Rozdział II

4.1K 192 6
                                    

Zobaczył ja. Była piękna. Tak bardzo przypominała jemu jej matkę. To chyba niemożliwe, ale czuł przy sobie obecność Chloe. Widzial swoja córeczke tylko raz. Później odwieźli ja do specjalistycznego szpital. Pojechał za nimi,ale tam tam już niestety dowiedzieli się ze nie jest mężem Chloe i nie jest prawnym opiekunem Nadii. Nie chcieli go do niej wpuścić. Popadal w depresję, kompletnie odłaczyl się od społeczeństwa, przestał pojawiać się na treningach. Stał się trochę bardziej zagubiony, do tej pory to Chloe pomagała jemu się odnaleźć a teraz teraz nie miał nikogo..nikogo poza tym maluszkiem do którego nikt nie chciał go wpuścić. Mieszkał w wynajętym pokoju w hotelu, wspierali go koledzy z drużyny, nie mogli się pojawić tutaj, żeby go wesprzeć ale mentalnie byli przy nim. Lada moment mieli pojawić się jego rodzice, kto po nich zadzwonił -nie wiadomo. Pewnie któryś z kolegów z drużyny. Kolejny dzień przyszedł do szpital, ale jedyne co mógł to stać przy drzwiach oddziału, nikt dalej go nie chciał wpuścić. To potworne co prawo w tym kraju wyprawia. Ojciec nie może wejść do własnego dziecka. Przychodził tu odkąd tylko Nadię  przywieźli tutaj. Drugi dzień czatowal przy drzwiach. Może ktoś w końcu się nad nim zlituje. Usiadł na krzesle. schował twarz w dłoniach, pojedyncze łzy spływały po jego twarzy. Miał być silny, miał nigdy nie okazywać słabości i miał nie płakać. Poczuł drobna dłoń obejmująca go
-Nie płacz synku, nie płacz.
Samoistnie łzy zaczęły wypływać strumieniami  z jego oczu.
-Mamo, ona umarla.. moja Chloe nie żyje
Wtulil się w jej ramiona, a ona przytuliła go do siebie mocniej.
-Wiem synku, ja to wszystko wiem. Ale nie płacz juz słoneczko.
Nic nie mówił siedział poprostu wtulony w ramiona swej rodzicielki. Kochał ja mocno, była jedną z najważniejszych kobiet w jego życiu.
odsunął się powoli od niej przetarl oczy i spojrzał  w górę, zobaczył swoje siostry i ojca. W ich oczach było widać troskę,współczucie i ból.  Obie dziewczyny przytuliły się do brata
-Jak się trzymasz braciszku?
Zagadnela starsza. Poruszył nieznacznie ramionami.
-Kiepsko, jak widać.
Przytuliła go mocno.
Teraz przyszedł czas na ojca. Przywitali się i usiedli na krzesełkach
-Pamiętaj synu, mężczyzna płacze tylko z dwóch powodów: pierwszy- utrata miłości swojego życia, Drugi - śmierć dziecka . Chloe  nie żyje, nic nie przywróci jej życia, ale masz córkę o którą musisz walczyć. My ci pomożemy, załatwimy najlepszych prawników. Ty się tym nie przejmuj.  A teraz idź tam i poproś lekarza o to żebyś mógł zobaczyć córkę.
-Nie ma szans, nie chcą mnie tam wpuścić.
-Spróbuj jeszcze raz.
Zachęcał go ojciec.
Chłopak wstał i wszedł na oddział.
Zapukał do pokoju lekarza i wszedł do środka.
-Dzień dobry
Młoda lekarka spojrzała na niego znad swojego biurka
-Dzień dobry,w czym mogę pomóc?
-Mam do pani nietypowa prośbę, mógłbym zobaczyć moja córkę?
-Ahh to przed Panem tak wszyscy mnie przestrzegali że nie można tu pana wpuszczać.-zaśmiała się bez humoru- Przykro mi, ale to niemożliwe.
-Proszę tylko na moment.. ja nie mam już dla kogo żyć. Chce ja tylko zobaczyć.
Widać było zakłopotanie na twarzy dziewczyny. Nie wiedziała jak ma postąpić. W świetle prawa nie może jego tutaj wpuścić, ale jako zwykły człowiek rozumie co on musi przeżywać.
Kobieta nieznacznie skinela głową.
Nie zważając na problemy jakie mogą później z tego wyniknąć.
-Dobrze, zaprowadze pana
Wstała od biurka.
-Proszę za mną
Szli przez długi korytarz. On myślał tylko o jednym co będzie kiedy ja zobaczy. Jak się zachowa. Tak bardzo chciał ją zobaczyć, a teraz się boi.
- Tylko proszę umyc ręce i założyć fartuch Wskazala na miejsce, w ktorym ma to wykonać .
Luke wykonał wszystko to co jemu kazała i wrócił aby wejść do córki.
Spojrzał na lekarza znaczącą. Ona tylko skinela głową. Wszedł do niej. Zaraz ja zobaczy. Podszedł do inkubatora. Dotknął malutkiej rączki swojej córeczki. Ona się lekko rozbudzila. Radość napełnia jego serce. Znów czul jakby ktoś był obok niego.
-Wiesz co córeczki, dziś śniła mi się twoja mamusia, powiedziała mi ze teraz będzie juz wszystko dobrze ze będziemy super zespołem.
Łzy spływały po jego policzkach.
-Opowiadała mi o tym ze będzie się nami opiekować z góry, że zawsze z nami będzie. Powiedziała tez ze bardzo ciebie kocha.

Jego serce zabiło mocniej. Łzy spływały niczym z rwacej rzeki. Miał wrażenie ze Nadia się do niego
uśmiechnęła. Może to była prawda a może poprostu to wymysł jego wyobraźni. Nie wiedział w tej chwili co sie dzieje. Wiedział jedynie ze wydarzenia ostatnich dni wywrocily jego życie do góry nogami. Chloe nie było już z nim i nigdy nie będzie,  jednak czul jej obecność. Czuł jakby jej duch zawsze z nim był, tak jak to obiecała jemu we śnie. Stała się jego aniołem stróżem.
 
****
Hej :D Wiem, że jest już późno, ale tak jakoś wena mnie złapała. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, rozdział jest niesprawdzony. Mam nadzieje, ze spodoba się wam :) Do następnego

Single Father (L.H)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz