W końcu nastał ten dzień. Pierwsze zadanie Turnieju Trójmagicznego.
Ze stresu podgryzałam rękaw szaty, kiedy z Hermioną usiadłyśmy na trybunach. Byłam cholernie zdenerwowana i rozdarta. Głosować ze względu na uczucie czy przyjaźń?
Gdy Cedrik zmierzył się z Szwedzkim Smokiem Krótkopyskim prawie dostałam zawału. Było tyle momentów, w którch mogłam go stracić...
Kiedy jednak Harry zmierzył się z Rogogonem byłam spokojniejsza. Wiedziałam, że sobie poradzi. Wiedziałam, że wygra.
Kiedy wszystko skończyło się dobrze zostało mi tylko odwiedzić Harry'ego.
Ostatnimi czasy prawie ciągle przyłapywałam się na rozmyślaniu o Nathanie. Może pomógłby mi uporać się z problemami? Profesor Moody na Obronie przed Czarną Magią raz na jakiś czas przyglądał mi się uważnie tym swoim "okiem". Czułam, jakby czytał mi w myślach i przeszywał moją duszę na wylot. Gorzej niż z dementorami. Nie mogłam liczyć na Marie, oddaloną ode mnie w sensie zarówno fizycznym, jak i psychicznym.
***
Zdobyłam się na odwagę i podeszłam po śniadaniu do Cedrika.
- Cześć - powiedziałam cicho, a chłopak podskoczył. Wcześniej mnie najwidoczniej nie zauważył. - Chcę cię przeprosić. Za moje zachowanie.
- Nie masz za co. To wszystko moja wina. - powiedział. - Nie powinienem był...
- Nie. W każdym razie... chcę się pogodzić. Warto mieć przyj... kogoś takiego jak ty przy sobie.
- Bo jeszcze pomyślę, że mnie wykorzystujesz - powiedział sztucznie poważnym tonem.
- Tylko jedno mnie ciekawi. - Przypomniałam sobie dręczącą mnie zagwozdkę.
- Tak?
- Czemu Rita napisała, że jesteśmy razem?
Chłopak zrobił się czerwony.
- Ja... Niczego takiego nie powiedziałem... - Zmieszał się i dodał znacznie ciszej: - Chyba...
- Hmm? - zachichotałam i dałam Cedrikowi kuksańca w bok. Był ode mnie starszy o trzy lata a czułam, jakbyśmy byli w tym samym wieku i znali się od zawsze.
W sumie gdyby liczyć też moje "realne" lata to byłam od niego starsza o dwa lata. Ale w tej chwili nie miało to żadnego znaczenia.
Zero logiki w tym świecie. W świecie z książki fantasy.
Dopiero skończyło się pierwsze zadanie, a ja już myślałam o Balu Bożonarodzeniowym, który nieubłaganie się zbliżał. Parę dni wcześniej znalazłam specjalny na tę okazję strój, kolejną niespodziankę sama nie wiem skąd. Pewne było to, że ubiór zaparł mi dech w piersiach.
Już dawno nie byłam tak zdenerwowana jak wtedy, gdy na Rita Skeeter przyszła na zajęcia z opieki nad magicznymi stworzeniami. Zanim spotkałam ją osobiście zdążyła już tak napsuć mi krwi, że miałam ochotę wrzucić ją do jeziora i zapoznać z druzgotkami. Moja bohaterska postawa dała jednak o sobie znać. Podeszłam do Hagrida by powiedzieć, że muszę mu coś przekazać, gdy usłyszałam ten przesłodzony głosik:
- Ach! To ty jesteś dziewczyną Cedrika Diggory'ego! May, dobrze pamiętam? - powiedziała z szerokim uśmiechem. Zapisała coś w notatniku.
Zaczerwieniłam się. Nie byłam pewna, czy ze wstydu, czy ze złości.
- Daruj sobie, o ile nie chcesz, by w najbliższym czasie Ministerstwo dowiedziało się o... twojej żukowatej naturze - rzuciłam, a na chwilę idealną twarz Rity wykrzywiło przerażenie. Wróciłam szybkim krokiem do przyjaciół.
CZYTASZ
Ta Lepsza Rzeczywistość...
FanfictionMay Jones, piętnastoletnia mieszkanka Londynu, ogromna fanka książek o Harrym Potterze, pewnego zwykłego dnia trafia do świata magii, poznaje swoich największych idoli. Niby cudowny sen, niesamowite szczęście, ale z wiedzą wiąże się wielka odpowiedz...