Rozdział XIX

43 6 8
                                    

Było wcześnie rano, kiedy musiałam wstać. Może była piąta? Ziewnęłam, przetarłam oczy i z trudem zwlokłam się z łóżka. Wciągnęłam na siebie wygodny komplet dresowy, po czym wzięłam swoją walizkę i wystawiłam ją przed pokojem, licząc, że któryś z chłopaków zechce ją zabrać do samochodu.

Włosy związane w niedbały kok sprawiały, że wyglądałam, jakbym dopiero co wstała z łóżka, co w zasadzie było prawdą. Do mojego pokoju wszedł Nataniel, przymykając za sobą drzwi. Zerknęłam na niego leniwie, mruknęłam niezadowolona z powodu porannej pory, a on uśmiechnął się, widząc mnie w takim stanie. Był rozkoszny z tą promienną energią, której w tym momencie mi brakowało.

Podszedł bliżej i objął moją twarz dłońmi, ściskając policzki na tyle, że z moich ust utworzył się dziubek. To było takie urocze, że nie mogłam się powstrzymać od kolejnego mruknięcia, ale i tak nie mogłam się doczekać, co jeszcze wymyśli. Białowłosy miał w sobie coś z dzieciaka — potrafił wprowadzić mnie w lepszy nastrój.

Niespodziewanie cmoknął mnie w usta. Byłam zaskoczona, ale nie mogłam znieść tego małego uśmiechu, który rozkwitł na mojej twarzy. Widząc moją reakcję, powtórzył to, a potem jeszcze raz. Każdy z tych pocałunków był jak promyk słońca, które zaczynało wschodzić za oknem, rozświetlając pokój.

Po chwili znów mnie całował, ale nie odsuwając się. Jego usta delikatnie muskały moje, a ja czułam, jak serce zaczyna bić szybciej. W końcu nie wytrzymałam i uśmiechnęłam się delikatnie. To była chwila, która sprawiła, że świat na zewnątrz stał się mniej ważny.

— Powinniśmy już iść do samochodu. — Powiedział, patrząc mi głęboko w oczy.

— Nie chcę mi się. — Odpowiedziałam, marszcząc brwi i posyłając mu lekko urażony uśmiech. W sumie wcale nie miałam ochoty na powrót do rzeczywistości.

— Mam cię zanieść? — Zapytał, a jego głos miał w sobie nutkę zabawnego wyzwania. Niespodziewanie, delikatnie złapał zębami moją wargę, co wywołało u mnie dreszcz.

— A możesz? — Rzuciłam z przymrużonym okiem, a on, jak na zawołanie, zniżył się, objął mnie w talii i podniósł.

Odruchowo owinęłam ręce wokół jego szyi, nogi owinęłam wokół bioder, a głowę położyłam na jego ramieniu, po czym zamknęłam oczy.

Jakieś dwie godziny później siedzieliśmy już w samolocie. Okno miałam zasłonięte, a ja oparłam głowę na oparciu fotela, chcąc, choć na chwilę zasnąć. Było mi strasznie niewygodnie, ale nie miałam innego wyboru.

Z trudem zdołałam przymknąć oczy, a w tle słychać było szum silników i odgłosy pasażerów. Próbując się wyciszyć, w końcu udało mi się na chwilę zasnąć.

Przebudziłam się, dopiero gdy samolotem zaczęło trząść. Turbulencje sprawiły, że od razu otworzyłam oczy, czując narastający lęk. Spojrzałam na Leona.

— Spokojnie, to nic wielkiego. — Powiedział cicho, patrząc na mnie uspokajająco, a następnie zapiął mi pas bezpieczeństwa, upewniając się, że jest dobrze zapięty.

— Zginiemy? — Zapytałam, próbując opanować narastający strach.

— Nie, to tylko chwilowe. — Delikatnie pogłaskał mnie po głowie, starając się dodać mi otuchy.

Zdezorientowana i przerażona, instynktownie złapałam za rękę swojego brata, wbijając mu paznokcie w skórę. Leon nawet nie drgnął, wiedząc, jak bardzo się bałam. Pozwolił mi ścisnąć jego rękę tak mocno, jak tego potrzebowałam, nic nie mówiąc, jedynie przyglądając się mi ze zrozumieniem. Wiedział, że to mi pomoże, choćby w najmniejszym stopniu.

Ostatni Pocałunek 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz