Rozdział 11

1.8K 134 27
                                    

Czytasz?

Nie bój się, skomentuj!


Scorpius

Mijałem stoły Wielkiej Sali, szukając wzrokiem Albusa. Serce próbowało wyrwać się z mojej piersi, ale zacisnęłem zęby i postawiłem następny krok...i kolejny.

Ręce zacisnąłem w pięści w kieszeniach spodni. Widziałem twarze Ślizgonów zajętych spożywaniem posiłku; mimo że dyskutowali i opowiadali sobie żarty, byłem obojętny na ich obecność. Ich twarze stanowiły czarno-białe tło moich poszukiwań; tak oddalone, jakby znajdowało się w innej przestrzeni czasu. Twarz Pottera była jedyną, z której pragnąłem czytać. I nidzie go nie było. Mój wzrok nie zatrzymał się, nie wyostrzył, nie odnalazł kolorów w tej sytuacji. Już chciałem wyjść na korytarz i skierować się do Pokoju Wspólnego, ale z jakiegoś powodu spojrzałem na stół uczniów Ravenclawu; poczułem się, jak człowiek, któremu zostały ofiarowane okulary i znów zobaczył świat we właściwej formie. Stałem się bardziej pewny siebie, wiedząc że mam komu przekazać to, co powiedziała mi Mcgonagall.

Potter rozmawiał z Winters. Rose nie interesowało to, co mieli do powiedzenia; była pochłonięta lekturą swojej grubej książki. Na każde pytanie reagowała leniwym skinieniem głową.

Stanowczym krokiem podszedłem do nich i usiadłem na brzegu ławki.

-Och, Scorpiusie!- zareagował na moją obecność Al- Jak tam pogawędka z dyrektorką? O co jesteś podejrzany, co?

- O nic, ale musimy pogadać na osobności.- odpowiedziałem, zniecierpliwionym tonem.

Na twarzy Weasley pojawiła się przelotna ciekawość; schowała książkę do torby.

-Jakieś tajemnice? Może chcecie nas poobgadywać?- spytała, unosząc brwi do góry.

Uśmechnęła się, ale ja nie miałem nastroju do żartów. Nie chciałem rozmawiać we czwórkę o tym,

o czym powinniśmy porozmawiać sami jako przyjaciele.

Nie byłem pewien, jak Krukonki mogłyby zareagować na taką informację. W końcu moja rodzina też była wierna Czarnemu Panu. Wstydziłem się błędów moich przodków, choć nigdy bym się nie przyznał, że kiedykolwiek się nad tym zastanawiałem.

-Al, to pilne.- powiedziałem, nie spuszczając z niego wzroku.

-Skoro tak mówisz.

Potter wstał i na pożegnanie pocałował w policzek obie Krukonki. Weasley wytarła twarz rękawem, Winters zarumieniła się i wlepiła wzrok w talerz.

Standard.

Jakie to słodkie.

Wyszliśmy na korytarz, a ja dałem mu znak, by szedł za mną.

W duchu pomyślałem, że bardzo potrzebne będzie nam odpowiednie miejsce, w którym nikt by nam nie przeszkadzał.

Szedłem przy ścianie, aż w końcu zauważyłem, że przed nami pojawił się Pokój Życzeń.

- Dzięki ci Merlinie!- powiedziałem i otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazało się pomieszczenie z ciemną kanapą, jasnymi ścianami i nowoczesnym kominkiem.

Al rozsiadł się na sofie i spojrzał na mnie wyczekująco.

-Powiedz mi, co jest takie ważne, że musiałeś mi przerwać rozmowę..

-Lepiej wytłumacz się, o co chodzi z Winters..

-To chyba nie twój interes. Nie wchodzę ci w drogę,. Po protu...lubię ją.

Scorose|| ,,It isn't that hard boy, to like you or love you''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz