XXIV

144 22 0
                                    

- Jak to? - spytałam.

- Był już bardzo słaby. To coś go wykończyło. Tak mi przykro. - zwróciła się do nas obojga. Poczułam kamień w gardle.Jednym ruchem ręki odsunęłam królową i wbiegłam do komnaty. Jego ciało przykryte białym prześcieradłem. Zakryłam usta i odwróciłam wzrok. Po raz kolejny czułam to samo uczucie, co ostatnio jak na niego spoglądałam. Obok mnie czułam ciepło bijące od Eliasa.Słyszałam jego ciężki oddech.

- To moja wina. Teraz możesz mnie zabić. - zwróciłam się do niego. On tylko spojrzał na mnie i objął mnie ramieniem.

-Myślałem,że jesteś tchórzem, jednak zdobyłaś coś co mogło go uratować. Dlatego też nie zabiję cię. - odparł.

Staliśmy tak i wpatrywaliśmy. Czułam się beznadziejnie. Mogłam szybciej uporać się z tym wszystkim. Gdybym tylko miała tą odwagę, od razu tego samego dnia bym wróciła. Nie musiałam mieć postoju. To tylko przybliżyło go do śmierci. To moja wina. Całkowicie moja wina.

Siedziałam przy jego ciele długi czas. Jednak ten długi czas dał mi do myślenia. Bo gdyby tak polać tą ranę teraz? Może się uda? Może znów ożyje. Przecież miał tyle do zrobienia.

Osunęłam prześcieradło. Jego rana wyglądała jeszcze bardziej okropnie. Był biały jak pergamin. Cały blady, jego włosy i usta również. Chwyciłam drewniany kubek,który wcześniej położyłam na stoliku. Gdy kropla wody styknęła się z miejscem urazu, rana zaczęła parować. Czarna para wznosiła się do góry, a czarne smugi znikały. Wierzyłam,że się uda. Musiało.. Gdy powoli odzyskiwał kolor, ucieszona pobiegłam wprost do Elias'a. Siedział na schodach przed zamkiem.

-Boże Elias. - wrzasnęłam biegnąc przez korytarz wprost do wyjścia. Jego głowa odwróciła się. Był smutny. Po raz pierwszy go takiego widziałam. - Udało się. - stanęłam przy nim. On od razu się podniósł i spojrzał na mnie z nadzieją.

- Co takiego?

- Arthur będzie żyć. - uśmiechnęłam się do niego. I ja i on byliśmy szczęśliwi z tego powodu, a można było to stwierdzić po jego uniesionych kącikach ust.

- Ale jak to? - spytał nie mogąc ustać na nogach. Cały czas kiwał się z jednej na drugą.

- Ta woda działa cały czas. - oznajmiłam, a on podszedł do mnie i uścisnął mnie. Zdziwiona otworzyłam usta i stałam w jego objęciach jak słup. Czułam się dziwnie. Tak nieswojo. Gdy Elias odsunął się ode mnie, podrapał się po karku.

-Wybacz, po prostu.. - zaczął.

-Rozumiem. Idź do niego. - zaśmiałam się.

-A ty?

-Ja muszę stąd odjechać i to jeszcze dzisiaj. - oznajmiłam mu.

- Ale? - rozłożył ręce.

- Obiecaj mi jedno,że on wróci do Vrisa i ożeni się z Anną. Za dużo złego mu zrobiłam,żebym teraz pokazała mu się na oczy. - spuściłam głowę i westchnęłam. - Także. - podałam rękę Elias'owi. On oddał mi uścisk i odprowadził wzrokiem do samej bramy, gdzie stał koń,na którym wcześniej jechałam. Wsiadłam na jego grzbiet i popędziłam prosto. Nie oglądałam się za siebie, bo to co było wcześniej to skończony rozdział.

***

-Arthur! Jak dobrze,że żyjesz. - przywitałem się z przyjacielem. Teraz wyglądał już normalnie.

- Elias, wyjaśnisz mi co ja tutaj robię? - zapytał lekko zachrypniętym głosem. Opowiedziałem mu całą historię po kolei. Arthur wyglądał jakby nie dowierzał temu co się wydarzyło. Opowiedziałem o wszystkim, nawet o Agnes.

- Gdzie ona jest?

- Odjechała. - oznajmiłem,a on wyraźnie się zmartwił.

- Jak tylko wyzdrowieję do końca, pojadę jej poszukać.

-Oszalałeś - złapałem się za głowę. - Anna na ciebie czeka w Vrisa. Musisz dokonać obowiązku i ożenić się z nią.

- Nie chce Anny, Elias. Ja zakochałem się w Agnes, a nie w Annie. I nie będę spełniał zachcianek ojca, już nigdy.

- Nie możesz, Arthur. Obiecałem jej,że zabiorę cię do Vrisa.

- Z tobą chciała rozmawiać, a ze mną nie? - wykrztusił zmęczonym głosem.

- Ona uważa,że za dużo krzywdy ci wyrządziła. - westchnąłem. Arthur zamilkł,a ja czułem,że będzie mi jej brakować.

Vivimorte -,,żywa śmierć"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz