Rozdział 12 - W potrzasku (cz. 1)

23 7 0
                                    


Niestety, rzeczywistość szybko zrewidowała ich plany.

Tym razem Ramin naprawdę odsypiał noc, zwinięty na pustym posłaniu czarownicy i przykryty haftowaną przepaską, co stanowiło najlepszy dowód na to, jak bardzo był sterany. Miał za sobą ciężkie godziny, a i tak odkąd kryzys minął, zbudził się już trzy razy z atakiem paniki.

Wszystko zaczęło się od gorączki, której czarownica dostała w nocy. Już wieczorem wyglądała niewyraźnie, ale twierdziła, że to osłabienie i narastający ból głowy – a po godzinie szczura temperatura wzrosła jej niemal tak samo, jak dzień wcześniej w lesie.

Ramin drzemał właśnie na podłodze, kiedy coś wyrwało go ze snu. Początkowo nie potrafił ustalić, co to było i starając się uspokoić walące serce, wsłuchiwał się w ciemność. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że powodu swojego niepokoju szuka w niewłaściwej warstwie dźwięków: nadstawiał ucha na to, co mogło zakraść się z zewnątrz, podczas tym, co go obudziło, był cichy, niewinny odgłos tuż nad jego głową. Charakterystyczny przyspieszony oddech, zwiastujący silną gorączkę.

Złodziej zaklął szpetnie i zacisnął oczy.

„Noż ile można?!"

Przez dłuższą chwilę walczyły w nim dwa sprzeczne odruchy. Jeden nakazywał mu olać sprawę; czarownica od początku stwarzała same problemy i nic nie zwiastowało, by to miało się zmienić. Nawet jeśli wyzionie ducha – czego i tak nie można wykluczyć z innych przyczyn, wszak jedynie w ciągu ostatnich trzech dni zaglądała śmierci w oczy tyle razy, że już zapewne były z Moraną Kościchą po imieniu – czy zmieni to coś w jego sytuacji? Samemu będzie mu łatwiej dać nogę z tej przeklętej kotliny. Owszem, między nim a Olbrzymką wisiała jeszcze wątła obietnica odczarowania go, ale czy tak naprawdę miał gwarancję, że kobieta jej dotrzyma? Bardziej pewny był tego, że nie odpuści mu kwestii amputacji ręki, a z dwojga złego wolał pozostać skrzatem niż kaleką.

Drugi odruch, rzecz jasna, nakazywał mu wstać i szukać pomocy. Nietrudno było przewidzieć, który zwycięży.

Minęła godzina, ale przerwany sen nie powrócił, a Ramin był już tak zirytowany, że mimowolnie stukał palcami w deski podłogowe pod sobą. Początkowo chciał w ten sposób zagłuszyć natrętny dźwięk, ale z czasem nie mógł już przestać i bębnił coraz głośniej. Doszedł do wniosku, że jeszcze chwila, a zacznie czymś rzucać albo w coś kopać.

„Dobra, ostatni raz", warknął sam na siebie w myślach. Powlókł się do izby obok, gdzie na rozłożonym na ziemi posłaniu spał Gaurang. Na czarowniku jednak jego słowa nie zrobiły żadnego wrażenia.

– To jad wilkołaka, czego się spodziewałeś? – burknął rozespany. – Będzie tak robić co noc jeszcze przez parę dni.

Mimo wszystko wstał ciężko i poczłapał do wewnętrznej izby. Przyłożył czarownicy rękę do czoła, po czym otworzył jedną ze skrzyń, których zawartość tak bardzo nęciła Ramina, wyciągnął na chybił-trafił pierwszą rzecz – białą wyszywaną bluzkę, na ile złodziej zdążył się zorientować – umoczył w cebrzyku stojącym przy posłaniu kobiety i cisnął jej na czoło.

– Zmieniaj jej kompres, jak się tak o nią strachasz.

– I to wszyst...? Hej!! – Ramin obejrzał się, sądząc, że czarownik już odchodzi i w tej samej chwili łykowate palce zacisnęły się wokół jego klatki piersiowej i ramion. – Ugh! – wyrwało mu się tylko, bo nagły uścisk wycisnął z niego całe powietrze. Gaurang zerknął nerwowo w stronę posłania, jakby bał się, że czarownica nagle wstanie i złoi mu skórę, po czum w trzech susach umknął z pomieszczenia ze swoją zdobyczą.

Skrzat i czarownicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz