Rozdział 5.

153 35 0
                                    

Wystarczyło, abym usłyszała jego imię, a świat zwolnił. Najwyraźniej ten, kto kierował ludzkim losem, pragnął, aby mój krótki pobyt w rodzinnym mieście obfitował w wiele emocji.

Panicznie spojrzałam za stojącego przede mną mężczyznę. Teraz gdy wiedziałam, że był tam Ars, nie potrafiłam zrozumieć, jak mogłam go nie rozpoznać. Chociaż sylwetka towarzyszącego mu Jadena wyglądała podobnie, potrafiłam ich odróżnić nawet pod osłoną nocy.

- Przepraszam, teraz już nie księżniczka, a królowa – ironizował mężczyzna przede mną. – Pamiętasz nas? Logan Tonkin – Wskazał na siebie palcem.

- Średnio – skłamałam.

Gdy oczyma wyobraźni usunęłam z twarzy mężczyzny zarost, zobaczyłam znajomą twarz. Akurat za Loganem Tonkinem nie przepadałam w przeszłości. Często zachowywał się, jak pozbawiony zdolności myślenia troglodyta. Jaden Hamilton stanowił jego przeciwieństwo, co akurat nie było trudne. Uczyliśmy się razem w liceum i zawsze miałam go za tego dobrego. Natomiast Arsène Harding... był człowiekiem, o którym bardzo pragnęłam zapomnieć, lecz mi się nie udało.

- No proszę... nadal śliczniutka. – Nachalnie przesunął wzrokiem po mojej sylwetce. – Wybacz, że nie wpadliśmy na pogrzeb starego, ale mieliśmy coś do załatwienia.

- Wybaczam – rzuciłam, po czym zwróciłam się w kierunku motorówki. Zamierzałam ją odcumować i jak najszybciej odpłynąć.

- Gdzie się wybierasz? Długo się nie widzieliśmy. Trzeba nadrobić stracony czas. – Zaśmiał się perfidnie.

Nie zareagowałam. Skupiłam się na linie otaczającej pal przy pomoście.

- Mówię do ciebie. – Chwycił mnie za ramię, zwracając w swoją stronę.

- Zabieraj łapy! – Nie żałując siły, uderzyłam go w pierś.

- Logan. – Podszedł do nas Jaden. – Puść ją.

Popatrzyłam na mężczyznę, który w przeciwieństwie do kumpla nie wydawał się rozbawiony. Wpatrywał się w mężczyznę surowym wzrokiem. Na jego twarzy malowała się powaga, której kiedyś również mu nie brakowało.

Logan puścił mnie, poddając się Jadenowi, który odsunął go ode mnie.

- Widzę, że w Bellefont naprawdę nic się nie zmieniło. – Zerknęłam na Arsa, który stał tam, gdzie wcześniej i tylko nas obserwował. – Śmieci nadal zalegają na ulicach.

Mogłam darować sobie ten komentarz, lecz się nie powstrzymałam. Chyba chciałam, aby poczuli się gorsi ode mnie, a szczególnie Ars, który tak, jak dziesięć lat temu na polanie, teraz również tylko obserwował. Komentarz nie spodobał się Loganowi, który zrobił krok w moją stronę, lecz ponownie został powstrzymany przez Jadena.

Dokończyłam odwiązywanie liny, po czym wrzuciłam ją na pokład. Błyskawicznie znalazłam się na motorówce i odpłynęłam, nie oglądając się za siebie. Teraz miałam pewność, że chciałam, jak najszybciej opuścić miasto. Życie, które miałam w Chicago, było lepsze.

Dopłynęłam do pomostu odchodzącego od mojej posesji. Zacumowałam motorówkę i poszłam prosto do domu. Matthew nadal nie wrócił. Spojrzałam na telefon, którego ze sobą nie wzięłam. Dzwonił do mnie dwa razy, po czym zostawił wiadomość, informując, że spotkanie przedłuży się do późna, bo chcą ustalić, jak najwięcej spraw.

Poszłam pod prysznic, a następnie wróciłam do artykułu profesora Spencera. Zakreślałam kolorowym markerem najbardziej interesujące fragmenty. Jeżeli chciałam pracować z tak doskonałym specjalistą, musiałam zaznajomić się z jego technikami.

Niedomknięte rozdziałyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz