XXVIII

131 22 0
                                    

Szłam i co chwilę wpadałam na jakieś kamienie. Byłam o krok od ponownego poobijania się, dlatego postanowiłam bezpiecznie iść przy ścianie. Czułam,że robi się coraz bardziej ciepło. Duszne powietrze,którego i tak było mało doprowadzało do tego,że robiło mi się słabo. Coraz mocniej czułam,że nie mam czym oddychać. Niestety na tym się nie skończyło. Poczułam okropny smród dymu,który powoli powodował,że chce mi się spać. Nie chciałam ulec drzemce,która jak najbardziej by mi się przydała. Szłam ostatkami sił, kiedy usłyszałam szelest. Odwróciłam się za siebie i ujrzałam obrzydliwego stwora, przypominającego Trola. W swojej obronie wyciągnęłam miecz i stanęłam szeroko na nogach. Miecz miałam przed sobą.Potwór zaryczał i zaczął biec w moją stronę. Z jego rąk wysunęły się ostre pazury a z ust toczył się śluz. Jego krwawe oczy płonęły z wściekłości. Jednoznacznie wskazywało na to,że chciał zdobyć kamień. Jego obrzydliwe łapska zbliżały się ku mnie. Szybkim ruchem zablokowałam przeciwnika,jednak jego siła była wielka. Zdołałam odeprzeć jego atak,jednak nie na długo. Po chwilowym otrząśnięciu się widziałam,że po raz kolejny się do mnie zbliża. Również zaczęłam biec, jednak coraz wolniej. Obraz zamazywał mi się i nie mogłam się zorientować, gdzie jest mój przeciwnik. Nagle dostałam mocny cios w brzuch. Z wielką siłą obiłam się o ścianę i upadłam bezwładnie. Czułam,że nie mogę się ruszyć. Wszystko okropnie mnie bolało. Nagle obrzydlistwo z którym walczyłam chwyciło mnie za szyję i z wielką satysfakcją ściskało. Szamotałam się nogami próbując uderzyć do w brzuch. Jednak kiedy się mi to udało, okazało się,że jego klata jest twarda jak stal. Bestia zaczęła ryczeć i po raz kolejny rzuciła mnie w głąb jaskini. Przeraźliwie bolała mnie głowa i nie mogłam złapać przez chwilę oddechu. Nagle usłyszałam dźwięk ścierającej się stali, który był dość dziwny, ponieważ byłam tu ja i on. Z trudem usiadłam i spojrzałam w stronę gdzie ostatnio widziałam potwora. Nie mogłam do wierzyć dlatego przetarłam oczy. Ujrzałam tam walczących ze sobą Elias'a i ową bestię. Nie miałam pojęcia skąd on się tu wziął. Jednak nie miałam sił, by się o to spytać. Dopiero podniosłam się, gdy ujrzałam,że kamień dziwnie i bardzo szybko zmienia kolor. Stawał się powoli czarny. Przeszłam parę kroków by móc zobaczyć straszny widok. Kamień robił się czarny, i ta czarna część nie lśniła już niczym. Wystraszyłam się ponieważ on obumierał. Nie wiedziałam dlaczego tak się dzieję. Z drugiej strony spojrzałam na ciężko walczącego Eliasa,który powoli zmierzał do klęski. Nie dawał rady potworowi. Musiałam podjąć wybór, czy zabrać kamień czy iść pomóc Eliasowi. W głowie miałam zamęt. Jednocześnie przypomniało mi się ile razy Elias ze mną rozmawiał i się śmiał, oraz ile razy poświęciłam coś by zdobyć ten kamień. W jednym czasie działy się dwie dramatyczne sceny, które nie pomagały mi w niczym. Elias powoli upadał, krzyczał bym mu pomogła, bym coś zrobiła. Kamień był już o krok od tego, by zniknąć. Ciężkom decyzją było, wybrać pomiędzy złem a dobrem. Jednak.. Chwyciłam za kamień i biegłam przed siebie. Słyszałam tylko ostatnie jęki walczących. Podczas biegu starałam się nie myśleć co tam się dzieję. Jednak na chwilę po tym nastała grobowa cisza, którą przerwał triumfalny ryk Trola.

***

Było mi duszno, sam nie wiem dlaczego. Cały czas myślałem nad tym co wypominał mi Arthur. On powinien zając się swoim ślubem i nie wypominać tego co było. Agnes Pern to skończony temat dla mnie i dla Arthura. Przynajmniej tak mi się zdawało. Nie jestem w stanie podawać mu jakichś ziół podawanych przez zielarki, które gwarantują skuteczność. Gdybym tak zrobił, Arthur mógłby być inny, a tego bym nie chciał. On jest moim przyjacielem i mimo co, on musi sam się wyleczyć z Agnes. Ja muszę tylko poczekać.

-No cóż, już czas. -szepnąłem do siebie i schodziłem do kaplicy na uroczystość.


Vivimorte -,,żywa śmierć"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz