Spotkałyśmy się u wylotu naszej drogi dojazdowej w momencie, gdy słońce schowało się już za góry, ale nie można było jeszcze mówić o nadejściu zmierzchu. Amel z nami nie poszła, ale Rico zrobił to z wielką chęcią. Biegł przede mną, machając radośnie ogonem, i co chwila kontrolował, czy na pewno wciąż za nim idę. Oglądałam, jak jego klapnięte uszka podskakują i uśmiechałam się – nie było i nie będzie na świecie bardziej rozczulającego stworzenia od niego.
Przytuliłam Kimi na powitanie i ruszyłyśmy w dół drogi, krok w krok i uśmiech w uśmiech. Choć Kimi nie wiedziała jeszcze, co mam zamiar jej powiedzieć, podłapała mój dobry humor i odbiła go jak lustro. Nie poszłyśmy daleko, tylko tyle, żeby Rico miał szansę się wybiegać. Udałyśmy się tam, gdzie zmierzałyśmy od samego początku. Na budowę. Dałam swojemu psu buzi w wygłaskany obszar tuż nad oczami i kazałam mu czekać grzecznie na nasz powrót.
Wskoczyłam do surowego domu przez dziurę na okno i poszłam za Kimi w stronę naszego ulubionego pomieszczenia. Pachniało kurzem i cementem, tamtego wieczoru dużo słabiej niż zazwyczaj. Usiadłyśmy obok siebie na stercie desek w centrum przyszłego salonu.
– Zgadnij, co się dzisiaj stało przy kolacji – powiedziałam wreszcie.
Czułam, że Kimi na mnie spojrzała, choć w ciemności widziałam tylko rozmyte i nieostre fragmenty jej twarzy, jakby ulepione z plasteliny.
– Amel się zgodziła – dodałam.
– Serio? Namówiłaś ją?
– Nawet nie ja, tylko moja mama.
– Co?
Opowiedziałam jej skrótowo, jak wyglądała nasza kolacja kilkanaście minut wcześniej. Płynnie przeszłyśmy do dyskusji na temat spraw organizacyjnych związanych z naszymi wakacjami.
– Wiem, że nigdy nie spałaś pod namiotem na żadnym polu kempingowym ani nic, ale tam raczej na pewno będziemy musiały – powiedziałam. – Nie ma opcji, że w takim malutkim miasteczku znajdziemy jakikolwiek nocleg.
– No i dobrze. Jakoś przeżyjemy.
– Myślisz, że na ile byłoby dobrze tam pojechać?
– Nie wiem.
Na chwilę zapanowała głęboka cisza, w której słychać było jedynie szelest niebieskiej folii oddzielającej nas od świata zewnętrznego.
– Możemy tam pojechać na tydzień. Poproszę Keja, żeby dał mi wolne z roboty i pożyczył Żułtego. Myślisz, że twoi rodzice się zgodzą?
– Raczej tak. Zapytam. A wasza mama?
– Nasza mama pojedzie sobie na dwa tygodnie do Grecji. Nawet nie będziemy musiały jej pytać.
Kimi z ekscytacji zaczęła machać rękoma i uderzyła w deskę pomiędzy nami.
– Jezu, uspokój się – powiedziałam ze śmiechem na ustach. – Chcesz się bić, żeby rozładować swoją nadpobudliwość?
– Tak.
– No to chodź.
Wstałam. Kimi zerwała się na nogi i stanęła naprzeciwko mnie. Obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem. Nie miałyśmy pojęcia, jak się bić. W mojej głowie naprzemiennie pojawiały się retrospekcje z moich bójek z siostrą i Fight clubu. Tam ból był dla bohaterów ucieczką i wyswobodzeniem z ram codzienności. Chciałam poczuć coś takiego na własnej skórze. Adrenalina pulsowała mi w skroniach, serce biło przyspieszonym rytmem.
– Podbij mi oko – rzuciłam wyzywająco.
– Nie no, może nie aż tak. Może być policzek? – zapytała Kimi, zachowując resztki ogłady i zdrowego rozsądku.
CZYTASZ
Kto tu mieszka?
Mystery / ThrillerGrupa przyjaciółek, która bada opuszczone domy i to, co się w nich kryje. A przy tym bada tajemnice ludzkich zwłok, ludzkich lęków i ludzkich uczuć. Książka jest o prawdziwych osobach. I niektórych prawdziwych wydarzeniach. (Tytuł ulegnie zmianie)