Rozdział 14

8 2 0
                                    

– Ja pierdolę, ja pierdolę – zaczęła Amel. – Gdzie on kurwa jest?

Próbowałam zmusić swój mózg, by podsunął mi jakiekolwiek logiczne wyjaśnienie tej abstrakcyjnej sytuacji. Całkowicie zapomniałam o tym, że czas na zwrócenie samochodu Kejowi powoli nam się kończył. 

– Ktoś musiał go wykraść, jak nie patrzyłyśmy – powiedziałam. To było jedyne racjonalne wytłumaczenie. Tyle że...

– Przecież cały czas byłyśmy przy Żułtym – dokończyła moją myśl Kimi.

– Te drzwi tak skrzypią, że na pewno byśmy to usłyszały – dodała Amel. 

– Nie byłyśmy w Żułym cały czas. Wyszłyśmy, jak nas zatrzymali – powiedziałam, formując już sobie w głowie pewien mało realistyczny scenariusz. 

– Ale nadal byłyśmy niedaleko. Przecież nikt nie wykradłby ciała przy policji – zauważyła Kimi. 

– Może i nie. A może to właśnie policja je wykradła – zasugerowałam. 

– Niby po co? I jak? Gdyby znaleźli to ciało, na stówę zaczęliby zadawać pytania. 

Kimi i Amel zręcznie odbijały racjonalnymi argumentami piłeczkę stawianych przeze mnie mało prawdopodobnych hipotez, obalając wszystkie po kolei. 

– No to jak byście to wytłumaczyły? – zapytałam, stawiając im nie lada wyzwanie detektywistyczne. 

– Nie wiem, samo wstało i gdzieś sobie poszło – powiedziała Amel. – Albo zniknęło.

Mimo że całe życie wierzyłam w zjawiska nadprzyrodzone, w tamtym momencie starałam się za wszelką cenę odrzucić jakiekolwiek paranormalne scenariusze. Musiałyśmy przeanalizować tą sytuację gruntownie pod kątem faktów i obserwacji. Ucieczka do parapsychicznego uzasadnienia byłaby zbyt prosta i tak naprawdę postawiłaby przed nami więcej pytań niż odpowiedzi. 

– Pomyślcie sobie tak – powiedziałam, intensywnie gestykulując dłońmi. – Jakiś bardzo poturbowany człowiek zjawia się nagle w środku lasu. Raczej nie wracał z grzybów. Z jakiegoś powodu wychodzi na drogę, gdy widzi przejeżdżający samochód. Dlaczego? Możliwe, że chce wezwać pomoc. Może przed kimś ucieka. Przed osobą, która doprowadziła go do takiego stanu. 

Kimi i Amel słuchały mnie z wielką uwagą, nie śmiąc przerwać mojej wypowiedzi ani słowem. 

– Potrąciłyśmy go i pojechałyśmy dalej, więc automatycznie stwierdził, że mu nie pomożemy. Zaczął więc uciekać do lasu, może po to, by odnaleźć bezpieczną kryjówkę przed osobą lub osobami, którego ścigały. Jednak był już zbyt słaby, żeby uciec daleko. Udało nam się go odnaleźć, ale skupiłyśmy się na nim tak bardzo, że nie rozejrzałyśmy się dokładnie w poszukiwaniu oprawcy.  Ma to sens? 

Kimi i Amel niepewnie pokiwały głowami.

– A co z tą policją?

– No właśnie. Bierzemy do auta zwłoki, a dosłownie parę minut później zjawia się policja. I to dokładnie ci sami, których widziałyśmy niespełna godzinę wcześniej. 

– „Niespełna" – powtórzyła Amel, drwiąc z mojego użycia wyszukanego słownictwa.

– Dobra, daj mi skończyć. Ci policjanci...

Dokładnie w tamtym momencie telefon zawibrował mi w kieszeni. Tak się go wystraszyłam, że podskoczyłam nieznacznie. Dzwonił Kej. 

– Halo... no, już niedługo będę. Do dziesięciu minut – powiedziałam najpewniejszym głosem, na jaki mogłam się zdobyć. 

Wsunęłam komórkę do kieszeni i mówiłam dalej, nie przykładając zbyt dużej wagi do słowa danemu wujkowi. 

– Ci policjanci jeździli sobie po okolicy i wydaje mi się, że czegoś szukali. To tylko teoria, ale mogło tak być. Może chodziło im o tego sekretnego sprawcę. Albo o jego ofiarę, na którą nam udało się trafić przed nimi.

– Albo o ich obu – dodała Kimi, podłapując moją wersję wydarzeń. 

– No właśnie. Nie wiemy, kim był ten człowiek. Mógł być szpiegiem albo coś. 

– I twoim zdaniem to jest jakaś tajna policyjna akcja? – spytała Amel bez cienia wiary w tą teorię. 

– Nie policyjna. Zwykła policja nie zajmuje się takimi rzeczami. Raczej rząd, mógł wysłać jakichś agentów z CBŚ. 

– Co to jest CBŚ?

– Centralne Biuro Śledcze. Gdyby ci policjanci byli agentami w przebraniu, mogliby wykraść nam ciało, a my nawet byśmy się nie zorientowały. Na pewno są do tego szkoleni, jak ci... jak oni się nazywają? Iluzjoniści. 

– Dobra, nieważne, teraz przynajmniej nie musimy martwić się zwłokami – podsumowała to z ulgą Amel. 

– Teraz tym bardziej mnie ciekawi, co się z nimi stało – powiedziała Kimi. 

– Nie. Ogarnij się, Kimi. Nie gramy w żadnym pierdolonym kryminale. 

Spojrzałam w oczy swojej przyjaciółce i dostrzegłam w niej iskierki jakiegoś głęboko skrywanego pragnienia. Po setkach rozmów, które ze sobą przeprowadziłyśmy, mogłam wysnuć teorię: chciała badać stan człowieka po śmierci. Jego stygnącą krew. Pęczniejące narządy, wypełniające się czarną posoką, mieszanką ropy i rozkładu. Właśnie to pragnienie wyrażały jej oczy: pragnienie zbadania ciała po śmierci. Bo uważała, że każde ludzkie ciało jest piękne. Czemu rozkładające się nie mogłoby takie być?

Pomyślałam, że jeśli mam szansę spełnić jej marzenie, to muszę ją wykorzystać.

– Kimi ma rację – powiedziałam. – To nasza jedyna szansa, żeby rozwiązać zagadkę detektywistyczną.

– Tak, bo to na pewno byłoby takie proste. Chcecie się pakować w jakieś policyjne gówno – ja wam nie zabraniam. Ale róbcie sobie to same. Ja nie zamierzam iść do poprawczaka. Albo zostać zamordowana. 

– Dobra, chodźcie – powiedziałam wreszcie, łagodząc napięte nastroje. Przypomniało mi się, że kończył nam się czas na zwrócenie samochodu. – Później nad tym pomyślimy.

Zapakowaliśmy się do auta i odjechaliśmy, zostawiając sprawę podjęcia śledztwa otwartą. Kimi nie chciała odpuścić, a ja miałam zamiar z nią w tym wytrwać. Wystarczyło tylko namówić Amel. Znaleźć argument, który przekonałby ją, że zbadanie tej sprawy ma sens. Zmanipulować ją tak, by chętnie przystała na naszą propozycję. Wiedziałam, że nie będzie to łatwe, w końcu charakteryzował ją typowy dla naszej rodziny upór. Ale ja miałam swoje sposoby. W końcu byłam jej jedyną siostrą.

Kto tu mieszka?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz