Rozdział III

3K 170 7
                                    

Przychodził do córki codziennie, jednak od tego czasu, kiedy pani doktor wpuściła go do córki nikt inny się nad nim nie zlitowal. Siedział całymi dniami przed drzwiami oddziału i czekał na litość innych. Jego rodzice zajęli się sprawą dostania praw do opieki nad ich wnuczka. Luke załamywal się z dnia na dzień coraz bardziej. Nie miał już żadnego kontaktu z otaczającym go światem. Pogrążal się w smutku. Budziła się w nim rozpacz. Jego wygląd tez nie był najlepszy. Wyglądał jak psu z gardła wyjęty. Często znikał wieczorami. Zaszywal się wtedy w barze i zapijal smutki. Staczal się na samo dno. Obudzil się rano na jakimś przystanku. Odczuwał ogromny ból głowy, kac zaczął dawać o sobie znać. Na chwiejnych nogach ruszył w stronę szpitala. Po drodze sprawdził jeszcze swój telefon. 50 nieodebranych połączeń i 20 wiadomości. Wszyscy martwili się o niego. Jego matka nie mogła spać po nocach. Martwila się o swoje dziecko.Luke nie raczył nawet napisać krótkiej wiadomości, że żyje i wszystko z nim w porządku. Nie miał siły rozmawiać z kimkolwiek. Nie był gotowy na to wszystko. Miał dość. Jego nowym przyjacielem i rodzina stał się alkohol. Zajrzał jeszcze do monopolowego. Kupił jakaś wódkę. Pił ja po drodze jak zwykły soczek. Nic dziwnego, że do szpitala doszedł juz nieźle wstawiony. Alkohol dodawał jemu odwagi. Wtargnął na oddział dziecięcy i zaczął biegać po każdej z sal w poszukiwaniu swojego dziecka. Lekarz który wszedł jemu w drogę, został mocno uderzony w twarz. Przewrócił się, a z jego nosa sączyła się krew. Nos byl zlamany. Jakaś pielęgniarka podbiegł do niego i chciała jemu pomoc. Nikt więcej nie odważył się wejść jemu w drogę. Nikt nie chciał ryzykować swojego życia.  Zdesperowany chłopak dalej szukał swojej córki. Kiedy już ja znalazł wbiegł do sali i zaczął płakać.  Szlochal jak małe dziecko. Łzy wpływały z jego oczu strumieniami, a on tylko stał i patrzył na swoje dziecko. Podziwial jej piekno. Kiedy ja widzial, czul sie jakby patrzyl na swoja zmarla narzeczoną. Były identyczne, a Nadia była młodsza wersja Chloe. Widzial juz ze w przyszłości jego córka nie będzie mogła się opedzic od adoratorow, a on będzie jej stróżem i będzie bronił jej przed wszystkimi. Na samą myśl o tym chłopak się uśmiechnął. Jak bardzo dziwnie musiało to wyglądać? Płakał i uśmiechał się jednocześnie. Kochał swoją jedyna córeczke ponad życie. Obserwował ja, jak słodko śpi. Chciał ją przytulic i patrzeć na nią całymi dniami. Była jego najwspanialszym darem.  Nie dane jednak  było tej chwili trwać wiecznie. Kilka sekund później wbiegłam ochrona i zabrała ojca, który łamie wszystkie możliwe przepisy, aby choć na chwilę zobaczyć swoje dziecko. Zaczął się szarpać i wyrywać. Nic to nie przyniosło, jedynie oberwal od muskluarnych mężczyzn. Sprowadzili go na sam dół i zamknęli w celi jak najgorszego przestępcę.

***
Jest dość późno, ale moja wena jak zwykle budzi sie w nocy
Mam nadzieje, ze spodoba się wam :)
Pozdrawiam i do następnego

Single Father (L.H)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz