Czekałam już pod tajemniczymi drzwiami. Czułam pod moją dłonią zardzewiałe kraty. Tak bardzo nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie wkroczę do środka i chwycę klejnot. Już bez udawania Anny z Barthenu, teraz będę Agnes Pern.
-Nie możesz się doczekać? - ocudził mnie głos dobiegający z tyłu. Odwróciłam się i spojrzałam na zdyszanego Arthura. - Patrz co mam. - Podniósł rękę, w której trzymał klucz. Uśmiechnęłam się do niego i z podekscytowaniem chwyciłam go za rękę i doprowadziłam bliżej drzwi.
- Otwieraj! - trudem powstrzymywałam złość, kiedy patrzyłam jak się guzdrze. Otworzył kraty, a chwilę później drzwi. Wrota uchylały się powoli, skrzypiąc z barku naoliwienia. Zasłoniłam rękoma usta i patrzyłam w głąb ciemnego pomieszczenia. Królewicz wkroczył pierwszy i wymacał świecę, a chwilę później zapałki. Poczułam zapach siarki i chwilę później wnętrze pokoju rozświetliło się.
***
Usłyszałem dziwny dźwięk kół i stukot kopyt. Wychyliłem się zza wrót stajni i ruszyłem w stronę uliczki. Straże rozmawiali pomiędzy sobą, zamykając bramę wjazdową. Tuż przed zamkiem zatrzymała się kareta. Zaciekawiony przyglądałem się i zastanawiałem kto o tak później porze wprasza się do Vrisa. Jakby nie mógł poczekać do rana,tylko niepokoić straże w nocy. Z karety wysiadł gustownie ubrany urzędnik i rozglądał się dookoła. Z brązowej skórzanej torby wyjął kartkę papieru i zaczął coś notować. Nikt z tu obecnych nadal się nie odzywał. Wszyscy znali procedurę, nie wolno budzić króla, trzeba było zawołać urzędników, jednak ci smacznie spali w sali obrad. Za dużo wina. Postanowiłem więc wziąć sprawy we własne ręce. Podszedłem do owego mężczyzny i skłoniłem się lekko.
- Co Pana do nas sprowadza? - spytałem, uważnie przyglądając się powozowi, z którego słychać było szepty.
-No nareszcie się ktoś zainteresował. Och jestem urażony postawą pańskich urzędników. Żebyśmy my, wasi goście musieli tak długo czekać? - wypalił z oburzeniem.
-Niech nam pan wybaczy.
- Czy są uszykowane dla nas komnaty? - zapytał nadal z zaciekawieniem oglądając mury zamku.
- Ale czy jaśnie Pan udzieli mi informację, skąd pan jest?
- Jak pan śmie nas nie poznawać.. - Podniósł głos i napiął się. - Jesteśmy tu w sprawię...
***
Pomieszczenie było zaniedbane i brudne. Wyglądało na bardzo stare. Arthur podszedł do czegoś podobnego do kominka i podpalił leżące tam kijki i pajęczyny. W mgnieniu oka, płomień rozprzestrzenił się po ścianach, dając światło, które rozjaśniło całe pomieszczenie. Jednak co mnie zmartwiło, to to,że pomimo blasku płomienia pomieszczenie było prawie puste. Z ścian zwisały jakieś obrazy, a na pojedyńczych półkach stały wazony z zeschniętymi kwiatami.
-Gdzie on jest. - złapałam się za głowę, nie dowierzając,że nagle mój cały plan stracił sens.
- Co jest? - złapał mnie za ramię królewicz.
-Nic, nic - otrząsnęłam się - więc co chciałeś mi pokazać.
- W sumie. - zastanowił się chwilę. - To coś magicznego, jednak myślałem,że to będzie się tutaj znajdować. - podrapał się po brodzie.
- A konkretnie? - zapytałam już bez żadnej nadziei.
- Kamień dobra i zła.
- Co takiego? - zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co mu chodzi. Nigdy o takim czymś nie słyszałam.
- Kamień dobra i zła - powtórzył.
- I co? On jest taki niesamowity? - spytałam.
- Tak, ten kamień łączy taką jakby to .. - zamyślił się. - więzią. - dodał.
-Więzią?
-No tak. To dlatego moi rodzice się rozumieją i mają podobne plany i decyzję. Ten kamień łączy ich przeciwieństwa i pomaga im się dogadać, a co najważniejsze akceptować. - spojrzał na mnie zawiedziony. Oparł się o ścianę i lekko podłamany wydusił. - Kamień dobra i zła pomaga i to bardzo. -Popatrzyłam na niego z niesmakiem. Nagle ściana za plecami syna króla zadrżała i osunęła się. Arthur wystraszony odszedł od niej o parę kroków i podziwiał niesamowity pokaz. Osunięta ściana prowadziła w głąb niebieskiego światła. Ruszyłam przodem schodząc po drewnianych schodach. Zbliżając się do końca zejścia ujrzałam marmurową posadzkę prowadzącą do kolejnej komnaty, z którego wydobywała się niebieska poświata. Wkroczyłam w nią niepewnie i chwilę później znalazłam się na środku jakiejś wielkiej sali. Na środku stało to cudo. Klejnot Vivimorte,znany również jako Kamień dobra i zła.
-Jest, jest. - krzyknęłam i podbiegłam do szczelnie zamkniętego w szkle klejnotu. Podziwiałam go. Kamień o dziwnym kształcie z fioletowo-ciemnym wnętrzem i zielonkawym spodem lśnił w moich oczach. Chciałam go dotknąć, jednak wiedziałam,że nie obędzie się bez czarów. To był czas na wyjawienie prawdy.
CZYTASZ
Vivimorte -,,żywa śmierć"
Fantasy,, Ja, Agnes Pern przyszła władczyni Weyr'u, muszę udowodnić, że jestem godna tronu. Zdobędę to, co należy się nam od lat. Przysięgam uczynić to bez skruch i powrócić jak najszybciej do królestwa. To co zostało nakazane, musi zostać wykonane. " ...