Rozdział V Część 1

292 14 6
                                    

Bóle nie były już tak intensywne, jak wcześniej. Oczywiście wciąż czułam dyskomfort, ale było to do zniesienia, znacznie bardziej znośne niż te kłujące, paraliżujące skurcze, które przeszywały mnie z samego rana. Schodząc na dół, sięgnęłam po telefon, aby sprawdzić godzinę. Ekran wskazywał trzy minuty po szesnastej. W domu panowała cisza, która jakby potwierdzała, że jestem tu zupełnie sama.

Rozglądałam się po przestronnych pokojach, nasłuchując jakiegokolwiek dźwięku, ale nie było nikogo. Wzięłam głęboki oddech i poczułam ulgę, że nie muszę znów mierzyć się z ich wzrokiem, komentarzami czy próbami „pomocy”. Cisza była teraz moim sprzymierzeńcem.

Wyjęłam z lodówki coś do jedzenia, chyba jakieś resztki z wczorajszego obiadu, a w szafce znalazłam paczkę przekąsek. W sumie nie miałam wielkiego apetytu, ale potrzebowałam czegoś, żeby złagodzić mdłości, które pojawiły się od rana. Z talerzem w ręku przeszłam do salonu i usiadłam na kanapie.

Pilot leżał na stoliku obok, więc sięgnęłam po niego i włączyłam telewizor. Po kilku chwilach przerzucania kanałów znalazłam coś, co mnie nieco rozbawiło – starą, ulubioną bajkę, którą kiedyś oglądałam jako dziecko. Może to nie był najlepszy wybór na poprawę nastroju, ale w tamtym momencie potrzebowałam ucieczki. Bajka wciągnęła mnie do swojego świata, a ja pozwoliłam sobie na chwilę odcięcia się od rzeczywistości.

Chwilami czułam, jak ból lekko nasila się, przypominając mi, że to, co działo się ze mną, wcale nie minęło, ale teraz mogłam przynajmniej oddychać. Siedziałam w półmroku, z dźwiękami bajki w tle, starając się zapomnieć o wszystkim, co wydarzyło się wcześniej, i skupić na tym, że teraz, choć przez chwilę, miałam spokój.

Spędziłam kilka godzin przed telewizorem, potem wciągnęło mnie przeglądanie telefonu – zdjęcia, wiadomości, coś na Instagramie. Z każdą minutą traciłam poczucie czasu. Gdy uniosłam wzrok, zbliżała się dwudziesta, a w domu wciąż panowała cisza. Przez chwilę zastanawiałam się, gdzie mogą być wszyscy – gdzie są chłopcy, gdzie Samuel i moja mama? Ale szybko odsunęłam te myśli.

W końcu miałam coś, co było tutaj rzadkością – spokój. Mogłam cieszyć się ciszą, w której nie było żadnych kłótni, nerwowych słów, nacisków. Byłam sama z własnymi myślami, ale pierwszy raz od dawna nie wydawały się one tak przytłaczające. W końcu mogłam oddychać swobodnie, nie martwiąc się o to, co powiedzą inni, co zrobią, co wymuszą.

Ten wieczór należał do mnie, nawet jeśli było to tylko pozorne wytchnienie. Czułam, że każda minuta ciszy była cenniejsza niż złoto. Nie wiedziałam, jak długo to potrwa, ale chciałam się tym cieszyć tak długo, jak to możliwe.

Zaczęłam się powoli nudzić. Siedzenie bezczynnie na kanapie przestało być atrakcyjne, więc wstałam i zaczęłam krążyć po domu, szukając sobie zajęcia. Chciałam czymś zająć ręce i umysł, byleby tylko nie wracać do myśli o ostatnich dniach.

Przeszłam przez salon, zahaczając wzrokiem o półki pełne książek Samuela. Podeszłam bliżej, mając nadzieję, że znajdę coś, co choć na chwilę mnie zainteresuje. Przeglądałam grzbiety książek, ale większość to były wojenne wspomnienia, książki historyczne lub jakieś biografie – wszystkie w języku hiszpańskim. Przewracałam kolejne tomy, szukając czegoś lżejszego, ale na próżno. Z każdą chwilą czułam coraz większą frustrację. Nie tego teraz potrzebowałam.

W końcu westchnęłam ciężko i odstawiłam książki z powrotem na półkę. Usiadłam na krawędzi fotela, znowu szukając jakiegoś bodźca, który wyrwie mnie z tego stanu zawieszenia. Cały dom wydawał się taki pusty, a ja nie mogłam znieść tej bezczynności. Mimo że wcześniej cieszyłam się ciszą, teraz brakowało mi czegoś... czegokolwiek, co wypełniłoby tę dziwną, duszną atmosferę.

Ostatni Pocałunek 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz