XXVI

122 21 0
                                    

***

- Czy ty sobie żartujesz Arthurze? Czy ty wiesz jaki nam narobiłeś wstyd? - pytał mi się wściekły ojciec.

-A..

- Co sobie ludzie pomyślą? Szczęście,że nadal rodzina królewska chce wydać swoją córkę za ciebie. - wtrąciła się matka.

- I tak najważniejsze jest to,że się z nią ożenisz.

- Nie, najważniejsze jest to,że jesteś cały i zdrowy. Chodź. - matka chwyciła mnie za ramię i posłała wrogie spojrzenie ojcu.

- Zostaw go, niech sobie nie myśli,że to ujdzie mu na sucho. - warknął ojciec.

- Bądź już cicho i zajmij się swoimi sprawami. - odkrzyknęła mu matka. Po kradzieży kamienia dobra i zła, wszystko się sypie. Cała dobra relacja pomiędzy matką, a ojcem została zrujnowana.

- Za dwa dni jest wyznaczony termin uroczystości, cieszysz się? - szepnęła mi do ucha matka.

- Tak, bardzo. - uśmiechnąłem się sztucznie.

***

Byłam już we wnętrzu jaskini. Cuchnęło siarką,tak mocno,że musiała zatkać nos. Klejnot prowadził wisząc w powietrzu. Szłam przez ciemny korytarz.

-Facem. - w mojej ręce pojawiła się pochodnia, która oświetlała mi drogę. Czasami dało się usłyszeć świst wiatru, który najprawdopodobniej, nie był z dworu. Kamień migotał coraz mocniej. Prowadził mnie w głąb skały. Wzdrygnęłam się gdy usłyszałam ciche pomrukiwanie. Przełknęłam głośno ślinę i ruszyłam przed siebie. Jaskinia zdawała się kończyć. Coraz głośniejsze dźwięki powodowały u mnie ciarki na plecach.





Vivimorte -,,żywa śmierć"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz