Prolog

4.6K 270 16
                                    

Czytasz? Zostaw swój ślad!
Scorpius

Zanim jeszcze pojawiłem się w Hogwarcie wiedziałem, do którego domu trafię.

Wszystko było jasne jak gwiazdy świecące własnym blaskiem na zaczarowanym niebie Wielkiej Sali.

Malfoyowie od wieków trafiali do Slytherinu.

I byli Śmierciożercami.

Tak, zdawałem sobie z tego sprawę.

Opowieści o Bitwie i o Voldemorcie nie były mi obce. Były jak przyjaciółki, które siedziały obok mnie w gęstym mroku.

Dorastałem z nimi.

Musiałem zrozumieć, że błędy moich przodków spowijają moje życie trującą mgłą. Musiałem przez nią wypatrywać kształtów przedmiotów i sylwetek ludzi.

A oni  musieli robić to samo, by odnaleźć mnie.

Nie wiem czy jako mały chłopiec rozumiałem wagę tych wydarzeń, ale zawsze byłem świadomy, że działają jak znak ostrzegawczy przed moją osobą.

Złe wybory mojego ojca i ojca mojego ojca miały się ciągnąć za mną przez całe życie.

Już wtedy poczułem ich skutki, a miałem zaledwie 11 lat...

Podszedłem do stołka, a tiara wygłosiła banalny, oczywisty werdykt:

-Slytherin!

      Rose

Tyle lat czekałam na dzień, w którym przyjadę do Hogwartu, usiądę na stołku w Wielkiej Sali, a na moje rude loki zostanie włożona Tiara Przydziału.

Czas przelatywał jak piasek w klepsydrze.

Szeptał mi do ucha słodkie obietnice, które rozgrzewały moje serce i wyostrzały umysł jak srebrny miecz.

Nie spodziewałam się jaką formę przybierze moje nowe życie. Wiedziałam tylko, że jak za uderzeniem magicznej różdżki przyjmie nieregularny kształt i zamknie mnie w środku.

Myślałam, że jako Wealeyówna, gdy tylko spotkam starą tiarę, ona wykrzyknie ,,Gryffindor'',

Szaty lwów zawirują na rozkaz oklasków.

Szuu szuu.

Moje cechy charakteru, które nie zmieszczą się w schemat nowego życia porwie podmuch wiatru z zewnątrz.

Odfruną zawstydzone.

Czekałam na przydział.

Kolejne dzieci szły w stronę swojego przeznaczenia, a w ich głowach panował bałagan, który nie miał szans się tam pomieścić. Nie potrzebuję pomiarów i szalonych statystyk, by to wiedzieć.

Al trafił do Slytherinu. Widziałam zieleń, głęboką jak oko oceanu. Czułam zaskoczenie:

pełzło między uczniami jak ogromny wąż.

Może ja też nie trafię do domu lwa.

-Rose Weasley!

Skierowałam się na środek sali. Pamiętam, jak drżały mi nogi. Robiło mi się słabo na myśl o przydziale. Wszyscy, którzy mnie znali z pewnością myśleli, że podejdę tam z wysoko uniesioną głową.

Och, jakże się mylili...

Na sali zapanowała cisza.

Cisza.

Stary kapelusz prowadził w mojej głowie monolog, na którym nie umiałam i nie chciałam się skupić. Nagle wszystko stało się jasne.

-Ravenclaw!-wykrzyknęła.

Scorose|| ,,It isn't that hard boy, to like you or love you''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz