Patrzyłam na Tonnego. Dusił się dławiąc własną krwią, z która jakimś cudem łączyła się ropa. Podziwiam Jeffa. Z taką łatwością zabija innych. Jest taki opanowany.Ja po prost nie potrafię. Nie umiem nikomu odebrać najcenniejszego daru od boga. Życie. - Spojrzałam na Jeffreya.- Patrzyła na mnie tak dziwnie. Przełknęłam gulę w gardle.
- O co chodzi?- Zaczęłam.
- Zostań tu. Ja pójdę spalić jego zwłoki.- Wstałam na równe nogi.
- Ale............on w ciąż żyje.- Miałam cichą nadzieje, że tak jest ale nie było.Jedna czarna łza spłynęła mi po policzku rozmazując makijaż.
- Przynajmniej nie będzie sprawiał problemu. Nie ruszaj się z tond.- Pokiwałam głową na tak. Jeff wyszedł nosząc na plecach zwłoki. Ani jena kropla krwi nie kapnęła na podłogę. Bezwładnie opadłam na łóżko chowając głowę w ramiona. Chyba rozmazałam już cały makijaż. Dobra. Nie mogę robić scen. Jestem przecież twarda. Nie zgrabnie wstałam i poszłam do pokojo-szafy. Zdjęłam bluzę i ubrałam zwykły czarny podkoszulek i jeansowe krótkie spodenki. Noże wrzuciłam do walizki i zasunęłam suwak. Buty i skarpetki rzuciłam gdzieś w kont. Włosy rozpuściłam i zmyłam resztki makijażu. Skrzyżowałam ręce. Powoli stawiałam krok za krokiem w stronę łóżka patrząc się w swoje stopy. - Już jestem.- Odwróciłam się w stronę drzwi , gdzie stał Jeff. Mój wyraz twarzy przypominał minę zbitego psa. Podeszłam do niego z wolna. Lewą dłonią dotknęłam jego czarnych włosów do ramion. Przejechałam po nich ręką. Poprawiłam nie sforny kosmyk za jego ucho.
- Dlaczego to robisz?Dlaczego zabijasz?
- Ponieważ sprawia mi to przyjemność.- Głośno westchnęłam.
- A co jeszcze sprawia ci przyjemność?
- Patrzenie na ciebie................ I nie tylko.- Położył głowę na moim prawym ramieniu. Ręką odgarnął mi włosy na bok i zaczął całować po szyi. Dłonie ułożył na mojej tali. Przyciągnęłam go bliżej siebie. Powoli cofaliśmy się w stronę łóżka. Jeff wziął mnie na ręce i delikatnie położył. Leżał centralnie na mnie. Ściągnął swoją białą bluzę , która w niektórych miejscach była czerwona od krwi i rzucił w bok. Pod spodem miał białą koszulkę bez rękawów. Delikatnie musnął moje usta swoimi , a następnie zaczął je namiętnie całować. Ja jeszcze bardziej pogłębiałam pocałunki. W końcu się od siebie oderwaliśmy dysząc. Przejechałam dłonią po swoich ustach i spojrzałam na nią , a potem na Jeffa. Byłam cała w krwi.
- Jeff.......czy ty ciągle sobie robisz te nacięcia na twarzy? - On również był cały we krwi.
- Tak.
- Przestań.
- Niby dlaczego. Przecież to ja sobie robię krzywdę , a nie tobie. - Pokręciłam głową.
- Jeśli sprawiasz sobie ból , to ranisz i mnie. - Założyłam żelazny uścisk na jego szyję. - Proszę cię. Przestań.
- Zrobił bym dla ciebie wszystko.....- Pogłaskał mnie po głowie.- Ale tego zrobić nie mogę. - łzy spłynęły mi po policzkach.
- Zależy mi na tobie. - Puściłam go. Patrzyłam mu prosto w oczy. Piwne kontra białe.
- I Love You.- Dwoma palcami uniósł moją brodę do góry. Poczułam smak jego krwi. Jednak dalej nie przestawaliśmy się całować. Zdjęłam swój podkoszulek, a Jeff mi spodenki. Killer ściągnął swoją bluzkę , spodnie , buty itp. Miał na sobie same bokserki. Ma taką umięśnioną klatkę. Jeff wstał , aby zgasić światło i zamknąć drzwi. Jeszcze nam tu brakuje cioci. Ja szybciutko weszłam pod kołdrę. Jeff załapał o co chodzi. On również zrobił to samo. Leżeliśmy przytuleni do siebie. Jedną ręką oplatywał moją talię trzymając mnie przy sobie , a drugą podtrzymywał swoją głowę. Uważnie patrzył na mnie. Podniosłam głowę.
- I Love You.- Szepnęłam w jego usta. Jeff zaczął namiętnie całować moje ciało od szyi w dół.
Językiem zaczął lizać moje szwy na brzuchu. Jęknęłam cicho. Złapał mnie za nadgarstki i pociągnął do siebie. Po wymianie spojrzeń zaczęłam powoli całować mu twarz, szyję, umięśnioną klatkę i schodząc coraz niżej i niżej.........
CZYTASZ
Jeff The Killer
FanfictionJeff. Aktualnie znany jako morderca z zimną krwią. Pewnego dnia nie może zabić pewnej osoby. Nie dlatego , że ucieka i nie dokańcza dzieła.Nie. Dlatego ,że poznaje nowe uczucie . O wiele lepsze niż przyjemność z zabijania. Dla niego zwykłe ,,I Love...