Rozdział 14

83 8 0
                                    

- Zaprosiłaś go? - fuknęła Goodie, gdy przekroczyłam próg swojego pokoju. Podeszłam do toaletki i usiadłam na fotelu. Moja przyjaciółka stanęła obok mnie, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy w lustrze. Widziałam, że jest zdziwiona i zakłopotana. No i może lekko zdenerwowana.

- Nie. - odpowiedziałam i zaczęłam wyjmować potrzebne mi kosmetyki. 

- To dlaczego stał z tobą w kuchni z lodem przy twarzy? - zapytała, zakładając ręce na piersi.

- Bo sobie wszedł? - odparłam i zaczęłam nakładać podkład na twarz. Spojrzałam na nią i dostrzegłam jak czeka na kolejną odpowiedź. - No zajebałam mu patelnią. 

- Czemu mu, kurwa, zajebałaś patelnią? - zaśmiała się i zakryła usta dłonią. Uśmiechnęłam się i wklepałam róż w twarz.

- Bo zaszedł mnie od tyłu, a mój instynkt obronny działa znakomicie? - rozłożyłam ręce i założyłam nogę na nogę.

- Nie lubię go. - powiedziała i opadła plecami na łóżko.

- Zauważyłam. - burknęłam i nałożyłam puder na policzki.

- On jest żyrafą czy facetem? - parsknęła Lopes, na co moje kąciki również się uniosły. - No ale ładny w miarę jest, co do tego miałaś rację.

- Tym i tym. - westchnęłam i zaczęłam podkręcać rzęsy zalotką. - Jest przystojny, ale głupi. Na prawdę myślał, że nie zrobię nic, jak powiedział mi coś, gdy nawet nie wiedziałam, że jest ze mną w kuchni.

- Wiesz, możesz jeszcze zrezygno... - zaczęła, ale jej przerwałam.

- Nie, Goodie. Nie mam nic do stracenia. - warknęłam i zaczęłam tuszować rzęsy. - Gdzie są chłopcy? - zapytałam, by zmienić temat.

- Elliot pomaga Elliasowi wydalić zawartość jego żołądka. - westchnęła i podniosła się z łóżka. Złapała szczotkę do włosów i zaczęła czesać moje skołtunione pasma, za co byłam jej wdzięczna.

- Chyba na prawdę robię sobie przerwę od alkoholu. - zaświergotałam, patrząc w lustro. Nałożyłam lekki makijaż, przez co czułam się dobrze, bo ostatnio nie lubiłam nakładać pełnej tapety. Czułam się ładna, a to było najważniejsze. 

- Próbujesz oszukać siebie czy mnie? - Lopes wyjrzała zza moich pleców i spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem.

- Ale ja mówię poważnie. - zapewniłam, bo w ostatnich miesiącach przesadzałam z alkoholem.

- Jak chcesz. - wzruszyła ramionami i rzuciła szczotkę na blat toaletki. Uśmiechnęłam się, bo dziś moje włosy nie były w takim stanie, bym musiałam je prostować. 

- Tak właśnie chcę. - wstałam z miejsca i ruszyłam w stronę garderoby.

Zdecydowałam się na czarny golf, czarne obcisłe spodnie i mokasyny. Założyłam jeszcze czarny pasek, bo moja talia była dość wąska i spodnie zawsze mi w niej odstawały. Założyłam kilka pierścionków, kolczyki i bransoletkę, a naszyjnik zostawiłam ten sam, który nosiłam od ponad trzech lat. Była to zawieszka róży, którą Goodie podarowała mi na urodziny. Bardzo go lubiłam i miałam do niego sentyment. Na koniec psiknęłam się jeszcze malinowymi perfumami i wyszłam z pomieszczenia.

- Jak wyglądam? - zapytałam, a w moim pokoju zjawili się już chłopacy. Rzucili mi pytające spojrzenie, przez co przewróciłam oczami. Byli w lepszym stanie niż kilka minut temu. I nie wyglądali już jak trupy.

- Szykujesz się na rozmowę o pracę w kancelarii prawniczej? - zadrwił Elliot i oparł się o wezgłowie łóżka. 

- Nie, idę na spacer z Noahem. - odpowiedziałam, a bracia Smith o mało się nie udusili. Gdy się uspokoili, spojrzeli na mnie, jakbym ich wykastrowała.

Lie To MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz