XXIII

137 27 0
                                    

Przyznam,że ta droga była bardzo długa. Dziewczyna o imieniu Jenny cały czas opowiadała swoje historie. Ból głowy nie dawał mi myśleć. Po prostu siedziałam i nie reagowałam.

Zatrzymałyśmy się przed owym lasem. Przełknęłam ślinę i zsiadłam z konia. Jenny zeskoczyła za mną i stanęła obok.

- Po co tu się zatrzymałyśmy? - spytała spoglądając na mój wyraźnie zmartwiony profil.

-Muszę tu coś załatwić. - odpowiedziałam spokojnie.

- To idź, a ja tu zostanę. - złożyła ręce i oparła się o najbliższy pień. Zerknęłam na nią. - No idź, idź. - pogoniła mnie.

- Słuchaj, ty musisz iść ze mną. - podeszłam do niej. Nie chciałam tego robić, ona była taka nieświadoma tego. Może i gadała przez całą drogę do mojego ucha wkurzając mnie przy tym, ale nie jestem w stanie jej zabić. Ona powinna żyć.

- No dobra. - zaśmiała się widząc,że jestem zdenerwowana.

Przechodziliśmy przez ścieżkę. Im byłyśmy bliżej tym bardziej się bałam. Tak bałam się. Czułam w środku,że nie jestem w stanie tego zrobić. Doszłyśmy do źródełka.

- Jak tu ślicznie. - Jenny podeszła do wody i ściągnęła buty mocząc gołe stopy. Stałam w miejscu gdzie się zatrzymałyśmy. Wiedziałam co zaraz się wydarzy. Nagle z wody wyłoniła się ona. Prowokatorka całego zajścia,które zaraz nadejdzie. Jenny czołgała się do tyłu, aż do momentu kiedy nie wpadła na pień. Wybałuszała oczy zdziwiona. Nimfa obejrzała dokładnie dziewczynę, a później przysunęła się do mnie.

- Jest nawet, nawet. Liczyłam na coś lepszego, ale no niech będzie. - syknęła falując w powietrzu.

- Masz co chciałaś, teraz daj mi wodę. - Jenny patrzyła się raz na mnie, raz na nimfe nie rozumiejąc o co dokładnie chodzi.

- Kochana, ja nie mogę jej zabić, ty to musisz zrobić. - wyznała uśmiechając się złośliwie. Uniosła swoją dłoń i kolejno zaciskała palce. Z ziemi wyrosły pnącza i owinęło ciało sparaliżowanej widokiem Jenny. Dziewczyna szamotała się coraz bardziej pobudzając korzenie. - Czekam. - dodała wskazując na niewinną. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do dziewczyny, która śledziła mój ruch ze łzami w oczach.

- Proszę. - wyszeptała, gdy kucnęła obok niej. Odchyliłam jej głowę do tyłu i pogłaskałam lekko po jej włosach. Z trudnością wyciągnęłam sztylet i przyłożyłam do jej szyi.

- Co ty robisz? - wrzasnęła nimfa wytrącając sztylet z mojej dłoni. - Zranisz moje ciało. - gładziła żylastą rękom po szyi Jenny. - Uduś. - zaskrzeczała odsuwając się.

Chwyciłam w ręce jej szyję i powoli zaczęłam zaciskać. Dziewczyna uniosła głowę i płacząc patrzyła się przez cały czas w moje oczy. Nie mogłam wytrzymać jej wzroku, zaczęłam ściskać coraz mocniej. Chciałam jak najszybciej to skończyć. Miejsce ucisku robiło się czerwone, a jej twarz zmieniała kolor na fioletowy. Jej błękitne ślepia wpatrywały się we mnie wymuszając poczucie winy. Ścisnęłam moje powieki i zaczęłam naciskać jeszcze bardziej. Po chwili puls ucichł. Uchyliłam oczy i ujrzałam nieżywą już Jess. Miała nadal otwarte oczy zwrócone w moją stronę. Uwolniłam ją z uścisku i zamknęłam jej oczy. Powoli podniosłam się i spojrzałam na zadowoloną nimfę.

-Myślałam,że załatwisz to szybciej. - westchnęła podając mi flakon wody. Od razu ruszyłam się z miejsca i biegłam. Uciekałam od tego okropnego miejsca, nie chcę już tam nigdy wracać.

Podczas drogi powrotnej, niedaleko od Danmarku padał deszcz. Chmury były tak ciemne,że pomyślałabym,że to burza. Lało jak nigdy. Przedzierałam się przez zasłonę kropel z nieba. Już po chwili cała mokra i zdyszana byłam w Danmarku. Zeskoczyłam z galopującego jeszcze konia i pognałam po schodach zamku. Pchnęłam potężne drzwi i wbiegłam na prawidłowy korytarz. Szybko znalazłam się w komnacie, w której znalazłam byle jakie naczynie. Przelałam wodę do drewnianego kubka i pobiegłam w stronę komnaty. Przed drzwiami, po drugiej stronie stał oparty o ścianę Elias. Zauważając mnie podszedł wściekły i pchnął mnie. Ledwo co utrzymałam kubek z którego ulało się trochę kropel.

-Jesteś z siebie zadowolona oszustko. - wycisnął przez zęby. Jego tęczówki zmieniły kolor na czerwony, a w źrenicach pojawił się płomień. Docisnął mnie do ściany, trzymając obie dłonie na mojej szyi. Powoli ściskał. Teraz wiedziałam jak czuła się Jenny. Niewinna Jenny, którą musiałam uśmiercić. Zamknęłam oczy i czekałam,aż Elias dopełni swego i mnie zabiję. Wiedziałam,że nie puści mnie, dlatego poddałam się. Nie dałby mi spokoju. Nie będę protestować. Jestem winna. Nagle usłyszałam skrzypienie drzwi. Oboje skierowaliśmy oczy na wychodzącą z wnętrza komnaty postać. Była to królowa. Elias szybkim ruchem puścił mnie i stanął jak wryty. Podbiegłam do królowej. \

- Mam udało się. Ma-Mam wodę. - cieszyłam się jakl dziecko, jednak jej wyraz twarzy przerażał mnie. Złapała mnie za ramię.

- Już za późno, dziecko. - wyznała.




Vivimorte -,,żywa śmierć"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz