Rozdział 8

958 32 21
                                    

To właśnie dzisiaj, koniec roku szkolnego, dziwię się, że w ogóle zdałam do następnej klasy, bo nie chodziłam, ale w sumie przed tym uczyłam się w miarę dobrze i miałam dużo dobrych ocen, więc nauczyciele przepuścili mnie z litości.

Od mojego pocałunku z tym idiotą minął prawie miesiąc, zdążyłam już trochę o nim zapomnieć, bo od tamtej pory nie dawał żadnych oznak obecności wokół mnie, no czasami tylko czułam, jakby ktoś mnie obserwował, gdy wracałam do domu, lecz ignorowałam to, bo jest to pewnie przez stres tym wszystkim, zwłaszcza sytuacją z Marco, od tamtej pory nie udało mi się już zaglądnąć do jego biura, bo ciągle tylko tam siedział, a oni już nigdzie na razie nie wyjeżdżali, no właśnie, na razie, zaczynają się wakacje, a to oznacza, że mama wyjedzie z nim na wakacje beze mnie więc spróbuję znowu przeszukać jego biuro, aby dowiedzieć się więcej.

Na zakończenie roku ubrałam się zwyczajnie, czarna zwykła sukienka z długim rękawem i marszczeniem na dekolcie z małym paseczkiem koronki do połowy uda, a do tego buty na dość niskim obcasie, były one z odkrytymi palcami i miały sznureczki wiążące się na kostce.

Do mojego standardowego makijażu dodałam tylko kreski, ciemne usta robiłam już praktycznie na co dzień, bo mi się tak podobało, założyłam okulary na nos i wzięłam zwykłą czarną torebkę na srebrnym łańcuszku.

Całą drogę do szkoły czułam się obserwowana, ale ponownie to zignorowałam, na zewnątrz było całkiem ciepło, bo przecież zaczęło się już moje wymarzone lato.

Weszłam do budynku i poszłam w stronę sali, gdzie miał się odbyć apel, gdy chciałam wejść wpadłam na kogoś, a gdy podniosłam wzrok ujrzałam Dylana.

— Sory — gdy chciałam odejść ten złapał mnie za ramię, uniemożliwiając mi to — o co ci chodzi? — pytam lekko zirytowana.

— O co mi chodzi? Powiedz mi o co chodzi tobie, ignorujesz mnie i dziewczyny od prawie dwóch miesięcy, co się z tobą dzieje? Co ci zrobiliśmy? — pchnął mnie lekko na pobliską ławkę, abym tam usiadła, po czym sam usiadł obok mnie, westchnęłam wyraźnie nie chcąc z nim rozmawiać o tym ani o czymkolwiek innym.

— Jezu nic, po prostu mam lepszych przyjaciół — stwierdziłam, lecz samej nie chciało mi się w to wierzyć, oni wciągnęli mnie w to całe gówno, a ja zaczęłam ignorować przyjaciół, z którymi tak naprawdę było mi najlepiej, ale co ja mu teraz powiem? Że to przez nich? Nie uwierzy mi, a tylko stwierdzi że zrzucam winę na innych, gdzie to ja jestem jedyną winną.

— Masz na myśli tych ćpunów, z którymi ostatnio cię widziałem, naprawdę kurwa Mag? — prychnął  z uniesionymi brwiami.

— Zamknij się — wstałam i skierowałam się na salę gimnastyczną, niech się nie mieszają w nie swoje sprawy, będę się zadawać, z kim zechcę, a im nic do tego.

Po odebraniu świadectwa postanowiłam iść na cmentarz do taty, przed tym poszłam do sklepu, aby kupić mu kwiaty, znowu te cholerne uczucie obserwowania i trudno było już to zignorować, rozglądnęłam się, ale nic nie zauważyłam.

Gdy dotarłam na cmentarz zaczęło robić się ciemno, słońce zachodziło i był ładny widok, zwiędnięte kwiatki z grobu taty zdjęłam i wyrzuciłam, trochę tam ogarnęłam, żeby było czysto i postawiłam świeże kwiatki, nikt tu nie przychodził z wyjątkiem mnie, wszyscy z jego rodziny mieszkali w Anglii a mama miała go już gdzieś jakby te lata które zanim spędziła nic dla niej nie znaczyły, uklęknęłam przed grobem, a łzy spływały mi po policzkach.

— Tęsknię tato... tak bardzo tęsknię — mówię ledwie szeptem i zaczynam szlochać, najważniejsza osoba w moim życiu zginęła na zawsze, osoba która była moim autorytetem, nie było go i już nigdy nie będzie.

Nawet nie wiem, ile to trwało, straciłam poczucie czasu, zaczęło robić się już ciemno, na cmentarzu była cisza, nie było tu nikogo z wyjątkiem mnie, już nie miałam nawet siły płakać, klęczałam tam z rozmazanymi od tuszu oczami i opuchniętymi oczami od płaczu, wytarłam tyle, ile mogłam rękawem sukienki i w końcu wstałam, otrzepując kolana, wyjęłam paczkę papierosów z torebki, a następnie wyjęłam jednego umieszczając pomiędzy wargami i zapaliłam, zaciągając się dymem, usiadłam na pobliskiej ławce i paliłam zamykając oczy, gdy zaczęłam się relaksować nagle usłyszałam jakiś szelest, na co od
razu otworzyłam oczy, spojrzałam na źródło dźwięku i zamarłam, gdy zobaczyłam zarys jakiejś sylwetki.

Chyba nie wiedział, że go widzę, bo był tyłem do mnie i chował się za jednym z drzew, lecz był za nim tylko połową swojego ciała, on mnie chyba obserwował.

Chyba napewno.

Gwałtownie wstałam z ławki, rzucając papierosa na ziemię i biegłam, ile sił w nogach, nawet się za siebie nie obracałam, po prostu biegłam, jakby od tego zależało moje życie.

Bo zależało.

Czy to był ten psychopata? Chyba nie, bo ten był niższy, tamtego pamiętam jako wysokiego bydlaka, ten był ciut niższy.

***

Siedziałam z mamą i Marco w kuchni, nie odzywałam się do nich w ogóle tylko jadłam kolację składającą się z jogurtu.

— Skarbie, jutro wyjeżdżamy, mieliśmy wyjechać dopiero za dwa tygodnie, ale lot mamy już o czwartej rano, więc spodziewaj się, że od jutra rana będziesz sama w domu przez tydzień, chcieliśmy cię wziąć, ale wiesz, chcemy spędzić trochę czasu sami, następnym razem cię weźmiemy — odrzekła mama łagodnym głosem, wzruszyłam ramionami, ale w duchu byłam podekscytowana bo będę mogła lepiej sprawdzić biuro Marco.

***

Wstałam wczesnym rankiem i pierwsze co zrobiłam po przebudzeniu to wstałam z łóżka i skierowałam się do biura Marco, przed tym upewniłam się, czy aby na pewno jestem sama w domu, gdy potwierdziłam to odblokowałam biuro Marco, tak jak zrobiłam to tamtym razem.

Weszłam do środka, tym razem na biurku nie leżało nic, świetnie, przygotował się, usiadłam na jego krześle i szarpnęłam za klamkę szuflady, ale na próżno, postanowiłam poszukać tego klucza, to było dla mnie bardzo istotne, bo wtedy dowiem się prawdy o Marco.

Czułam się trochę jak w jakimś filmie kryminalnym, a i tak pewnie okaże się, że ten cały „Deadly" okaże się być tylko jego kolegą, a ja niepotrzebnie się przejmowałam, ale dopóki nie sprawdzę to się nie dowiem.

Po przeszukaniu chyba całego biura wciąż nie znalazłam kluczy, usiadłam na krześle i westchnęłam, zastanawiając się jak dostać się do tej szuflady, wiem, że mogłabym po prostu ją rozwalić, ale wtedy dowiedziałby się, że grzebałam w jego rzeczach.

Wtedy spojrzałam na mały dywanik pod biurkiem, zaglądnęłam pod niego pewna, że nic tam nie będzie, lecz gdy zobaczyłam leżący tam pojedynczy klucz, na moje usta wkradł się zwycięski uśmiech, odrazu sięgnęłam po kluczyk i otworzyłam nim szufladę. Po otworzeniu jej spojrzałam na zawartość szuflady, był tam tylko laptop, wyjęłam go i postawiłam na biurku, otwierając i odblokowując go tym samym hasłem, jakie używał do wszystkiego.

Jedna ikona aplikacji mnie szczególnie zaciekawiła, weszłam w nią i moje źrenice rozszerzyły się, gdy zobaczyłam tam „Deadly", zawahałam się po czym kliknęłam w wiadomości, to co tam zobaczyłam sprawiło, że moje serce mało co nie wyskoczyło mi z piersi, od tego kontaktu było wysłane mnóstwo moich zdjęć zrobionych z ukrycia, były to też zdjęcia z wczoraj, kiedy byłam na cmentarzu.

Moja szczęka niemal dotknęła ziemi, gdy mi opadła, musiałam chwilę się uspokoić, zanim sprawdziłam dalsze wiadomości po wysłaniu zdjęć, wiadomość wysłana od Marco „świetnie, uważaj tylko na Ghosta, on na ciebie poluje".

Kim był Ghost..?

Poczułam strach i gdy myślałam, że już gorzej być nie może zobaczyłam drugą wiadomość.

„Pamiętaj, 2 lipca ona ma zniknąć z kraju".


Wczoraj dziękowałam za 300 wyświetleń a dzisiaj mam już 400, bardzo wam dziękuję❤️❤️

Jeżeli dobrze wyjdzie to do północy wleci kolejny rozdział.

I Will Follow YOU | Dylogia Desire #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz