XXVII

127 19 0
                                    

Nie mogłam iść tak dalej. Chciałam mieć już to za sobą. Chciałam już zobaczyć go. Chciałam poczuć potęgę Vivimorte. Chciałam już zasiąść na jego grzbiecie i lecieć podbić Kanath. Chciałam..

Przyśpieszyłam kroku. Zaczęłam biec. Kamień był coraz szybszy. Z trudem dostrzegałam jego lśnienie w ciemnej jaskini. Znikał mi co chwilę za zakrętami i wystającymi skałami. Biegłam spoglądając tylko na niego, nie zauważając ,że moja jaskinia się kończy. Biegłam i nie zdążyłam się zatrzymać. Zjechałam ze skarpy w ciemną otchłań, nie wiedząc co czeka w głębi.

***

-Arthurze, wyglądasz wybornie! - krzyknęła z zachwycenia matka. Jedna z służących patrząc się na mój strój z niesmakiem podeszła do mnie i zapięła guzik białej koszuli pod samą szyję.

- No co ty wyprawiasz! - zdenerwowała się rodzicielka i odsunęła służącą ode mnie i poprawiła mi guzik tak jak przedtem. - Mój syn! - pogładziła mnie po ręce. Ja posłałem jej tylko chłodne uśmiech. - No to co? Jesteś gotów?

- Tak, oczywiście.

- No to zejdźmy do kaplicy. - Zachwycona matka odwróciła się i poszła przodem.

Wyszliśmy na korytarz , na którym była absolutna cisza. Byłem zdenerwowany i zły. Zły na Elias'a, za to,że mnie zmusił,żebym tu był, a zdenerwowany bo za chwilę miała się odbyć ceremonia ślubu z Anną. Nie chciałem tego. Dobrze wiedziałem,że chciałem być w drodze by szukać Agnes. To ona powinna być na miejscu Anny. Jednak ona uciekła.

- Wyglądasz gustownie, przyszły królu! - ocknąłem się i spojrzałem na Elias'a, który szedł w moją stronę.

- Nie rozmawiajcie za długo, ceremonia się niebawem zacznie. - upomniała matka.

- Daj spokój Elias.Dobrze wiesz,że nie powinienem tu być. - odburknąłem.

- A ty nadal o Agnes. Zajmij się Anną i przyszłością królestwa.

- No nie dowierzam,Eliasie.

- Czego nie dowierzasz?

- Tego,że po prostu zapomniałeś o Agnes. Rozumiem gdybyś jej nie znał, ale ty spędzałeś z nią bardzo dużo czasu. Aż za dużo. To ty mi ją ciągle podkradałeś. - wypomniałem.

- Co proszę? Chyba nie do końca ta woda cię wyleczyła!

- No chyba nie zaprzeczysz.

- A żebyś się zdziwił, zaprzeczam. I nie szukaj dziury w całym i idź bo się spóźnisz na swoją ceremonię. - Posłałem tylko Elias'owi pełne wyrzutu spojrzenie i ruszyłem po schodach do kaplicy.

***

Bardzo bolała mnie głowa. Nie do końca wiedziałam co się stało. Dopiero gdy spojrzałam w górę, zrozumiałam,że spadłam z dość dużej wysokości. Pod sobą czułam tylko twarde i zimne podłoże. Wstałam i otrzepałam spodnie z kurzu. Rozglądałam się, by znaleźć jakąkolwiek drogę w górę. Chciałam się wspiąć, jednak okazało się,że ściana jest zbyt gładka. Musiałam więc znaleźć drogę, na mojej wysokości. Jednak w tej ciemności nic nie mogłam dostrzec. Wcześniej to kamień rozświetlał mi drogę,teraz nie miałam sił by cokolwiek stworzyć. Cała poobijana próbowałam szukać jakichś kamieni, jednak to było na marne. Nagle poczułam silny wiatr wiejący z mojej prawej strony. Ciepły i ostry. Po chwili usłyszałam mruknięcie,które zadzwoniło w moich uszach tak głośno,że musiałam je zatkać. Postanowiłam iść w stronę słyszanego dźwięku. Jak gdyby nigdy nic obok mojego ramienia pojawiło się światełko. To kamień, który najwyraźniej wyczuł,że idziemy w dobrym kierunku. Po raz kolejny mnie prowadził.

Vivimorte -,,żywa śmierć"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz