Rozdział XX

48 6 8
                                    

Ślub zbliżał się wielkimi krokami. Wszystko było już niemal dopięte na ostatni guzik — zaproszenia zostały wysłane, sala udekorowana, a sukienka ślubna wisiała na wieszaku, czekając na wielki dzień. Mimo że sama wizja tego wydarzenia trochę mnie przerażała, chciałam wspierać mamę w tym wyjątkowym momencie.

Stałam w jej pokoju, patrząc, jak mama zakłada swoją suknię ślubną, żeby sprawdzić, jak się w niej prezentuje. Po tamtej burzliwej sytuacji na komisariacie udało nam się porozmawiać i wyjaśnić wszelkie nieporozumienia. Przeprosiła mnie za swoje oskarżenia, a ja przeprosiłam ją za ostre słowa. Szybko się pogodziłyśmy, bo obie wiedziałyśmy, że teraz, bardziej niż kiedykolwiek, potrzebujemy siebie nawzajem.

Mimo że cały ten ślub trochę mnie przerażał, chciałam, żeby mama wiedziała, że ją wspieram. Stałam teraz przed nią, a ona uśmiechała się do mnie z tym samym ciepłym, pełnym radości uśmiechem, który tak bardzo u niej uwielbiałam. To był ten szczery, promienny wyraz twarzy, który rzadko widziałam, kiedy była jeszcze z moim tatą. Teraz, z Samuelem, wydawała się naprawdę szczęśliwa.

— Zrób obrót! — Zaproponowałam, a mama, z uśmiechem godnym księżniczki, obróciła się wokół własnej osi, śmiejąc się cicho. Zaklaskałam w dłonie, nie mogąc ukryć zachwytu. — Wyglądasz przepięknie!

Suknia była olśniewająca, miała delikatne zdobienia, które połyskiwały w świetle, a jej krój przypominał balową suknię — tylko że w nieskazitelnej bieli. Wyglądała jak postać z bajki.

— Myślisz, że mi pasuje? — Zapytała cicho, gładząc dłonią materiał sukienki, po czym ciężko westchnęła.

Widziałam w jej oczach niepokój, jakby nagle zaczęła wątpić w swój wybór. Cały czas nerwowo poprawiała sukienkę, a to przesuwała materiał na biodrach, a to prostowała dekolt, jakby wszystko było nie na swoim miejscu.

— Mamo... — Podeszłam bliżej i delikatnie złapałam jej dłonie, przerywając te niespokojne gesty. — Wyglądasz naprawdę pięknie, uwierz mi.

Zatrzymała na mnie spojrzenie, jakby szukała potwierdzenia, ale jej oczy wciąż zdradzały stres. Wzięła głęboki wdech i kilka razy szybko zamrugała, próbując się uspokoić.

— Ale... co jeśli coś pójdzie nie tak? — Zapytała, niemal szeptem.

— Nie pójdzie. — Powiedziałam z pełnym przekonaniem. — Jesteś piękna i Samuel nie oderwie od ciebie wzroku. Będziesz wyglądać jak prawdziwa księżniczka, obiecuję.

Jej usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu, choć stres nadal wisiał w powietrzu. Widziałam jednak, że moje słowa powoli ją uspokajały. Oparła się na moment o moje ramię, a ja mocno ją przytuliłam, próbując przekazać jej, choć odrobinę swojego spokoju.

Niestety nadszedł moment, kiedy musiałam wyjść już do szkoły. Siedziałam w samochodzie obok Leona, obserwując krajobraz za oknem. Zdziwiło mnie, że dzisiaj nikt inny z nami nie jechał – ani Nataniel, ani żaden z chłopaków, którzy zwykle byli gdzieś w pobliżu.

Od tamtej wizyty na komisariacie wydawał się... oddalać. Albo to tylko moje wrażenie, ale coraz rzadziej go widywałam. Wysłałam mu kilka wiadomości, pytając, czy wpadnie do nas, czy może się spotkamy, ale jedyną odpowiedzią było krótkie „Dziś nie dam rady”. I tak już od dwóch dni. Zaczynałam się martwić, chociaż próbowałam nie okazywać tego na zewnątrz.

Westchnęłam, próbując odgonić niepokój. W duchu jednak modliłam się, żeby dzisiaj w szkole nie było tak samo, jak w ostatnich dniach. Żeby Nataniel się pojawił. Potrzebowałam go zobaczyć, choćby tylko na chwilę. Nawet jeśli miało to być tylko przelotne spojrzenie w szkolnym korytarzu, czułam, że to dałoby mi trochę spokoju.

Ostatni Pocałunek 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz