Dodatek #2 (Chris/Laura)

295 14 5
                                    

Dodatek #2-Chris/Laura

Lauro, nie wiedziałem

Dni są rozlazłe i szare; przepływają powoli jak wspomnienia, które zatapiają się w misie Myślodsiewni. Pierwsze dni przybrały najciemniejsze tonacje. Czułem się jak mężczyzna stojący przed paletą kolorów w sklepie z farbami. Bezradny.

Laura, znana mi jako huragan na szpilkach, obdarowuje mnie odcieniami od czerwieni po czerń. Są chwilę, gdy rzuca się podczas snu, a gdy budzi się w jej oczach odnajduję jedynie pustkę. Innymi razy gniew wspina się po jej kręgosłupie i przysiada na chudych łopatkach. Rzuca przedmiotami, popycha mnie, chowa głowę w niezadbane dłonie. Widzę, że próbuje zebrać swoje życie w jeden, sensowny kawałek. Gubi się jednak w labiryncie własnych pragnień, problemów i wspomnień.

(Nie wiem, czy kiedyś uda mi się ją z niego uwolnić. Nie jestem herosem i nie mam nici Ariadny. Jestem tylko Christopherem Cravenem)

Wynająłem małe, przytulne mieszkanie, jednak czuła się w nim jak w klatce. Wyjechaliśmy na wakacje do wiejskiego domku, kazała mi zawrócić na podjeździe. W końcu trafiłem na miejsce do życia, które z niczym się jej nie kojarzyło.

Apartament w nowym, oszklonym budynku. Schludny, przestronny, minimalistyczny, ale nie ekstrawagancki. Na pewno nie równał się z jej wyobrażeniem o swoim przyszłym życiu.

Ledwo wiąże koniec z końcem, ale ulga na jej twarzy to ulga na ciężarku przyczepionym do mojego serca.

-Chris, nie chcę byś za mnie płacił- mówi, gdy jemy pizzę na kanapie, bo nie chce tego robić przy stole. Cóż, nie mam nic przeciwko.

Jej nogi leżą na moich, a obok siebie czuję delikatne perfumy mojej dziewczyny.

Śmieję się, odrywając kawałek cienkiego ciasta.

-Daj spokój, to tylko fast food.

Prostuje się i nachyla w moją stronę, czarne włosy Laury opadają kaskadami jak dziki wodospad.

-Wiesz, że nie mówię o pizzy. Mam na myśli czynsz. Przecież nie masz pieniędzy, żeby spełniać tego rodzaju zachcianki.

Łapie ją za dłoń; widzę, że próbuje ją zabrać.

(Co się z nią dzieje)

-Jeżeli właśnie tego potrzebujesz, chcę byś była szczęśliwa. Lauro, wróciłaś do mnie, mimo że cię zostawiłem. Prawdopodobnie wtedy, kiedy potrzebowałaś mnie najbardziej.

Wzruszam ramionami, jakbym rozmawiał z nią o pogodzie.

(Czy nie mogę spojrzeć prawdzie w oczy?)

-Nie wiem pewnie połowy o tym, co się stało.

-Wiem.-zamyka oczy i potrząsa głową w próbie odgonienia jakiegoś niechcianego obrazu-Chris, tak, nie tutaj.

Głaszczę ją po policzku i kiedy myślę, że zerwie się na nogi i już jej nie zobaczę, przyciska moją dłoń własną i otwiera brązowe oczy.

Otwiera usta, ale głos uleciał z niej jak ptaki z zimowego nieba.

Prawie niezauważalnie kiwa głową.

Ale ja to widzę.

Spacer.

Kolejna kartka z kalendarza.

Idziemy po świeżym śniegu, który spadł tego ranka. Rozmawiamy o tym, czy zdoła się utrzymać. To prawie mała kłótnia. Myślę, że okolica pozostanie dla nas w bieli do następnego dnia. Codzienne przechadzki stały się naszym rytuałem. Czasem przechodzimy wiele kilometrów. Rozmawiamy bez pośpiechu, jakby świat miał na nas zaczekać. Zegary stanąć w miejscu.

Scorose|| ,,It isn't that hard boy, to like you or love you''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz