Rozdział 2

101 7 0
                                    

Noah

Czasem zastanawiałem się, jak wyglądałoby moje życie gdybym był w związku. Czy ciągle bym gdzieś z nią wychodził? Czy wieczorami mielibyśmy oglądać filmy i pochłaniać tony popcornu? Czy byłbym w stanie oddać za nią życie? Czy kochałabym ją bezgranicznie? Miałbym pokazywać się z nią na wszystkich bankietach i mówić, że jest miłością mojego pojebanego życia? To do mnie nie pasowało. 

- Dlaczego? - zapytałem ojca. - Wiesz, że to do mnie nie pasuje. Wychodzenie z jakąś dziewczyną na bal, czy na zwykłe spacery. Miłość nie jest dla mnie i dobrze o tym wiesz. Nawet udawana. 

Naprawdę go nie rozumiałem. Arnold znał mnie jak nikt inny i wiedział, że nie umiem okazywać uczuć i nie umiem kochać nikogo poza moim rodzeństwem. Nigdy nie byłem w poważnym związku, a seks traktowałem jako zabawę. 

- Bo możesz zdziałać najwięcej. Jesteś najstarszy i umiesz najlepiej manipulować. A tutaj trzeba ją zmanipulować, by się zgodziła. Nie masz z tym problemu, więc dlatego. - odpowiedział i spojrzał na resztę rodzeństwa. - Kiedy się zgodzi, zaprosimy ją na kolację. Oczywiście nie powiemy jej o całym planie, tylko o jego części. Jeśli poznałaby nasze prawdziwe zamiary, wątpię, by się zgodziła.

- Jak to jej nie powiemy? - zapytała Madelyne i wbiła w Arnolda pytające spojrzenie.

- Nie powiemy jej, że chcemy go zabić. - odparł, biorąc do ręki szklankę z wodą. - Powiemy, że musimy dowiedzieć się, jakie ma wobec nas zamiary. Nawet jak go nienawidzi, raczej nie chcę go zabić.

- Jak mam jej zaproponować tej jebany związek? - zapytałem, coraz bardziej się denerwując. - Czy ja w ogóle muszę się zgadzać? 

Ojciec popatrzył na mnie, jakbym był idiotą. Po chwili wstał z fotela, trzymając w dłoni już pustą szklankę. Byłem tak zamyślony, że nie zorientowałem się, kiedy ją opróżnił. Stanął tyłem do nas.

- To twoja decyzja. Wiesz, ile złego nam wyrządził. Wy wszyscy wiecie. Nie chciałbyś patrzeć, jak się bawimy, a on staje się czerwony jak psi chuj, bo jego córka jest z jednym z Torresów? - zapytał ochrypłym głosem, w którym było słychać tonę cynizmu. 

Czy chciałem? Wiedziałem, ile razy próbował nas zniszczyć. Pragnąłem zemsty, ale czy do tego musieliśmy wykorzystywać jego córkę? Jeśli to miało go zlikwidować, byłem w stanie to zrobić. 

- No właśnie. - dodał ojciec, bo moje milczenie wyraźnie oznaczało to, że się zgodziłem.

- Ej, ale chwila. - zaczął Darcy, przez co na niego spojrzałem. - Ten idiota nie wie, że jesteśmy najpotężniejszą mafią w całym stanie? I jedną z potężniejszych na całym kontynencie?

- Cóż... - odparł ojciec, odwracając się w naszą stronę. Uśmiech wpełzł na jego wargi. - Żyje w przekonaniu, że mało osób o tym wie. 

- Co za debil. - odpowiedział mój brat, zakrywając twarz w dłoniach. 

- Nie zaprzeczę. - powiedział Victor, na co się uśmiechnąłem.

Po chwili westchnąłem i znów skierowałem swój wzrok w stronę ojca.

- Co mam jej powiedzieć? - zapytałem.

Arnold przez chwilę milczał, aż w końcu odparł:

- Pojedziesz do jej domu jutro o dwunastej. Jej brat jest wtedy na treningu, a rodzice w pracy. Popierdolisz coś o tym, że wyrządził wiele krzywdy naszej rodzinie i po po prostu chcemy dowiedzieć się dlaczego próbuje nas zniszczyć. Dodasz, że nie chcę odpuścić mimo wielu rozmów. Zaproponujesz związek, bo wiesz, że go nienawidzi, a idealna rodzinka, którą pokazują jest tylko fikcją. Zmięknie i się zgodzi. Na koniec zaproponujesz wspólną kolację, która odbędzie się tego samego dnia o ósmej. Nie wspomnisz o tym, że chcemy go zajebać. Zrazi się. Będziesz się męczył około czterech miesięcy. 

Lie To MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz