W ciągu kolejnych pięciu minut Ron opowiedział Harry'emu bardzo dużo o świecie czarodziejów. Wyłączyłam się na ten czas i patrzyłam przez okno. Nadal trudno było mi uwierzyć, że to wszystko jest prawdziwe. Harry Potter siedział na fotelu obok, naprzeciw niego Ron Weasley. Czułam się tak szczęśliwa, że to była niemal euforia.
Lecz szczęście nie mogło trwać wiecznie, w końcu z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi, a w nich stanął nie kto inny jak Draco Malfoy. Za nim sterczeli Vincent Crabbe i Gregory Goyle. Natomiast po lewej stronie jasnowłosego chłopaka stała...
...Marie?
- To prawda? - zaczął blondyn. - W całym pociągu mówią, że w tym przedziale jest Harry Potter. Więc to ty, tak?
-Tak - odrzekł Harry. Przyglądał się obstawie Draco z zaciekawieniem.
-Och, to jest Crabbe, a to Goyle - powiedział Malfoy, zauważywszy jego spojrzenie - To jest Marie, a ja jestem Draco, Draco Malfoy.
Ron oczywiście zakasłał, powstrzymując się od śmiechu, za co nacisnęłam stopą jego stopę.
- Śmieszy cię moje imię, tak? Ty nie musisz mówić, kim jesteś...
Gdy skończył wyśmiewać rudowłosą rodzinę Ron skulił się, a Draco przeniósł wzrok na mnie. Przełknęłam ślinę.
- Gdyby nie to, że jesteś kuzynką Marie, miałabyś ciężko. Nie wychylaj się, to może przetrwasz - rzucił i skierował się do Harry'ego. - Wkrótce się przekonasz, Potter, że pewne rodziny...
Miałam krótki czas na przemyślenie. Ja kuzynką Marie? Widocznie moja przyjaciółka mnie osłaniała. Byłam jej za to trochę wdzięczna.
Harry odtrącił rękę blondyna, który wyciągnął ją na znak paktu.
- Dzięki, ale chyba sam potrafię ocenić, kto jest gorszy - powiedział chłodno szatyn. Marie prychnęła. Nigdy go nie lubiła.
- Na twoim miejscu bym trochę uważał - wycedził przez zęby Draco. - Bo może cię spotkać taki sam los jak twoich rodziców. Oni też nie wiedzieli, kto jest dobry, a kto zły. Zadajesz się z hołotą, jak Weasleyowie albo ten Hagrid...
Ron wstał i zacisnął pięści, natomiast Harry'ego ledwie przed tym powstrzymałam, łapiąc go za nadgarstek.
- Powtórz to - powiedział rudzielec pełny furii, a jego twarz miała podobny kolor co włosy.
- Bo co, może nam dołożysz?- zakpił Malfoy.
- Lepiej wyjdźcie... - zaczęłam, ale zamilkłam widząc karcące spojrzenie Marie. Najwidoczniej chciała obserwować wszystkie wydarzenia jak z trzeciej osoby. Ja jednak nie chciałam do tego dopuścić. Miałam przewagę nad Malfoyem i zamierzałam z niej skorzystać.
- Ale my wcale nie chcemy wychodzić, prawda? Zjedliśmy wszystko, a wy, jak widzę, jeszcze coś macie.
Marie się odsunęła, gdy Goyle sięgnął po czekoladową żabę. Reakcja była natychmiastowa: Ron się na niego rzucił, ale zanim go uderzył, złapałam go za ramię i odciągnęłam, natomiast grubas i tak wrzeszczał. Parszywek odwalił swoją robotę i zwisał z jego palca. Pozostali cofnęli się gwałtownie, a kiedy w końcu szczur się odczepił i Goyle rzucił nim w okno, gromady już nie było. Również Marie.
Chwilę później w drzwiach stanęła Hermiona pytając, co się stało i przyglądając się Ronowi podnoszącemu Parszywka. Pomamrotał coś, po czym jego mina przybrała zdumiony wyraz.
- No nie... nie wierzę własnym oczom... Znowu zasnął!
Harry opowiedział Ronowi o spotkaniu z Draconem na Pokątnej. Ten natomiast odwdzięczył się mu historiami o ojcu Malfoya i o tym, że był zwolennikiem Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.
CZYTASZ
Ta Lepsza Rzeczywistość...
FanficMay Jones, piętnastoletnia mieszkanka Londynu, ogromna fanka książek o Harrym Potterze, pewnego zwykłego dnia trafia do świata magii, poznaje swoich największych idoli. Niby cudowny sen, niesamowite szczęście, ale z wiedzą wiąże się wielka odpowiedz...