Pojechałyśmy do mojego domu i praktycznie od razu pobiegłyśmy na górę, po drodze tylko nalewając sobie wody do szklanek. Rozlałam ją na drewnianych schodach i szybko starą skarpetką, bo nie miałam zamiaru iść w tamtej chwili po ścierkę. Amel siedziała w swoim pokoju i układała puzzle z Disney Orchestra – układankę z 13000 elementów, którą dostała od nas na urodziny.
– Chodź, będziemy zwiedzać Ostankę – powiedziałam, nie oczekując od niej żadnej reakcji.
– Wepnę dwa puzzle i przyjdę – odparła, nawet nie podnosząc głowy.
Usiadłyśmy z Kimi na moim łóżku, tuż obok siebie. Położyłam sobie laptopa na kolanach i otworzyłam go, wiedząc doskonale, że znowu będzie się włączał przez parę nieznośnie długich minut.
– Musimy poczekać – powiedziałam, opierając się o ścianę.
Kimi położyła głowę na moim ramieniu. Dostrzegłam nasze odbicie w czarnym ekranie i na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech. Drzwi do mojego pokoju uchyliły się i weszła do niego Amel. Usiadła po prawej stronie łóżka. Mój zdezelowany komputer z odpadającą klapą włączył się wreszcie, choć na załadowanie się Firefoxa musiałyśmy czekać kolejne kilka minut. Odpaliłam mapy Google i wpisałam „Ostanka". Laptop zaczął wydawać z siebie podejrzanie brzmiące dźwięki. Po chwili ekran zaczął glitchować, aż wreszcie całkowicie się wyłączył.
– Gdybym dostawała złotówkę za każdym razem, gdy on tak robi, to byłoby mnie już stać na nowy – powiedziałam.
Powtórzyłyśmy czasochłonny proces wchodzenia na mapy Google i wreszcie udało mi się nacisnąć „wyszukaj", ale... nie pokazało się żadne miejsce. Wpisałam Ostanka ponownie, by upewnić się, że nie zrobiłam literówki. Wyłączyłam i włączyłam Internet. Nic to nie dało.
Wyszukałam w mapach Google Kraków, żeby upewnić się, że poprawnie działają. Natychmiast pokazały mi się oferty hoteli i najlepiej ocenianych restauracji z tego miasta.
– Wpisz coś mniejszego, np. dom Górola – zasugerowała Amel.
– A jaki on ma numer?
– A skąd ja to mogę wiedzieć?
– To po co podsuwasz mi takie gówniane pomysły?
Podczas tej krótkiej wymiany zdań Kimi wyciągnęła z kieszeni telefon i zaczęła czegoś w nim szukać.
– 209 – powiedziała. – Mam zdjęcie.
Wpisałam nazwę naszej miejscowości i dopisałam numer 209. Wyszukiwarka znalazła ten stary, opuszczony dom niemal od razu.
– Kimi, mówiłaś, że ta wieś jest częścią jakiejś gminy – przypomniałam.
– Manowce.
Dopiero to wyszukiwanie zakończyło się sukcesem. Rzuciło nas nagle w sam środek jakiegoś zadupia na północy Polski, które ktoś z jakiegoś powodu postanowił nazwać gminą.
– Idziemy na spacer, misiaczki? – zapytałam żartobliwie, włączając Google street view. Na moje pytanie zareagował tylko Rico, który podniósł się energicznie ze swojego miejsca za szafą i spojrzał na mnie wyczekująco.
– Ojej, usłyszałeś? – spytałam miękkim głosem, dogłębnie poruszona jego reakcją. Pogłaskałam go po głowie. Gdy wreszcie zrozumiał, że nigdzie nie idziemy, zawiedziony położył się z powrotem na podłodze.
Wyruszyłyśmy w mozolną wędrówkę po peryferiach Manowców, chcąc odnaleźć drogę prowadzącą do Ostanki. Minęłyśmy kilka rozdroży do okolicznych miejscowości. Ale nadal nie byłyśmy w stanie odszukać upragnionego zielonego znaku z białymi literami. Amel i Kimi, znudzone mozolnymi poszukiwaniami, oparły się o moje ramiona i z jakiegoś powodu zaczęły prowadzić rozmowę na temat najlepszych i najgorszych rodzajów męskich fryzur. Przysłuchiwałam się im bardzo pobieżnie, skupiając całą swą uwagę na przemierzaniu wirtualnych dróg, oddalonych od nas o kilkaset kilometrów. Tak jakby moje wytężanie wzroku miało coś zmienić. Tak jakby...
– Jest! – zawołałam wreszcie, a Kimi się wzdrygnęła. Uspokajająco pogłaskałam ją po włosach.
– No to wchodź tam, na co czekasz? – powiedziała Amel zniecierpliwionym głosem.
Nacisnęłam na strzałkę, by ominąć zielony znak i wejść do Ostanki. Komputer zawiesił się na moment, a gdy udało mi się doprowadzić go do porządku, okazało się, że trafiłyśmy do jakiegoś zupełnie innego miejsca. Tak jakbyśmy przeskoczyły spory kawałek drogi.
– Jezu, co z tym komputerem zasranym? – rzuciłam poirytowanym głosem. Zaczęłam klikać na strzałkę raz po raz, aż wreszcie znowu zaczęła działać.
– Odwróć się i sprawdź, czy dalej jesteśmy w tym samym miejscu – zasugerowała Kimi.
Odwróciłam naszego wirtualnego turystę tyłem. Wszystkie trzy wbiłyśmy w ekran zaciekawione spojrzenia. Wiedziałam to, bo przez chwilę widziałam odbicie naszych zaskoczonych twarzy w ekranie komputera.
Byłyśmy w tym samym miejscu co wcześniej, jakbyśmy szły do tyłu, zamiast do przodu.
– Czy to z laptopem znowu jest coś nie tak?
– Nie mam pojęcia.
Podjęłam kolejną próbę ominięcia znaku, lecz i tym razem Google street view nie chciało współpracować. Wykonałyśmy ogromny skok, a kiedy się odwróciłyśmy, byłyśmy w tym samym miejscu co wcześniej.
– Co tu się... – szepnęłam, analizując przez chwilę całą tą sytuację. – My nie wchodzimy do Ostanki, tylko nad nią... przeskakujemy. Tak, jakby w ogóle nie było jej na mapie.
Popatrzyłyśmy na siebie nawzajem w taki sposób, jakbyśmy właśnie zobaczyły ducha.
CZYTASZ
Kto tu mieszka?
Misterio / SuspensoGrupa przyjaciółek, która bada opuszczone domy i to, co się w nich kryje. A przy tym bada tajemnice ludzkich zwłok, ludzkich lęków i ludzkich uczuć. Książka jest o prawdziwych osobach. I niektórych prawdziwych wydarzeniach. (Tytuł ulegnie zmianie)