Obudził się na metalowej ławce i odrazu przypomniał sobie, co się wczoraj wydarzyło. Złamał wiele praw,ale nie żałował tego. Mógł choć przez chwilę popatrzeć na swoją córeczke. Myśląc o niej cały czas się uśmiechał.
Siedział dalej patrząc się przed siebie. Drzwi zostały otworzone, a w nich pojawił się ochroniarz i ojciec Luka.
-Chodź synku, wracamy do domu.- oznajmił ojciec.
Chłopak wstał i ruszył w stronę drzwi. Wiedział ze jak tylko wyjdą z budynku dostanie kazanie. Czuł się jak szczeniak. Jego tata nie okazywał żadnych uczyć. Chłopak zdawał sobie sprawę z tego,że ojciec jest wściekły. Wsiedli do samochodu.
-Synu, wiesz ze niedługo jest rozprawa? Staramy się z mama jak możemy, a ty takie numery odwalasz? Oni mogą użyć to przeciwko nam. Przez twoja bezmyślność możemy stracić Nadię. Zastanawiałeś się nad tym co ty robisz?
Luke spojrzał na ojca i odpowiedział krótkie "nie". Nie czuł się na siłach aby rozpoczynać kolejna kłótnie. Wydarzenia ostatniego czasu wypraly z niego wszystkie siły. Ale to prawda. Nie zastanawiał się nad tym co robi. Działał pod wpływem impulsu i alkoholu płynącego w jego żyłach. Teraz dopiero zdal sobie sprawę z tego, co zrobił. W sumie to nie żałował niczego, ale obawiał się ze przez to nie odzyska córki. Chyba nie wytrzymałby dłużej bez niej. Utrata miłości jego życia była ogromnym ciosem w serce, a utrata dziecka spowodowałaby, że nie miałby kompletnie dla kogo żyć. Siedział w ciszy, aż do domu. Kiedy tylko zjechali na podjazd, w drzwiach pojawiła się jego matka.
-Martwilam się synku - przytuliła Luka z całej siły.
Weszli do środka. Mama spoglądala na swojego synka z troską w oczach. Wiedziała, że on nie daje sobie rady. Wiedziała, ale nie mogła nic z tym zrobić.
-to ja.. juz pójdę do siebie- wskazał ruchem ręki na swój pokój.
Ruszył w stronę swojej kryjówki. Zamknął za sobą drzwi i rzucił się na łóżko. Położył się w pozycji embrionalnej i zaczął płakać. Przerastalo go to wszystko. Nie miał siły juz żyć. Płakał nad swoim nędznym losem. Nic innego nie mógł zrobić pozostały jemu jedynie słone łzy, wydostajace się z jego oczu.***
-Proszę wstać, sąd idzie.
Odezwał się głos na sali.
Pojawili się wszyscy z jego najbliższej rodziny. Wszyscy czekali z niecierpliwością na wyrok sądu. Luke obgryzl juz swoje paznokcie do granic możliwości. Cała rozprawa trwała 3 godziny. Podczas niej przesłuchali wszystkich świadków. Sędzia przyjrzał się dowodom, które zostały przedstawione przez prawników wynajętych przez rodziców. Sędzia wstał do ogłoszenia wyroku.
-Wyrok jest jednogłośny. W związku z przedstawionymi dowodami i przesluchanymi świadkami, Sąd nie przyznaje Panu Hemmingsowi opieki nad jego córka. Nasza decyzja spowodowana jest ostatnimi wydarzeniami ze szpitala. Pan Hemmings jest nie zdolny do opieki nad córka, stanowi niebezpieczeństwo dla dziecka jak i dla innych.
Koniec rozprawy.
W głowie Luka rozbrzmiał głos jego narzeczonej "To twoja wina. Przez ciebie straciliśmy nasze dziecko. Zaufalam ci. Zaufalam. Teraz cie nienawidzę. Jak mogłeś do tego dopuścić. Nienawidzę cię!"***
Hej, hej xd
Dziś tak dramatycznie, ale mam nadzieje, że spodoba się wam :)
Zastanawiam się, czy nie zrobić dziś maratonu "Single Father". Co o tym myślicie?
CZYTASZ
Single Father (L.H)
FanfictionByła chora, wszyscy wiedzieli że może być coś nie tak. Wszyscy poza nim. Wiedziała że może nie przetrwać tej ciąży, jednak jej narzeczony nie chciał w to wierzyć. Lekarze już na początku powiedzieli ze ta ciąża ją "niszczy" lecz ona nie chciała jej...