- May, czy my...? - spytała Marie, wstając i otrzepując swoją szarą plisowaną spódnicę
- Tak.
Rozejrzałam się. Ze sklepu Madame Malkin wyszedł właśnie szatyn z oryginalnie rozmierzwionymi włosami i podszedł do wysokiego, tęgiego mężczyzny i nerwowo coś mówił. Czyli...
- May! O ile mnie oczy nie mylą jesteśmy, w 1991 roku. Przepraszam Cię bardzo, ale gdzieś tu jest Draco! - powiedziała podekscytowanym głosem przyjaciółka i już jej nie było, jak i jednej z walizek, którą zabrała ze sobą. Dlaczego? Bo to właśnie Harry Potter wraz z gajowym znanym jako Rubeus Hagrid stał na ulicy niedaleko nas.
Zerknęłam na nich jeszcze raz. To wszystko było takie... realne.
Harry ruszył do któregoś z licznych sklepów. Szybko się zebrałam i ruszyłam na zakupy, mając nadzieję, że skończę je przed Harrym. Kupiłam podręczniki i lektury dodatkowe, składniki eliksirów i cynowy kociołek (rozmiar 2), szaty, rękawice ze smoczej skóry oraz wszystko, co potrzebne uczniowi oprócz różdżki. Wzrokiem poszukałam sklepu Ollivandera, a gdy już go namierzyłam, dostrzegłam wchodzącego do tego sklepu Harry'ego wraz z Hagridem. Ruszyłam za nimi.
Gdy przekroczyłam próg sklepiku i zadzwonił obwieszczający to dzwonek, Hagrid, który się tego nie spodziewał, wystraszył się i podskoczył. Jedynie Ollivander wydawał się wiecznie spokojny. Swoim wejściem powstrzymałam sprzedawcę, podawającego Harry'emu pierwszą złą różdżkę.
- To nie ta! - powiedziałam, a jak zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam, zatkałam szybko usta dłonią. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Panienka coś mówiła? - spytał starzec.
Niepewnie na niego spojrzałam.
- Ja... Ja powiedziałam, że to nie ta różdżka wybierze Harry'ego.
Chłopiec nie wydawał się zdziwiony już temu, że znam jego imię. Gdyby tylko wiedział, że napisano o nim siedem książek...
- No to zobaczmy... - rzekł Ollivander i podał magiczny przedmiot Harry'emu. Machnął różdżką i z dala udało się dosłyszeć dźwięk tłoczonego szkła. - Znowu wybite szyby, już trzeci raz w tym tygodniu! - powiedział z wyrzutem i wziął inną różdżkę. - A ta?
Pokręciłam głową.
- Wiesz w takim razie, która?
- Pan domyśla się która, tylko boi się do tego to przyznać. Drugie pióro feniksa od różdżki Vo... - Szybko spojrzałam na gajowego i zmieniłam zakończenie. - Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.
Ollivander wzdrygnął się i znowu zaczął się krzątać między półkami. Czyli rozumiał, o czym mówiłam. W końcu znalazł różdżkę i wręczył ją Harry'emu.
To była ta.
- Hmm... Ciekawe, bardzo ciekawe... Ostrokrzew i pióro Feniksa, jedenaście cali, ładna i giętka ... Ale również ciekawe jest, skąd wiesz o bliźniaczych piórach i o różdżce pana Pottera. - Rzucił mi przenikliwe spojrzenie, a ja opuściłam głowę. Czułam się wyjątkowo niezręcznie. - Hmm.. Ma pani chyba znajome oczy... Chociaż nie jestem pewien... Jakiego statusu krwi panienka jest?
- J-jestem mugolaczką - powiedziałam cicho. Przecież nie było pewne nawet to, czy w ogóle byłam czarownicą.
- Ty chyba też potrzebujesz różdżki, tak?
- Tak. - odrzekłam znacznie pewniej.
- A wiesz jaką?
- Niestety, w tej sprawie polegam na panu - odpowiedziałam. Wiedziałam wszystko o chłopcu, który stał tu przede mną, ale nie wiedziałam, jaką różdżkę mogłabym mieć ja.
CZYTASZ
Ta Lepsza Rzeczywistość...
FanfictionMay Jones, piętnastoletnia mieszkanka Londynu, ogromna fanka książek o Harrym Potterze, pewnego zwykłego dnia trafia do świata magii, poznaje swoich największych idoli. Niby cudowny sen, niesamowite szczęście, ale z wiedzą wiąże się wielka odpowiedz...