Luke siedział właśnie w pokoju prezesa, rozmawiali sobie w sumie o wszystkim, ale chłopak bardzo chciał znać odpowiedź na pytanie, czy może już wrócić do gry. Chciałby znów odczuwać te wszystkie emocje, po wygranej, po porażce. Chciałby znów mieć swoja cała zespołowa rodzinę w komplecie. Wiedział jednak, że przez to znowu pojawią się problemy. Jego aktualny dom znajduje sie kilka godzin drogi stąd, więc musiałby wrócić do swojego poprzedniego mieszkania albo musiałby znaleźć coś nowego i co teraz z Alison. Takie myśli krążyły po jego głowie.
-Ona jest przeurocza
Zaśmiał się prezes. Był on dla nas jak taki ojciec z zasadami, nieugięty, za to nasz trener był dla nas jak matka, bardziej wyrozumiały, ale mimo wszystko konsekwentny.
- Potrafi też być urwisem.
Zaśmiał sie Luke.
-Właściwie, to przyszedłem tutaj porozmawiac o moim powrocie do drużyny, wiem, ze macie już kogos na zastępstwo za mnie, ale mogę grać też w składzie rezerwowym. Chciałbym po prostu wrócić do tego, szczerze mówiąc brakuje mi tego jak cholera. Siatkówka to moje życie raczej nic tego nie zmieni.
- Luke, rozumiem ciebie, zawsze byłeś jednym z najlepszych zawodników w naszej drużynie, ale mamy pełny skład i nie mamy pieniędzy na wynajęcie kolejnego zawodnika. Nasz klub ma troche problemów ostatnio. Nie wygrywamy już większości meczów, jest coraz słabiej, a niektórzy sponsorzy sie wykruszają. Nie jest tak kolorowo.
-Może jeśli wróce, będzie lepiej. Ich dawny kapitan powróci, może to ich zmobilizuje.
-Luke naprawde nie moge.
Zdenerwowało to w sumie chłopaka, ale nie chciał tego pokazać po sobie, zachował kamienna twarz, posiedział jeszcze chwile tam i wyszedł z budynku. Ruszył na parking i pierwsze na co trafił był kosz na śmieci. Hemmings nie myśląc wyżył sie na tym. Kopał śmietnik z całej siły, ale chyba niezbyt to jemu pomogło. W tle można było usłyszeć potworny płacz jego córeczki w nosidełku. Luke wyrwał się z transu i zaczął uspokajać swoje dziecko.
Nie wiedział co ma teraz zrobić, bardzo chciał wrócić do tej gry, ale w tym klubie nie ma już szans. Bedzie musiał poszukać szczęścia gdzieś indziej, rozejrzeć sie za jakimś dobrym klubem bliżej swojego domu. Błądził po mieście i postanowił odwiedzić swojego przyjaciela. Z Calumem przyjaźnili się tak naprawdę od zawsze. Bawili się razem w piaskownicy, razem kończyli wszystkie szkoły, razem imprezowali, a w końcu nawet razem skończyli w jednym klubie.
Zatrzymał sie przed wysoki budynkiem i ruszył dobrze mu znaną drogą do domofonu. Przycisnął guzik i zadzwonił do mieszkania. Musiał poczekać chwile, zanim usłyszał głos po drugiej stronie. Calum ewidentnie byl zaskoczony wizytą jego przyjaciela. Po charakterystycznym odgłosie otwierania drzwi, Luke otworzył je i ruszył schodami na górę razem z córeczką i pupilem.
CZYTASZ
Single Father (L.H)
FanfictionByła chora, wszyscy wiedzieli że może być coś nie tak. Wszyscy poza nim. Wiedziała że może nie przetrwać tej ciąży, jednak jej narzeczony nie chciał w to wierzyć. Lekarze już na początku powiedzieli ze ta ciąża ją "niszczy" lecz ona nie chciała jej...