Rozdział XV

34 8 3
                                    

Następnego dnia siedziałam na rozgrzanym piasku, pozwalając słońcu ogrzewać moje ciało, podczas gdy chłopcy wygłupiali się w wodzie. Z uśmiechem obserwowałam ich zabawy, szczególnie rozbawiona, gdy Noel nagle z otwartej ręki uderzył Nataniela w twarz.

Zamyśliłam się, pozwalając myślom błądzić daleko od brzegu gdy nagle poczułam, jak ktoś zakrada się od tyłu, a następnie zasłonił mi oczy dłońmi. Na chwilę moje ciało zesztywniało z zaskoczenia, ale po chwili znajomy zapach perfum wypełnił powietrze wokół mnie. Zamarłam. Caleb.

Szybko odsunęłam się od niego, moje serce przyspieszyło, a dłonie zaczęły drżeć. Wstałam z piasku, próbując zebrać myśli.

— Caleb... — Zaczęłam niepewnie, czując, że ta sytuacja w każdej chwili może wymknąć się spod kontroli.

— No cześć. — Uśmiechnął się, jakby to było najbardziej naturalne spotkanie na świecie, a potem bez wahania założył kosmyk moich włosów za ucho. Automatycznie odepchnęłam jego dłoń, zerknęłam szybko za siebie, by upewnić się, że nikt tego nie zauważył. — Coś nie tak? — Zapytał, marszcząc brwi, jakby nie rozumiał, dlaczego zareagowałam tak nerwowo.

— To nie jest dobry czas, abyś tu był. — Powiedziałam, niepewnie rozglądając się dookoła.

— Dlaczego? — Jego uśmiech zniknął, a w jego oczach pojawiło się coś w rodzaju niepokoju.

— Nie jestem tutaj sama. Nie mogą cię zauważyć... — Mój głos stawał się coraz bardziej nerwowy.

— Ale kto? — Spojrzał na mnie z ciekawością i odrobiną frustracji.

Usłyszałam za sobą głos, który przyprawił mnie o dreszcze.

— Kto to jest? — Zapytał Noah, a w jego tonie wyczułam coś, co sprawiło, że krew w moich żyłach na moment zastygła.

Odwróciłam się napięta, widząc, że wszyscy stali za mną, obserwując nas.

— Nie wiem, pewnie coś sprzedaje. — Odpowiedziałam zbyt szybko, machając ręką, próbując zbyć sytuację. — Nie, nie chcemy nic kupić. — Starałam się być dyskretna, ale wiedziałam, że już jest za późno.

Nataniel zmrużył oczy, przyglądając się Calebowi z wyraźną wrogością. Widziałam, jak jego szczęka zaciska się z każdą chwilą, jakby czekał tylko na najmniejszy pretekst, żeby wybuchnąć.

— No to co, odchodzi pan, czy mamy problem? — Zapytał Noel, krzyżując ręce na piersi, a w jego głosie była wyczuwalna nutka prowokacji.

Blondyn zignorował jego ton, wciąż wpatrując się we mnie, jakby próbował coś zrozumieć.

— Nadia? — Usłyszałam swoje imię wypowiedziane przez niego.

Świetnie, wydałeś na siebie wyrok.

— Osz ty, kurwa, śmieciu! — Warknął, ruszając gwałtownie w stronę Caleba. — To z nim byłaś wczoraj, prawda?

Nie było czasu na tłumaczenia, nie było szansy, żeby wyjaśnić cokolwiek, zanim dojdzie do czegoś naprawdę złego.

— Uciekaj. — Rzuciłam cicho do chłopaka przed sobą.

— Tak, ja byłem z nią wczoraj. — Odpowiedział spokojnie. — Ty jesteś jej bratem? — Dodał, patrząc prosto na białowłosego.

Leon, który do tej pory stał obok, obserwując sytuację, napiął się jak struna. W jego oczach pojawił się chłód, jakiego jeszcze nigdy u niego nie widziałam.

— Ja jestem jej bratem. — Odpowiedział, stawiając krok do przodu.

— Więc kim on jest? — Wskazał na Nataniela, jakby naprawdę nie rozumiał, z kim ma do czynienia.

Ostatni Pocałunek 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz