Gdy po prawie dwóch godzinach, które dłużyły mi się tak bardzo, że miałam ochotę strzelić sobie w głowę, babsko za mną skończyło moją fryzurę. Byłam pewna, że wyrwała mi przynajmniej z tysiąc włosów. Miałam ochotę spalić tą dziwkę na stosie. Jednak moje włosy wyglądały zajebiście. Duży kok, dwa pasemka wypuszczone z przodu i złota korona założona na czubek mojej głowy. Makijaż też miałam cudowny. Czarne kreski, na środku powieki złoty, błyszczący cień, by pasował do sukienki. Usta miałam pomalowane jasno brązową pomadka, która idealnie dopełniała mój wygląd. Siedziałam aktualnie w staniku, bo kazali zdjąć mi górne ubrania, by pokryć rozświetlaczem moje obojczyki i dekolt. Musiałam świecić się jak psu jajca.
- I jak? - zapytała Madelyne, z którą bardzo dużo rozmawiałam. Dowiedziałam się, że ma trzydzieści dwa lata i ożeniła się z Arnoldem szybko. Ku mojemu zdziwieniu ich wesele nie było huczne. Zaskoczyło mnie to, spodziewałam się raczej wesela na całą salę weselną. Jednak było inaczej. Uwielbiała czarną kawę i pistację. Skrzywiłam się, gdy to usłyszałam, bo pistacja to był mój koszmar.
- Pięknie. - uśmiechnęłam się, bo mój wygląd na prawdę mi się podobał. - Jest idealnie. - dodałam. Bo było.
- Cieszę się. - posłała mi uśmiech. Ona za to miała na powiekach czarny cień, a grube kreski zostały namalowane czerwonym eyelinerem. Jej usta pomalowane były krwistoczerwoną pomadką, która idealnie komponowała się z jej czarnymi jak noc włosami. - Chodź, ubierzemy się.
Wstałam z krzesła i podążyłam za Mad, bo tak kazała na siebie mówić. Doszłyśmy do szafy, ale to nie na nią zwróciłam uwagę. Przed nią stały dwa stojaki z naszymi sukienkami. Moja była złota, bez ramiączek i z gorsetem, który idealnie podkreślał mój biust. Była przepiękna. Ale sukienka kobiety obok mnie sprawiła, że opadła mi, kurwa, kopara.
Była długa, sięgała do podłogi i ciągnęła się za sobą. Czerwony materiał rzucał się w oczy. Na górze również miała gorset, a na nim wiele znaków. Na samym środku znajdowała się czarna literka T, która zapewne oznaczała Torresów. Również nie miała ramiączek, ale jej dół był rozszerzony, a dół mojej sukienki szedł wzdłuż nóg i tylko lekko od nich odstawał.
- O Jezu. - powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Też tak sądzę. - odparła, a do mojej głowy wpadła jedna myśl.
- Masz ją z Angel Place? - zapytałam, na co Madelyne posłała mi zdzwione spojrzenie.
- Skąd wiesz o tym miejscu? - jej szorstki ton mnie zdziwił.
- Noah mnie tam zaprowadził. - wytłumaczyłam, a spojrzenie Mad złagodniało. - Nie wiedziałam, że takie miejsce istniało.
- Tak, jest z Angel Place. - westchnęła. Uśmiechnęła się lekko. - Ursula kochała sukienki całym swoim sercem. Połowy nigdy nawet nie miała na sobie, bo jej czas przy boku Arnolda był określony.
- Co się z nią stało? - ciekawość przejęła nade mną władzę. Znowu.
- Nie powinnaś mnie o to pytać, to nie moja sprawa. - odpowiedziała od razu, a ja skuliłam lekko głowę. Tak, czasem zadawałam pytania, które były nie na miejscu, ale zawsze się tym nie przejmowałam. Ale teraz było inaczej. Może zmarła? Coś się stało? Nie miałam pojęcia. - Jedynie Noah może odpowiedzieć ci na to pytanie.
- Wybacz, że pytałam. - uśmiechnęłam się kwaśno, ale Mad tylko machnęła ręką.
- Nic się nie stało. - skinęła głową i klasnęła w dłonie. - Ubierajmy się!
Tak jak powiedziała, tak zrobiłyśmy. Najpierw ubrałam się ja. Gdy Madelyne zapięła mi wszystkie guziki od gorsetu, ledwo mogłam oddychać. Musiałam się przyzwyczaić. Tak samo zrobiłam jej. Zapięłam jej wszystkie guziki od jej czerwonego gorsetu, ale ona nie wyglądała, jakby zaraz miała wybuchnąć. Nie chodziłam w takich kreacjach dużo razy.
CZYTASZ
Lie To Me
Romance,,Był kimś, kto nieodwracalnie zawrócił mi w głowie. " Layla Lee z pozoru miała dobre życie. Ludzie sądzili, że w jej domu jest idealnie, lecz tylko ona wiedziała, jak było na prawdę. A prawda była gorsza niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Jej ojci...