Rozdział 11.

160 36 0
                                    

Chwilę po nas do salonu wpadł Brad. Udał, że pojawienie się Arsa nie zrobiło na nim wrażenia, więc zaprosił wszystkich do jadalni. Tylko ktoś niewidzący i niesłyszący nie zauważyłby zmiany, jaka nastąpiła w nastrojach gości. Atmosfera stała się gęsta. Widziałam, jak wiele osób unikało jego spojrzenia. Jedynie gospodarz, dwóch mężczyzn oraz Barker czasami zerkało w jego stronę. Zdecydowanie był persona non grata.

- Tak serio, co tu robisz? – Nachyliłam się do Arsa, gdy dopiero w trakcie pierwszego dania rozpoczęły się swobodne rozmowy.

- Byłem ciekawy, dlaczego Gillians cię zaprosił. Teraz już wiem. – Wskazał na Barkera. – Złożył ci już ofertę kupna firmy?

- Czy ty zawsze musisz wszystko wiedzieć?

Wiele pytań cisnęło mi się na usta, bo nie do końca rozumiałam zaistniałą sytuację. Raził mnie widok Arsa przy stole Brada Gilliansa. Nie chodziło o jego status materialny, tylko o to, że jego duma, nigdy nie zaprowadziłaby go do tego domu.

- Taka moja rola. – Uśmiechnął się, sięgając po kieliszek z wodą.

- Arsène, co słychać u Madison? – odezwała się Amber Sierra, którą znałam z czasów szkolnych.

Wredny ton głosu kobiety sugerował, że pytanie nie miało nic wspólnego z uprzejmością. Gdzieś ukryła podtekst i za chwilę mieliśmy się o tym przekonać. To oznaczało, że nadal była suką.

Narzeczony kobiety dyskretnie szturchnął ją łokciem, lecz ta się nie przyjęła. Podejrzewałam, że piąty kieliszek wina dodał jej odwagi.

- Ars. – Poprawił ją. – Powinnaś sama zapytać o to Madison, a nie udawać, że jej nie znasz, gdy mijasz ją na ulicy.

- Nie widziałam jej ostatnio. – Zrobiła duży łyk wina. – Znów się przyjaźnicie? – Tym razem pytanie zostało zaadresowane do mnie. – Kiedyś chodziły plotki, że odbiła ci chłopaka. A może po prostu oddałaś go jej? Dobrze zrobiłaś. Twój narzeczony lepiej do ciebie pasuje.

Nie zamierzałam połknąć przynęty i dać się wciągnąć w dyskusję.

- Kochanie, zmieńmy temat. – Narzeczony Amber próbował zamknąć jej usta, lecz ona nie planowała się poddać.

- Po prostu jestem ciekawa. – Wzruszyła ramionami. – Pamiętam plotki, które wtedy chodziły po mieście. Były naprawdę interesujące. Początkowo ludzie myśleli, że to Hera była w ciąży i ojciec wywiózł ją z miasta, aby to ukryć, a później okazało się, że Harding zrobił dziecko jej przyjaciółce. To akurat jest fakt.

Wtedy nie wiedziałam, że plotkowało o nas całe miasto. Gdybym była dyskretniejsza, ojciec nie dowiedziałby się o mnie i Arsie. Nie wywiózłby mnie do Chicago, a wtedy Madison... Jeżeli nie moja przyjaciółka to byłaby inna.

- Przywieźliśmy z Francji świetne wino. – Marissa usiłowała ratować sytuację. – Brad przynieś je z piwniczki.

Amber w końcu złapała aluzje i zamilkła. Gdy Brad poszedł po wspomniane wino, Marissa odsunęła pozostałe butelki od koleżanki, dając jej do zrozumienia, że wykorzystała swój limit alkoholu na ten wieczór.

Kąśliwe komentarze nie poruszyły mnie. Nie poczułam złości czy wstydu. Nie liczyła się dla mnie opinia ludzi, którzy nic dla mnie nie znaczyli.

- Słyszeliście, że doktor La Blance rozbudowuje swoją klinikę? – Gospodyni od razu podrzuciła nowy temat do rozmowy.

- Idealnie. Mam nadzieję, że pojawią się kolejni specjaliści.

Niedomknięte rozdziałyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz