Rozdział 17

73 5 2
                                    

Chwyciłem koc i przykryłem dziewczynę. Zasnęła w moim domu, a ja nie chciałem jej budzić, bo sam ją obudziłem i wyciągnąłem na tą zjebaną walkę. Nie dlatego, że nikt nie mógł tego zrobić. Oczywiście, że mógł. Ja po prostu chciałem ją zobaczyć. Jej twarz była idealna i lubiłem na nią patrzeć. Jej wyraz twarzy był wredny, a jednocześnie taki spokojny i kojący. Lubiłem z nią rozmawiać. W jej oczach widziałem wtedy obojętność, jak i chęć dyskutowania ze mną. Miała trudny charakter. Nie lubiłem jej, to musiałem przyznać. Za często wtykała nosa tam, gdzie nie powinna. W tym świecie mogło się to dla niej źle skończyć. Na razie sądziła, że jestem dziwny, ale nie miała pojęcia, że byłem dużo gorszy. Usiadłem na kanapie i przez chwilę się w nią wpatrywałem. Oddychała spokojnie, nie ruszała się.

Na prawdę zgodziła się na ten plan. Nie miała pojęcia na co dokładnie. Nie wiedziała, czym się dokładnie zajmujemy. Kim jesteśmy. A ja nie zamierzałem jej tego mówić. To miały być łatwe trzy miesiące umowy. Od pierwszych dni nie były. Znalazła w szufladzie rzeczy Michaela, który czasem przyjeżdżał do mnie na noc. Nikt nie przychodził tutaj prócz mojej rodziny, więc na chuj miałem chować te rzeczy gdzieś głębiej? Każdy z nas miał je w rękach. Używał ich. Ona jednak je znalazła i zaczęła wypytywać się czy ćpam. Co, kurwa? Nie miałem pojęcia, jak miała czelność zadać takie pytanie. Nie wiedziała, z kim rozmawia. Miałem ochotę wykrzyczeć jej, by się tym nie interesowała, ale musiałem zrobić na niej dobre wrażenie. Męczyło mnie udawanie w miarę dobrego chłopaka, którym nie byłem. Byłem jebniętym psycholem. I nie wiem czemu się tak przejąłem, gdy ojciec przekazał mi informację o tym, że mam z nią udawać związek.

Podniosłem się i ruszyłem do sypialni. Zamknąłem za sobą drzwi, by nic nie usłyszała. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się spać.

W całym pierdolonym mieszkaniu pachniało malinami.

Nawet, kurwa, moja pościel miała ich woń.

***

Usłyszałem dzwonek do drzwi, gdy piłem wodę. Odłożyłem szklankę na blat i spojrzałem w kierunku Layli, która wciąż spała. Zmieniła pozycję, a koc lekko zsunął się z jej ciała. Wciąż się nie obudziła, mimo, że kilka razy hałasowałem.

- To pewnie któryś z braciszków. - odezwał się oschle Michael, która właśnie jadł kanapkę, którą mu zrobiłem. Nie byłem jebaną kucharką, ale gdy był po walce, mogłem się w nią pobawić. Jego twarz nadal wyglądała jak balon, bo była spuchnięta. Plastry, które Layla mu wczoraj nakleiła już nie były na jego ranach, a w koszu. Gdy się przebudził od razu je wyrzucił i powiedział, że rany muszą być na powietrzu. Przyznaję, że trochę naraziłem życie Layli, zostawiając ją w jednym pomieszczeniu z moim świrniętym bratem, ale na szczęście nic się nie stało. Michael miał bzika na punkcie swojego wyglądu. Przypominam, że się bił, a gdy był po walce, wyglądał gorzej niż ja w pierwszej klasie Monster River. A wtedy na prawdę wyglądałem okropnie.

Złapałem za klamkę i dostrzegłem dwóch facetów. Victor i Darcy stali na ganku, trzymając parasolkę w rękach.

- Nawet niebo, kurwa, płaczę. - burknął Darcy i wyminął mnie, zwijając parasolkę.

Zmarszczyłem brwi i tego nie skomentowałem, ale przepuściłem w drzwiach Victora, który był ubrany w czarny garnitur. Nie umiałem sobie wyobrazić, jak mógł tak często je nosić. Ja po całym dniu miałem dość.

Wszedłem za nimi do kuchni, a oni usiedli przy wyspie kuchennej. Darcy miał mokre włosy, nie miałem pojęcia jakim cudem, skoro miał parasolkę. Ten chłopak był czasem niemożliwy.

- Dzisiaj mamy tutaj śpiącą królewnę. - odezwał się Michael i wskazał palcem do tyłu. Chodziło mu o Laylę, która nadal się, kurwa, nie obudziła. Jak można tyle spać?

Lie To MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz