VI

206 30 0
                                    

Już byłam pewna. Uroczy mężczyzna stojący obok, to ten sam, którego widziałam kiedy przejeżdżał przez ulicę obok wiwatujących mieszczan. Tak to był on. Bohater. Zapatrzyłam się w w jego twarz, która zwrócona była w przestrzeń przed nami. 

- Co jest we mnie tak bardzo intrygującego? - zapytał Elias nadal nie odrywając wzroku od pięknych widoków. 

- To Ciebie nazywają bohaterem. ,,Człowieczy Ibis'' Pff.. - prychnęłam opierając się i patrząc w dal. 

- Widzę,że moje bohaterstwo nie wzbudza w Tobie zachwytu. - stwierdził  trochę zawiedziony. 

- Nie każda Panna będzie tracić głowy na twój widok - zakpiłam i odwróciłam głowę w przeciwną stronę by uśmiechnąć się złośliwie do samej siebie. 

- Nawet Królewna Anna? - spytał szczerząc swoje proste, białe zęby w moją stronę.

-Nawet Królewna Anna. - Potwierdziłam z poważną miną i lekko podniesioną do góry głową w triumfie jaki odniosłam nad Elias'em. 

Spojrzał się na mnie lekko podnosząc kąciki ust. Zapatrywał się w moje białe kosmyki targane przez wiatr. Nie powiem, to nie było komfortowe. Co jakiś czas odwracał wzrok myśląc,że nic nie widzę. Czułam,że kontrolował każdy mój ruch. 

- Mógłby Pan uprzejmie przestać się we mnie wpatrywać? - spytałam nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Jego wyraz twarzy i ciągłe zadowolenie samo prosiło o uśmiech rozmówcy. 

- Nigdy nie sądziłem,że Panienkę spotkam tutaj w Vrisa. Jakoś gdy przebywałem w Brathen'ie nigdy nie mogłem zauważyć Królewny na zamkowych balkonach, lub salach, a byłem tam wielokrotnie.

- A jeśli można wiedzieć, dlaczego Pan Nathanen przebywał w Brathen? - spytałam podejrzliwie. Z tego co powiedziała mi kobieta w karczmie, ludzie z Vrisa nie często bywali w Brathen.

- A dlatego - podwinął rękaw kaftanu i pokazał mi czerwoną bliznę w kształcie litery ,,D'' umieszczoną w dole łokciowym.  Po wywijane ogonki i lekko zaczerwieniona skóra była mi bardzo dobrze znana, ponieważ na mojej ręce spoczywał ten sam znak. Znak jeźdźców.  Zdumiona wybałuszyłam oczy i rozejrzałam się po balkonie czy w pobliżu nie ma nikogo. Również podwinęłam rękaw i ukazałam tą samą bliznę jeźdźcowi. On na ten gest zmarszczył brwi i zamarł na chwilę. Spojrzał się na mnie zdumiony. 

- Królewny mogą zostać jeźdźcami? - zapytał zdziwiony. W jego głosie można było wyłapać nutkę podchwytliwości. Sama nie wiedziałam co odpowiedzieć. U nas to normalne, ale ja nie miałam pojęcia jak jest w Brathen'ie. Zamarłam na chwilę, szybko zasłaniając bliznę. Skinęłam głową twierdząco i wyszłam jak najszybciej przez czerwone zasłony. Ludzie na sali bawili się świetnie. W głowie toczyłam walkę z moimi myślami, jednocześnie prawie,że biegnąc do pokoju. 

Przecież to obowiązek. Jeździec, jeźdźcowi oddaje szacunek przez pokazanie znaku. Ale czy to na pewno był dobry pomysł, czy królewna Anna z Brathen'u może być jeźdźcem .Poprawka.. jest jeźdźcem. Po jego minie stwierdzam,że nie. Przecież gdyby to było normalne, nie zmarszczył by brwi i nie patrzył tak zdumiony na wygrawerowany naturalnie znak.

-Ugh - rozwścieczona oddychałam szybko i szłam mocnym krokiem. Bitwa w mojej głowie toczyła się nadal i nic nie potrafiło jej zatrzymać. Na zakręcie wpadłam na Ronalda. 

- Królewno Anno! - krzyknął wystraszony widząc leżącą mnie na podłodze - Nic się nie stało? - spytał przejęty, podając mi rękę. 

- Wszystko jest w porządku. - Burknęłam korzystając z jego pomocy i otrzepując dokładnie ciemny,delikatny materiał. 

- Jest mi tak wstyd - złapał się za głowę. - Jak mogłem waszej wysokości nie poznać wtedy na targowisku. Potraktowałem Panienkę tak okropnie. - W jego głosie było słychać żal. Na jego delikatnej twarzy było widoczne przerażenie i bezradność. 

-Nic się nie stało Ron. - uśmiechnęłam się do niego i szybko powróciłam do swojej poważnej miny. Ruszyłam na przód stawiając kolejne kroki na stopniach. Wściekłość rozpalała mi twarz, gdy tylko sobie pomyślałam o tym,że mój plan mógłby zostać zrujnowany przez przekazanie zwykłego szacunku. Trzasnęłam drzwiami komnaty i upadłam bezsilnie na łożu. Kręciłam się niemiłosiernie i co chwila wyzywałam swoje zachowanie w głowie. Starałam się być jak najciszej by nie zwrócić uwagi nikogo z korytarza. 

Muszę być teraz ostrożniejsza i bardziej rozważna. Jutro zaczynam poszukiwania klejnotu, stwierdziłam w myślach. 

Vivimorte -,,żywa śmierć"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz