Rozdział XII Część 2

44 9 2
                                    

Leon zamknął mnie w pokoju, nakazując, żebym nie wychodziła, dopóki nie wróci. Ogarnęło mnie przerażenie, a w mojej głowie zaczęły pojawiać się najgorsze scenariusze. A co, jeśli planowali mnie zabić? Może właśnie teraz rozmawiali o tym, gdzie ukryć moje ciało? Przełknęłam ślinę, czując, jak dławi mnie strach.

Spojrzałam na siebie, mierząc się wzrokiem od góry do dołu. Byłam niska i szczupła jak patyczek. Ukrycie mojego martwego ciała nie sprawiłoby im żadnego problemu. Obgryzałam nerwowo paznokcie, aż poczułam, że nie zostało mi nic więcej do gryzienia. Przerzuciłam się na skórki wokół paznokci, szarpiąc je, dopóki nie zaczęły krwawić.

Co, jeśli planują zamordować Wendy i Amber? Myśl ta uderzyła mnie nagle jak cios w żołądek. O kurwa. Serce zaczęło mi bić tak szybko, że myślałam, że zaraz wyleci mi z piersi. Musiałam działać. Musiałam ostrzec dziewczyny, zanim będzie za późno.

Zerwałam się z łóżka, w panice myśląc, co zrobić. Przez chwilę wahałam się, czy naprawdę powinnam opuścić pokój, ale myśl o Wendy i Amber była silniejsza niż strach o własne życie. Nie mogę pozwolić, żeby coś im się stało.

Bez chwili namysłu otworzyłam drzwi z hukiem, wbiegając na korytarz, i nagle... zderzyłam się z czyjąś klatką piersiową. Od uderzenia mój nos zapulsował bólem. Natychmiast przyłożyłam rękę do twarzy, mając nadzieję, że z nosa nie zaczęła lecieć mi krew. Podniosłam wzrok i zobaczyłam przed sobą Noah. Stał tam, patrząc na mnie z wyrazem twarzy, który mówił, że nie spodziewał się takiej reakcji.

— A ty dokąd? — Zapytał zirytowany.

— Nie próbujcie zrobić krzywdy moim przyjaciółkom, bo... — Zawahałam się, wymachując palcem, jakby ten gest mógł ich powstrzymać.

— Bo co? — Za plecami Noah pojawił się Nataniel, a na jego twarzy malowała się wyraźna rozbawiona mina. Cieszył się całą sytuacją.

Podszedł bliżej, jego sylwetka górowała nade mną, a ja czułam, jak moje ciało automatycznie się napina. Serce biło mi jak szalone, ale stałam nieruchomo. Nawet nie byłam pewna, czy oddycham. Bałam się choćby przełknąć ślinę.

— Teraz mnie zabijecie? — Wykrztusiłam, ledwo mogąc wydobyć z siebie głos.

Na te słowa obaj wymienili spojrzenia, a potem wybuchnęli śmiechem. Ten dźwięk przeszył mnie do szpiku kości. To nie był zwykły śmiech, to był śmiech pełen kpiny.

— Och, ptaszynko... — Odezwał się białowłosy, ocierając łzy z oczu, jakby to, co właśnie powiedziałam, było najzabawniejszą rzeczą, jaką usłyszał. — Naprawdę myślisz, że gdybyśmy chcieli cię zabić, stałabyś tutaj i rozmawiała z nami?

— Ptaszynko? — Powtórzyłam, jąkając się.

— Zapomniałaś? — Zmrużył oczy, a jego uśmiech stał się jeszcze bardziej złośliwy. — Moja ptaszynka w złotej klatce. — Wyszeptał, a jego ton przyprawił mnie o dreszcze.

— Nienawidzę cię... — Wyszeptałam, patrząc mu prosto w oczy.

— Za to ja cię uwielbiam. — Uśmiechnął się szeroko, jakby moje słowa go bawiły, jakby to, co mówiłam, nie miało dla niego najmniejszego znaczenia. Podniósł mój podbródek palcem, zmuszając mnie, bym spojrzała mu w oczy. — Cały czas myślę o kolejnej wspólnej nocy. — Jego szept przeszył mnie jak lodowaty wiatr, gdy zbliżył usta do mojego ucha.

— Dlaczego jest poza pokojem? — Warknął Leon, wchodząc po schodach, a białowłosy automatycznie się odsunął o dwa kroki, jakby obawiał się gniewu swojego przyjaciela.

— Chyba miała ochotę na mały spacer. — Rzucił kpiąco Noah, z nieodłącznym uśmiechem na twarzy.

— Łabądku, spakuj kilka rzeczy. — Odezwał się Noel, a jego ton był zaskakująco bezpośredni. Spojrzałam na niego z obrzydzeniem, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam.

— Po co? — Spytałam, starając się utrzymać w sobie resztki odwagi.

— Wybieramy się na małe wakacje. — Odpowiedział Leon z wyraźnym zniecierpliwieniem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

— Że co? — Zmarszczyłam brwi, a w moim głosie dało się wyczuć dezorientację. — A co ze szkołą? Co na to mama?

— Wszystko załatwią. — Wtrącił rudowłosy. — Pakuj się.

Patrzyłam na nich jak na obcych. Wakacje? Gdzie? Dlaczego? Nie miałam żadnych informacji, a ich pewność budziła we mnie strach. Czułam, że to, co planowali, było dalekie od przyjemności.

— Ale ja nie chcę jechać. — Protestowałam, przeszukując wzrokiem ich twarze, szukając jakiejkolwiek oznaki empatii, ale nie znalazłam nic oprócz zaciśniętych ust i złośliwych spojrzeń.

— Nie pytam, czy chcesz, masz się spakować. — Rozkazał Leon, a w jego głosie nie było miejsca na sprzeciw.

— Chcecie mnie gdzieś wywieść i zabić, co? Jak najdalej, żeby nie znaleźli mojego ciała! — Wykrzyknęłam, czując, jak panika wzbiera we mnie niczym fala tsunami.

Słysząc to, mój przybrany brat westchnął ciężko i przetarł twarz dłońmi, jakby próbował znieść ciężar moich słów.

— Łabądku... Nikt nie zamierza cię skrzywdzić. — Zapewnił Noel.

Spróbował do mnie podejść, jednak cofnęłam się, jakby jego obecność była zbyt ciężka do zniesienia.

— Nie ufam wam. — Szepnęłam.

○●○●○●○●○●○●○●○●

Myślałam, że druga część będzie trochę dłuższa, ale cóż...

MIŁEGO CZYTANIA!!!

Ostatni Pocałunek 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz