Ramin pozostał w swojej kryjówce jeszcze przez równe pięćset sekund – odliczał, by mieć pewność, czy nie opuści jej zbyt wcześnie. Dobrze wiedział, że oddalające się kroki nie oznaczają bezpieczeństwa – tylko żółtodzioby wychylały się zaraz po przejściu burzy. Tym razem jednak wyglądało na to, że Yuval i jego podwładni zadowolili się swoją zdobyczą i nikt nie czeka pod drzwiami na zdradzieckie westchnienie ulgi czy szelest towarzyszący opuszczaniu schronienia.
Ostrożnie, tak by nie dotknąć zasuszonego truchła owada – z perspektywy Ramina bydlaka wielkiego jak pies – wysunął się spod szafy, ciągnąc za sobą rulon. Zdziwił się, że przedmiot okazał się lżejszy, niż początkowo sądził, wszak przy jego normalnym wzroście niższa od niego o głowę tuba sprawiłaby mu więcej kłopotu. Dopiero potem przyszły mu na myśl mrówki, które lubił jako dziecko obserwować w leniwe, letnie popołudnia, kiedy skwar uniemożliwiał jakąkolwiek pracę. Kładł się wówczas często na brzuchu na werandzie, rozkoszując się cieniem rzucanym przez ciągnący się nad nią daszek, i machając nogami w słomianych sandałach, obserwował mikroskopijne życie toczące się pod nią. Małe owady, uwijające się mimo ukropu, jakby wiecznie się gdzieś spieszyły, często przenosiły w swoich ogromnych żuwaczkach obiekty znacznie większe niż one same. Czyżby więc mniejsze istoty były proporcjonalnie silniejsze od większych? Tak czy siak, teraz nie miał czasu na rozważania, a tym bardziej na ckliwe wspomnienia.
Zadarł głowę i oszacował odległość do parapetu. Drzwi nawet nie brał pod uwagę – nie miał szans dostać się do klamki ani tym bardziej jej przeważyć. Jego jedyną nadzieją było uchylone bądź nieszczelne okno – albo uczynienie go takim. Jako złodziej nieraz dostawał się do budynków tą drogą (i uciekał również, rzecz jasna), podważywszy zamek w futrynie. Jednak mimo iż miał przy sobie potrzebne narzędzia, zmniejszyły się wraz z nim i obecnie mógł je co najwyżej wykorzystać do włamu do domku dla lalek. Zaklął nieprzystojnie i rozejrzał się dookoła.
Wtedy przypomniał sobie nóż, którym czarownica wieczorem kroiła jabłko. Czy nadal był na stole? Z tej perspektywy Ramin nie mógł go dostrzec, ale był prawie pewien, że widział go, kiedy umykał z klatki – i że Yuval nie połakomił się na coś równie trywialnego. Obaj (choć z różnych przyczyn) wiedzieli, że ostrze nie należy do cennych.
Ramin postanowił zaryzykować. Zostawił rulon na ziemi i zwinnie niczym ryjostaj wspiął się po stołowej nodze do góry. Nieco zamarudził, pokonując ostatni odcinek, musiał bowiem przez moment utrzymać się na niej siłą samych ud, nim capnie za blat i podciągnie się na nim, ale szczęściem był wystarczająco wygimnastykowany, by nie stanowiło to dla niego większego problemu. Jego trud został nagrodzony – tak jak przypuszczał, nóż wciąż leżał na stole, dokładnie w tym samym miejscu, gdzie zostawiła go czarownica.
– Uwielbiam fleje – rzekł sam do siebie, bynajmniej bez sarkazmu. Kiedy jednak podszedł bliżej, mina mu zrzedła. – Pieprzona brudaska!
Miał solidne podstawy do zdenerwowania, bo kobieta nie oczyściła ostrza po krojeniu owocu i teraz całe było lepkie od soku. Na domiar złego poprzyklejało się do niego sporo brudu; Ramin rozpoznawał suche odłamki od ogonka i fragment łupiny od pestki, ale pomny na to, co miał okazję widzieć na podłodze tej gospody oraz pod szafą, wolał nawet nie zgadywać, czym była reszta.
Nie było jednak czasu na marudzenie; nóż to nóż, a konkretniej w sytuacji Ramina – dźwignia. Chwycił trzonek oburącz i starając się opanować obrzydzenie, zaciągnął na krawędź blatu. Tam nie bez satysfakcji wymierzył mu porządnego kopniaka, po którym ostrze zachybotało się, po czym przeważone cięższą rękojeścią, poleciało prosto na ziemię.
Hałas, jakiego przy tym narobiło, przeraził samego złodzieja. Na szczęście nikt z zewnątrz nie zainteresował się niespodziewanym rumorem w pustym pokoju, więc odczekawszy chwilę, Ramin spuścił się na dół tą samą drogą, którą przebył przed momentem w przeciwnym kierunku.
CZYTASZ
Skrzat i czarownica
FantasyZłodziej Ramin ma prawdziwego pecha: nie dość, że wskutek niezamierzonego (wyjątkowo!) konfliktu z prezbiterem Palawy musi bezzwłocznie uciekać z miasta, to jeszcze jego ostatnią ofiarą pada czarownica - która za karę zmniejsza go do rozmiarów skrza...