało kilka zbitych w ciasną gromadkę postaci.

– Bądźcie pozdrowieni, dobrzy ludzie – zwróciła się do nich czarownica, lekko się kłaniając. Brzmiało to tak szczerze, że Ramin mimowolnie był pod wrażeniem. Jego podziw wyparował jednak natychmiast, kiedy przypomniał sobie, że ta pomylona wiedźma zapewne naprawdę cieszy się z widoku mnichów i jest im wdzięczna za gościnę.

– Zabłądziłam w tę straszną noc – ciągnęła tymczasem kobieta. – Gdyby nie wasz klasztor, pewnie z wychłodzenia nie doczekałabym ranka.

„Ona jest w stanie wciskać im bajkę, nie wypowiadając ani słowa kłamstwa!", stwierdził Ramin, ponownie z odrobiną zdumienia. Może jednak nie była tak beznadziejnie tępa, jak początkowo sądził? Nie zmieniało to faktu, że mnisi nie zdawali się ani przekonani, ani wzruszeni jej słowami. Mimo to któryś z nich zaproponował czarownicy, by udała się za nim do infirmerii, gdzie miano dla niej przygotować posłanie i zmianę odzieży.

Skrzat i czarownicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz