24.🌙

78 7 2
                                    

Z niecierpliwością czekałam na jakikolwiek telefon od mamy czy taty.

Minela godzina, dwie i nic.

Żadnego telefonu, ani wiadomości, a dzwoniłam już chyba do każdego.

Charlie, ciocia, rodzice a nawet do Rafaela, który zostawił mi swój numer telefonu.

I zero odzewu.

Tak jak na codzień od tygodnia siedziałam na łóżku bruneta I wpatrywalam się to w niego, to w okno gładząc delikatnie jego dłoń.

Tęsknota za rozmowami i wspólnym spędzaniem czasu z dnia na dzien narastała jeszcze bardziej.

Naprawdę nie mogłam doczekać się momentu aż otworzy oczy i ujrze te piękne błękitne oczy dla których przepadłam.

Siedząc w ciszy, wpatrywalam się w twarz bruneta. Jego siniaki stopniowo zanikały, a jego ciało ulegało regeneracji. Jednak po chwili poczulam wibracje w telefonie na co odrazu wstałam I wyszłam z sali.

Odebralam telefon I przysunęłam słuchawkę do ucha

-halo? - odezwałam się odrazu

-czeeesc! - krzyknęła Liv, na co ja aż poczułam jak moje kąciki ust wędrują w górę.

-cześć Liv - odparłam

-cześć Kochanie - odezwał się tata - wygraliśmy. Rodzeństwo Smith zostaje z nami, a ich rodzice wylądują w więzieniu. Jedziemy wlasnie do ciebie. - powiedział na co ja aż odetchnęłam z ulgą. Chciałam zobaczyć te dzieci i je przytulic.

Odrazu przytaknelam, po czym sie rozlaczylam i spowrotem weszłam  do Natana.

-Natan, twoje rodzeństwo tu jedzie - szepnęłam, po czym wzielam głębszy wdech - jestes juz bezpieczny. - powiedzialam po czym zaczelam głaskac chłopaka po policzku - damy sobie radę, kochanie - zalkalam po czym starłam łzę. Nie chciałam aby widzieli mnie w takim stanie.

Zrobilam to naprawdę w idealnym momencie bo chwilę później rodzice z dzieciakami weszli do sali.

Liv I Raf odrazu do mnie podbiegli, a ja predko ich przytuliłam.

Naprawdę z czasem zaczelam traktować te dzieci jak własne rodzeństwo I bardzo się ucieszyłam że będą już bezpieczni.

Gdy przywitałam się z rodzeństwem Natana, wtuliłam się w moich rodziców.

-dziękuję wam - wyszeptalam, na co oboje objęli mnie ramionami - naprawde dziekuje - pociagnelam nosem

-Nie ma za co malutka - powiedzisła mama po czym dała mi buziaka w czolo

-co z nim? - odezwał się nagle tata, a ja spojrzałam na Tate, po czym przeniosłam wzrok na Natana.

Wzruszyłam jedynie ramionami. Właściwie to nie znałam odpowiedzi na te pytanie.

Lekarze nie mogli nam udzielić żadnych informacji bo moi rodzice nie byli opiekunami.

Jednak w najbliższym czasie miało się to zmienić i gdy o tym myslalam zalewała mnie fala wdzięczności i ulgi.

Po rozmowie z rodzicami I rodzeństwem bruneta, po raz pierwszy od tygodnia wyszłam że szpitala.

Nie chciałam opuszczać Natana jednak już czułam się źle ze sobą i stwierdzilam ze musze doprowadzić się do porzadku.

Przez całą drogę towarzyszyła mi ekscytacja i smutek.

Te 2 emocje mieszały się że sobą jednak uczucie smutku ciagle brało gore.

Gdy weszłam do domu przywitał mnie głos Charliego.

-I jak? - krzyknal, a już po chwili ujrzalam go wychodzącego z salonu z miska chipsów.

Charlie gwałtownie sie zatrzymał i rozchylił usta w zdziwieniu.

Nim się obejrzałam byłam już w ramionach blondyna

-tesknilem - wymamrotał na co ja objelam go jeszcze mocniej.

Charlie był drugim powodem dla którego chciałam choć na chwilę wrócić do domu.

-Ja tez tesknilam - załkałam bo nie miałam już siły powstrzymywać łez. Bardzo chciałam aby wszystko było jak dawniej. Abyśmy spotkali się całą grupą, śmiali się i nie martwili beztroskim życiem.

Po wzięciu gorącego prysznica i przebrania się w nowe ciuchy oraz związaniu włosów w luźny kok, rozmawiałam z Charliem.

Nie wiem ile, bo straciłam poczucie czasu, ale chyba ponad godzinę. Potrzebowałam rozmowy z nim aby chociaż trochę oczyścić umysł.

Opowiedzialam mu wszystko co mi leżało ja sercu i wychodząc o 18 z domu czułam się juz trochę lżej.

Gdy weszłam do sali nic się nie zmieniło. Natan nadal spał, a wszyscy czuwali nad nim podczas mojej nieobecności.

Pożegnałam się z rodzicami, którzy musieli już jechać.

Chwilę po wyjściu poczułam wibrację telefonu więc wyszłam na korytarz.

-halo? - odebralam telefon, po czym przysunęłam słuchawkę do ucha

-Kochanie zapomnieliśmy Ci powiedzieć że jedziemy po rzeczy dzieciaków do ich domu, co mamy wziac Natanowi? - spytała mama, na co ja westchnęłam

-Ja... Nie wiem... może.. sami..? - zaczelam jednak nie dane było mi dokonczyc.

2 pielęgniarki wbiegly do sali Natana, a ja poczułam jak serce podchodzi mi do gardla.

-co się dzieje skarbie? - spytał tata, na co ja jedynie sie rozlaczylam.

Nie potrafiłam teraz nic powiedziec. Nie wiedziałam co się stało, a gdy chciałam wejść lekarz powiedział, że jest to teraz niemożliwe.

I tyle.

Nic więcej.

Usiadlam na podłodze przed sala trzęsąc sie ze strachu i zakładając każdy najgorszy scenariusz.

Nie miałam siły, aby nic zrobić. Poczułam jak moja głowa osuwa się, a serce wali bardzo mocno w piersi, jakby miało uciec.

I dalej właściwie już nic nie pamiętam.

Tylko ciemność, która ujrzalam po opuszczeniu powiek.

under one roof [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz