Nieźle zdyszana złapałam za rękę Hermionę i Harry'ego, dziewczyna drugą dłonią chwyciła Rona, a Granger teleportowała nas. Równie dobrze mogłam to zrobić ja, unikając Tottenham Court Road, jednak skończyłam z drobnymi zmianami w książce.
Hermiona dała Ronowi strój na przebranie, a Harry przykrył się swoją peleryną.
Teraz to wyglądało, jakbym byłam dziewczyną, która niczym piąte koło u wozu wtrąciła się na randkę przyjaciółki. Niezręcznie.
- Ej, laleczki! - No tak, pijacy z drugiej strony ulicy. -Postawić wam drinka? Zostawcie tego rudzielca i chodźcie z nami!
Miałam ochotę albo zapaść się pod ziemię, albo rzucić na tych pijaków jakiś wyjątkowo niebezpieczny urok. W ostateczności jednak nie zdecydowałam się na nic.
Weszliśmy do kafejki.
***
Miałam wrażenie, że zapamiętałam Grimmuald Place jako zupełnie inne miejsce.
Pełne życia.
Pełne ludzi.
Pełne szczęścia.
Pełne kolorów.
Pełne magii.
Pełne niemalże wszystkiego.
A teraz, po tym wszystkim, było zupełnym przeciwieństwem tego miejsca sprzed dwóch lat.
Mroczne.
Ciche.
Groźne.
Tajemnicze.
Przerażające.
Od razu po wejściu do budynku poszłam do salonu rozłożyć śpiwory, a potem w jednym z nich się położyłam. Czułam się słabo, nie tylko fizycznie, ale miałam wrażenie, że więcej emocji mój umysł nie zniesie. Zdecydowanie wolałam być świadkiem pośrednim niż bezpośrednim podczas tych wydarzeń, które w najbliższym czasie miały mieć miejsce. Starałam się zasnąć.
Moje niedoczekanie.
Przyjaciele pewnie w tym czasie eksplorowali powierzchownie budynek, Harry miał doznać kolejnego "widzenia", a ja w tym czasie zastanawiałam się, czy życie ma sens.
Typowa ja.
Nazajutrz obudziłam się pierwsza. Było to dziwne, jednakowoż nie miałam nic przeciwko, szczególnie że zamierzałam trochę pozwiedzać dom bez wścibskich oczu na moich plecach.
Czułam się trochę, jakbym nie miała kontroli nad własnymi nogami, kiedy smętnym krokiem poszłam do pokoju Syriusza.
Było tak, jak sobie to wyobrażałam: na ścianach zdjęcia z Gryffindoru, mugolskich motocykli i dziewcząt w bikini.
Z tym obrazem kontrastowały dwa zdjęcia. Czy to nie miało być jedno?
Pierwsze przedstawiało czwórkę uczniów. Przyjaciół. Huncwotów. Spojrzałam na nich i zrobiło mi się jakby cieplej na sercu.
Drugie zdjęcie przedstawiało Syriusza i pewną blondwłosą dziewczynę, która całowała go w policzek. Ojciec chrzestny Harry'ego obejmował ją w pasie. Niby to było normalne zdjęcie, jednak dwie rzeczy mnie niepokoiły, ponieważ a) w książce nic nie było o żadnej blondynce z czasów huncwotów i b) ona była do mnie cholernie podobna.
CZYTASZ
Ta Lepsza Rzeczywistość...
FanfictionMay Jones, piętnastoletnia mieszkanka Londynu, ogromna fanka książek o Harrym Potterze, pewnego zwykłego dnia trafia do świata magii, poznaje swoich największych idoli. Niby cudowny sen, niesamowite szczęście, ale z wiedzą wiąże się wielka odpowiedz...