Uszykowałem Roses do drogi i poprosiłam by mój kuzyn zaopiekował się jej źrebięciem. Z trudem opuszczam Vrisa,jednak przyrzekłem sobie, że ta oszustka zapłaci za swoje kłamstwa.
Zasiadłem na grzbiecie Roses i już miałem wyjeżdżać gdy usłyszałem znajomy głos.
-Elias, czekaj jadę z tobą! - obok mnie podszedł Arthur z Nyx'em.
-Zwariowałeś, a królestwo? - wskazałem rękom na zamek.
-Łamię zasady. Chcę zasmakować przygody. - uśmiechnął się niepewnie.
-Niemożliwy jesteś.. Twój ojciec się wkurzy.
-Niech się wkurza. Ja i tak muszę z tobą jechać. - pokręciłem głową nadal nie dowierzając. Chwilę później ruszyliśmy w pościg za Agnes Pern.
***
Słyszałam głosy. Niewyraźnie jednak doskonale wiedziałam,że nie wiszę już na drzewie. Czułam,że ktoś mnie niesie, lub wiezie. Czułam każdą dziurę w drodze, przez co moje ciało unosiło się i opadało. Nie miałam jeszcze sił otworzyć oczu. Tym razem zasnęłam.
Obudziłam się w wielkim łożu umieszczonym w jasnej komnacie, która raziła przez moment w oczy. Rozejrzałam się po owym pokoju, lecz kompletnie nie rozpoznawałam stylu,ani jakichkolwiek cech dzięki którym mogłabym rozpoznać w jakim zamku się znajduję. To był zamek, byłam o tym święcie przekonana. Ten wystrój, jednak nadal trapiło mnie pytanie. Gdzie ja jestem, a co najważniejsze gdzie jest mój środek transportu. Leżąc tak bez ruchu i z zamkniętymi oczami usłyszałam skrzypienie drzwi. Spojrzałam kątem oka w tamtą stronę i ujrzałam dwie małe dziewczęce twarze.
-Chyba się obudziła. - chichotała jedna z nich.
-Wchodzimy? - zapytała druga.
-Ale mama nie kazała. - stwierdziła jedna z nich.
-Nie dowie się chodź.
Dwie małe dziewczynki wbiegły do pokoju krzycząc i goniąc się nawzajem. Nagle odezwał się ukryty ból w głowie. Obie istotki w tym samym momencie wskoczyły na łóżko i śmiejąc się do siebie grały w łapki. Gdy poruszyłam nogami obydwie zastygły i wpatrywały się we mnie.
- Mówiłam,żebyśmy tu nie wchodziły - powiedziała jedna z nich, marszcząc noc.
-Przecież nam nic nie zrobi - odparła druga.
-Gdzie jestem? - spytałam zaspana. Dziewczynki spojrzały się na siebie. Jedna z nich siedziała tak jakby przerażona, a druga uśmiechnęła się.
- Jesteś w Danmarku. Nie pamiętasz nic? - odpowiedziała ta uśmiechnięta.
- A jak się tu znalazłam?
- Nasi słudzy na polowaniu cię znaleźli. - burknęła ta poważna.
-Ja jestem Elizabeth - wypaliła dziewczyna w różowej sukience. - A tu moja nudna siostra Ramona - wskazała rękom na jej towarzyszkę.
-Dziewczynki co wy tu robicie? - zapytał donośny damski głos. Ramona i Elizabeth wyszły z głowami opuszczonymi na dół, a na brzegu łóżka usiadła kobieta z diademem na głowie. - Jak się czujesz? - spytała dotykając mojego czoła.
-Lepiej - odparłam.
-Masz jeszcze ciepłą głowę. Szczęście,że nasi ludzie cię znaleźli. - spojrzała na mnie troskliwie.
-Dziękuję.
- Wiemy kim jesteś. -wyznała, a ja po raz pierwszy miałam odwagę na nią spojrzeć. - Jednak jesteśmy też ludźmi i postanowiliśmy ci pomóc.
- Zaraz wstanę i opuszczę to miejsce, nie musicie się obawiać. - podniosłam się, jednak ona pchnęła mnie z powrotem na łóżko.
- Wydobrzej do końca, po to tu jesteś, a do tego nadchodzi burza, nigdzie cię nie puścimy.
-Ale..
-Nie ma ale, odpoczywaj. - wstała i opuściła moją komnatę.
Podczas burzy przyszły do mnie dziewczynki. Grałam z nimi w gry. Czułam się jak mała dziewczynka. Zazdrościłam im takiego dzieciństwa. Tak jak nie znosiłam małych dzieci, to te dziewczynki akurat bardzo polubiłam.
***
-Burza idzie. - darł się Arthur. Wichura tak się zerwała,że nawet gdzieniegdzie latały gałęzie.- I co teraz?
-Tam jest jakaś chatka. -wskazałem na drewniany domek z którego kopcił się dym.
- Jedźmy tam. - przyznał mi rację Arthur.
CZYTASZ
Vivimorte -,,żywa śmierć"
Fantasy,, Ja, Agnes Pern przyszła władczyni Weyr'u, muszę udowodnić, że jestem godna tronu. Zdobędę to, co należy się nam od lat. Przysięgam uczynić to bez skruch i powrócić jak najszybciej do królestwa. To co zostało nakazane, musi zostać wykonane. " ...