W pośpiechu wparowałam do komnaty i ubrałam suknię leżącą na łóżku. Do tego założyłam pantofelki stojące pod szafą. Stanęłam przy lustrze stojącym przy ścianie. Związałam moje białe włosy w kok, a na ramiona położyłam białą chustę ozdobioną białymi kwiatami. Sama nie dowierzałam jak ja wyglądam.
Pokręciłam głową zmieszana i znudzona. To całe udawanie bardzo mnie denerwowało. Nie mogłam być sobą. Tą złą Agnes. Teraz cały czas muszę grać Anne Quolth
Wzięłam głęboki wdech i wyszłam z gracją z komnaty, po czym rozejrzałam się po korytarzu. Przekręciłam głowę w prawo i w lewo, zerkając na każdy zakątek oświetlonej drogi. Było pusto, dlatego też zaczęłam biec by się nie spóźnić. Szybko schodziłam ze schodów i stanęłam na parterze, którego jeszcze nie widziałam. Musiałam pomylić drogę. Wyprostowałam się, otrzepałam sukienkę i ruszyłam w stronę sali, gdzie słychać było gwar. Pchnęłam wielkie drzwi i stanęłam w progu. Nikt nie zauważył mojego spóźnienia. Kroczyłam po czerwonym dywanie, który ciągnął się przez środek sali,aż do przeogromnego stołu w kształcie litery ,,U''. Nagle zatrzymał mnie elegancko ubrany mężczyzna, odwrócił mnie do króla i królowej, którzy stali na samym środku.
- Anna Quolth z Barthen'ó. - Przedstawił mnie królowi, a ja odruchowo ukłoniłam się lekko. Król William uśmiechnął się miło, a królowa Miriam oddała mi ukłon .
Oboje wyglądali na sympatyczne osoby, które były zadowolone z mojej obecności.
-Anno, jak ty wyrosłaś - Zaczęła Królowa. - Twój ojciec nie przysłał posłańca,że tak szybko się zjawisz. Dobrze,że się przygotowaliśmy wcześniej - uśmiechnęła się do małżonka - Chcieliśmy na twój przyjazd mieć wszystko przygotowane perfekcyjnie. Jakimś cudem się udało. - Zachichotała pod nosem, kryjąc twarz w błękitnych rękawiczkach.
- Dokładnie Miriam, wszystko było robione tak szybko,że nie wierzyliśmy,że się uda. - Spojrzał na swoją miłość. - Królewno z Barthen, mam nadzieję,że ojciec uprzedził Cię po co się tu zjawiłaś? - spytał podejrzliwie.
- Niestety, nic mi nie powiedział. - odpowiedziałam unikając kontaktu wzrokowego.
-To bardzo nie dobrze - zmarszczyła brwi królowa i tryknęła swojego męża. Mężczyzna spojrzał się na nią z poważną miną - Uważam,że powinien ją uprzedzić. - dodała.
- No cóż, to będziesz miała niespodziankę.. - uśmiechnął się na siłę król, po czym odwrócił się do tyłu i kiwnął palcem w sam środek zgrupowanych Dam dworu. Z okręgu niewinnych niewiast wydobyła się sylwetka chłopaka mającego nie więcej niż dwadzieścia wiosen. Był ubrany w czarne skórzane spodnie. W pasie miał przyczepiony pokrowiec z którego wystawała czarna gruba rękojeść. Biała luźna bluzka z długimi napompowanymi rękawami, była przykryta brązową skórzaną kamizelką związaną w pasie ozdobnym sznurem. Na rękach spoczywały czarne rękawice. Dobrze zbudowany jak się domyślam syn króla miał blond włosy, które lekko opadały na czoło. Niebieskie oczy i malinowe usta współgrały z jego jasną karnacją.
Podszedł odważnym krokiem i stanął obok króla William'a. - To jest mój syn Arthur - wskazał na młodzieńca - a to Królewna Anna.
Arthur chwycił moją dłoń i lekko się skłonił by ją pocałować. Cały czas nie odrywając ode mnie wzroku podniósł się i wyprostował składając ręce za siebie.
- Czy to już czas na ucztę? - spytał ojca, pokazując wzrokiem na kucharzy którzy grupami wnosili najróżniejsze potrawy.
Donośny, niski i zachrypnięty głos Arthura nie pasował do jego niewinnej twarzy. Na długo go zapamiętam. Wstrząsnęłam głowa i rozwiałam myśl o jego glosie, przez który dostawałam gęsia skórkę.
- O tak - wciągnął głośno powietrze William. Klasnął w dłonie i zapraszającym gestem zaprosił wszystkich do stołu.
Zostałam posadzona pomiędzy królem a jednym z jego doradców. Po drugiej stronie króla siedziała jego żona, a obok Arthur. Odetchnęłam z ulgą, kiedy dowiedziałam się ,że nie będę musiała zajmować obok niego miejsca. Nie przyszłam tu na pogawędki, muszę w końcu znaleźć ten klejnot, przecież po to tu jestem.
Po krótkiej przemowie króla, wszyscy na sali wznieśli swoje kielichy z czerwonym winem na znak rozpoczynającej się biesiady. Kątem oka spojrzałam na królewicza, niestety w tym samym momencie, on zrobił dokładnie to samo. Uśmiechnął się do mnie zalotnie i podniósł złoty kielich w górę. Zrobiłam to samo nie odwzajemniając uśmiechu. Wypiłam trochę czerwonej substancji. Byłam do niej jak najbardziej przyzwyczajona, u nas wino leje się litrami. Uważnie oglądałam taniec, który na moją cześć przygotował król. Nie był on powalający na kolana ale grzeczność nakazuje chwalić coś co wcale może się nie podobać. Zachowywałam się jak grzeczna Dama ale to udawanie przechodziło mi ciężko. Nagle poczułam puknięcie w lewe ramię.
- Podoba się? - zapytał król.
-Tak, tak.. -odpowiedziałam maskując moje znudzenie.
- Nie dobrze,że twój ojciec nie poinformował Cię po co tu przyjeżdżasz.. Ugh teraz to zadanie spoczywa na moich barkach. - skrzywił wargi.
-To.. Dlaczego tu jestem? - spytałam gotowa na wszystko.
CZYTASZ
Vivimorte -,,żywa śmierć"
Fantasy,, Ja, Agnes Pern przyszła władczyni Weyr'u, muszę udowodnić, że jestem godna tronu. Zdobędę to, co należy się nam od lat. Przysięgam uczynić to bez skruch i powrócić jak najszybciej do królestwa. To co zostało nakazane, musi zostać wykonane. " ...