OD AUTORKI:
Heeej, napisałam nowy rozdział, jestem dalej trochę przeziębiona, ale nie aż tak ze nie dam rady nic zrobić. Jest to najdłuższy rozdział, jaki do tej pory napisałam tak że MIŁEGO CZYTANIA. Liczę na szczera opinie dużo ☆ i komentarzy. Mam nadzieje, ze spodoba się wam :)***
Obudził się z samego rana, jeszcze przed budzikiem.
Wstał z łóżka i zaczął się przygotowywać.
Ustal przed lustrem i zaczął golić swój juz liczny zarost. Ręce mu się trzęsly przed całą tą rozprawa. Stres dawał o sobie znać, nie wiedział, czy da sobie radę i czy w połowie drogi do sądu nie ucieknie w kompletnie inna stronę. Bal się wyroku. Cholernie bal się wyroku. Obawiał się tego, że straci swoją jedyna córkę raz na zawsze. Tego by chyba nie przeżył. Ręce mu się trzęsly jak w galarecie i zacial się. Syknal. Strumień krwi wydostał się z rany. Złapał kawałek ręcznika i przyłożył do rany. Zmyl pozostałości krwi po zatamowaniu krwotoku. Spojrzał na zegarek i rzucił się jak oparzony w stronę garderoby. Wybrał jeden z najlepszych granikturow, jakie miał w szafie. Chciał wyglądać dziś dobrze i dość poważnie jak przystało na prawdziwego ojca.
Rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
Zapinajac po drodze koszule poszedł otworzyć drzwi.
"Gotowy jesteś?"
Zapytała jego siostra na powitanie.
"Tak, spokojnie nie zamierzam opuścić dzisiejszej rozprawy"
Zaśmiał się sucho.
Nie było w tym nic śmiesznego, ale chciał lekko rozładować atmosferę, co niestety się nie udało.
Poszedł spowrotem do garderoby i ubrał się porządnie.
W tym czasie jego siostra przygotowała dla niego kanapki i czekała aż wyjdzie.
"Dobrze wyglądasz, napewno wygrasz ta sprawę"
Chłopak nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się słabo.
"Boje się, Ami"
Dziewczyna doskonale to wiedziała, znała brata bardzo dobrze i znała każde jego zachowanie.
"Nie masz czego. Wygrana masz w kieszeni mowie ci."
Powiedziała tak, bo chciała żeby czul sie lepiej, ale niczego nie była pewna.
"Trzymaj, zjedz trochę przed rozprawa"
Wręczyła jemu talerz z kanapkami.
"Dzięki, ale nie mam apetytu. Zjem później"
Odstawil talerz i wstał od stołu.
"Możemy już ruszać? Nie chce się spóźnić"
"Jasne"
Wyszli z domu. Luke zamknął drzwi i poszli do samochodu Ami.
Zajęli swoje miejsca i ruszyli w drogę.
Do sądu mieli niecałe 40 minut drogi.
Nie jest tak daleko, ale chłopak z każdym mijanym kilometrem stresowal się coraz bardziej. Może to nienormalne, ale zaczął gryźć nadgarstki. Wyglądał jak psychopata, ale pomagało mu się to odstresowac. Nie obchodził go otaczający go świat. Teraz liczy się Nadia, jego wspaniała córeczka.
Wszystko by było idealnie, gdyby nie to że utknęli w korku. Za nimi było dopiero 15 minut drogi i juz przydarzyło im się takie coś.
"Cholera"
Uderzył w deskę rozdzielcza.
"Spokojnie, zdarzymy na czas"
Uspokajala go jego siostra. Jednocześnie prowadząc samochód poruszający się w ślimaczym tempie.
Chłopak ledwo trzymał nerwy na wodzy. Nie chciał wybuchnąć niepohamowana agresja lub znów załamać się i zacząć płakać.
"Musze tam zdążyć Ami, musze"
Spojrzał na zegarek i dostrzegł ze zostało jedynie 10 minut do rozpoczęcia rozprawy.
"Nie zdążymy. My nie zdążymy."
W napływie agresji otworzył drzwi i wyskoczył z samochodu biegiem.
Rozejrzał się i wiedział już ze ten korek się szybko nie skończy. Pech go prześladuje od samego rana. Ktoś chce, żeby Luke poprostu nie dotarł na ta cholerna rozprawę w sądzie. Lecz on się nie poddaje. Wbrew swoim przeciwnosciom losu ruszył dalej.
Biegł na skróty, jak tylko się dało. Musiał zdążyć. Musiał. Adrenalina buzowala w jego żyłach. Biegł ile sił w nogach. Był mocno zmotywowany do tego, aby tam dotrzeć na czas. Nie była to wcale krótka droga, ale wiedział, a raczej miał nadzieję że jednak wszystko mu się uda. Kiedy zza budynków ujrzał jedna z wierzy znajdujących się przy sądzie, pewien rodzaj radości powstał w jego sercu. Ruszył rownomiernym tempem do miejsca docelowego, kiedy już się tam znalazł wbiegł szybko po schodach na odpowiednie piętro.
Ostatni raz spojrzał na swój zegarek i był z siebie dumny zostało 3 minuty do rozprawy a on jest na miejscu i juz widzi swojego adwokata i rodziców. Cieszył się niezmiernie się cieszył. Liczył tez, ze rozprawa przebiegnie zgodnie z planem i odzyska córeczke.
"Gdzie ty byłeś tyle czasu, dlaczego nie odbierasz od nas telefonów?"
Jego rodzice zaatakowali go pytaniami.
Luke wzruszył ramionami i odpowiedział im.
"Staliśmy w korku z Ami, a kiedy coraz bardziej zbliżała się godzina rozprawy, poprostu wbiegłem z tego samochodu, nie zabierajac niczego i poprostu ruszyłem tutaj"
Wszyscy razem skineli głowami.
"Stresujesz się"
zauważył ojciec.
"Bo to jest jakieś nienormalne.. mój dzieciak w szpitalu leży, a ja mam się wloczyc po sądach i udowadniać komuś coś..."
Westchnął zrezygnowany.
"Bo chyba nie zabiorą mi dziecka prawda?"
Poczuł ze agresja znów w nim wzrasta. Cholera Luke co z tobą.
"Spokojnie, spokojnie, nie wiem co takiego musiałoby się stać, nie wiem co takiego musiałbyś zrobić, żeby Ci zabrali córkę"
Powiedział prawnik.
"A teraz chodźmy juz na salę, bo spóźnimy się na rozprawę"
Weszli do środka, wszedł sąd i wszyscy zajęli swoje miejsca.
Luke został poproszony do złożenia zeznań przed sądem. Po zadaniu kilku podstawowych pytań i pouczeniu go,że przed sądem mówi się tylko prawdę, przeszli do bardziej konkretnych pytań.
"Czy pan pracuje, a jeśli tak, to jak pan zamierza połączyć prace zawodowa z wychowaniem dziecka?"
"Wysoki sądzie, pracuje w klubie sportowym. Jestem zawodowym siatkarzem i całkiem dobrze zarabiam. Na ten sezon zrezygnowałem z gry, żeby móc zająć się córka, a jeśli coś się wydarzy, to zawsze mogę liczyć na moja siostrę, która jest pielęgniarka i rodziców, którzy zawsze mi pomogą, w ostateczności zatrudnię opiekunkę."
Luke zwinne odpowiadał na zadane mu pytania. żadne nie sprawiało mu problemu.
"Jakie są pana warunki mieszkaniowe?"
"Mam dość duży dom na wybrzeżu"
"Dziękuję panu"
Chłopak mógł już wrócić na swoje miejsce. Odetchnąl z ulgą, bo pot zalewal juz całe jego ciało ze stresu
"Na świadka poproszę opiekuna prawnego Nadii Brown profesora Jasona Clifforda."
Młody mężczyzna wiedział już, że wypowiedź tego faceta może przynieść kłopoty. To on oberwal od Luka, kiedy pijany Wtargnął na teren szpitala.
"Jaki jest stan zdrowia dziecka?"
"Stabilny"
"Jak długo jeszcze dziewczynka będzie przebywać w szpitalu?"
"Szacuje, że dziecko może u nas przebywać na oddziale jeszcze kilka tygodni"
"Jest jakiś plan leczenia dziewczynki po wyjściu ze szpitala?"
"Jeśli stan dziewczynki będzie stabilny, to nie będzie potrzebne. W pierwszym roku życia dziecka potrzebna jest dokładna diagnostyka i oczywiście wizyty u specjalistów"
"Czy pan Luke Hemmings będzie musiał wykonywać jakieś szczególne obowiązki związane z opieką nad dzieckiem?"
"Nie, specjalnych nie.
Biorąc pod uwagę dobro dziecka, nie jestem pewien, czy nie będzie problemu z tymi podstawowymi"
"Może pan wyjaśnić, lub nawiązać do czegoś, do czego pan zmierza?"
"Kilka tygodniu temu Pan Hemmings Wtargnął na oddział szpitala w stanie nietrzeźwości i ochroniarze musieli go zabierać z oddziału. Zauważyłem, że chłopak jest dość agresywny i nie wiem czy to będzie dobre dla dziecka. Rozumiem to jak pan ciężko to przeżywa i w jakiej ciężkiej sytuacji pan się znalazł, ale właśnie w związku z tym nie jestem pewien, czy w chwili obecnej jest w stanie zaopiekować się tak małym dzieckiem i nie jestem pewien czy pan Hemmings jest zrównoważony psychicznie"
W tej chwili Luke miał ochotę się rozplakac i w jego głowie bladzila tylko jedna myśl "nie odzyskam jej nie odzyskam jej" panika budziala się w nim. Cholernie się bał wyroku. Wiedziała jednak ze musi to wygrać dla Nadii ale jednocześnie dla Chloe.
Ogłoszono, że mają wstać. Sąd będzie ogłaszać wyrok.
"Sąd postanowia, punkt 1 przyznać Lukowi Hemmingsowi opiekę nad dzieckiem Nadia Brown urodzona 1 marca 2015 roku. Punkt 2 ograniczy władze rodzicielska nad maloletnia corka poprzez ustanowienie kuratora sądowego.
Sąd okręgowy ustalił, że Luke Hemmings jest ojcem małoletniej Nadii Brown, zebrany w niniejszej sprawie materiał dowodowy wskazuje, że maloletnia Nadia Brown powinna być wychowywana przez uczestnika postępowania,jednak kierując się dobrem dziecko, z uwagi na jego stan zdrowia i wiek, sąd postanowia ograniczyć te władze poprzez ustanowienie kuratora sądowego. W ocenie sądu, nie jest to środek nazbyt uciążliwy, a ma na celu wyłącznie zapewnienie tego, że uczestnik postępowania będzie należycie te władze sprawował."
Luke Odetchnąl z ulgą. Nareszcie jego córeczka będzie razem z
NIM. W końcu będą razem i będzie mógł stworzyć dla niej rodzinę, co prawda nie pełna, ale jednak rodzinę. Radość wypełniła całe jego serce. Czuł ze Chloe jest z niego dumna. Nareszcie całą tą rozprawa zakończyła się i może wyjść z tej sali NARESZCIE.
Opuścili sale. Pod drzwiami sali czekał na niego lekarz, który odbierał poród. Luke nie wiedział skąd on się tu wziął, ale przywitał się z nim i poszedł dalej.
"Zaczekaj."
Odezwał się twardy głos za nim
Chłopak odwrócił się w jego stronę zdziwiony.
"Przyjechałem tutaj specjalnie,żeby powiedzieć ci coś, co powiedziała mi twoja dziewczyna zanim odeszła"
Luke patrzył na niego wyczekujaco i jednocześnie był bardzo ciekawy o co chodzi.
"Powiedziała, że nawet jeśli odejdzie, chce żebyś odnalazł nowa miłość swojego życia, żebyś wychował wasza córeczke na porządna kobietę. Chciała również, abyś odwiedził jej rodziców, którzy byli a może nawet dalej są przeciwni waszemu związkowi i przedstawił im ich wnuczke. I już ostatnia rzecz, która mi powiedziała to to, żebyś koniecznie zajrzał do szuflady w jej biurku. Podobno jest tam coś bardzo ważnego. Gratuluję wygranej sprawy".
Powiedział i poprostu odszedł, jakby wcześniej go tu nie było. Jakby Luke z nikim nie rozmawiał. Rozpłynal się w powietrzu.
Luke otrząsnąl się z transu, w którym przez moment był i teraz już wiedział, że musi wykonać ostanie życzenia Chloe. Musi chociaż to dla niej zrobić.
Dotarł do samochodu rodziców. Jego rodzicielka rzuciła się jemu na szyję. "Wygrałeś synku, udało ci sie.
Teraz musisz wykorzystać jakoś ten czas kiedy Nadia jest jeszcze w szpitalu, musisz odpocząć, pozbierać się"
"Nie mamo"
Pokręcił przeczaco głową.
"Jutro jadę do starego mieszkania, musze zabrać stamtąd kilka rzeczy"
CZYTASZ
Single Father (L.H)
FanfictionByła chora, wszyscy wiedzieli że może być coś nie tak. Wszyscy poza nim. Wiedziała że może nie przetrwać tej ciąży, jednak jej narzeczony nie chciał w to wierzyć. Lekarze już na początku powiedzieli ze ta ciąża ją "niszczy" lecz ona nie chciała jej...