Cz. VII ~ Rozdział I

2.4K 190 39
                                    

Szybko włożyłam do torebki parę ubrań i podręcznych rzeczy, pieniądze zarówno mugolskie, jak i czarodziejskie, po czym zamknęłam przedmiot, założyłam buty i płaszcz oraz wyszłam na dwór. Już czas.


Stali tam wszyscy: Ron, Hermiona, Tonks, Lupin, Fleur, Moody, Hagrid, Fred, George, Bill i Kingsley Shacklebolt. Nie mając za bardzo innego wyboru dołączyłam do nich.

Już byliśmy przygotowani. Omówiliśmy strategię. Pan Weasley z Fredem, George z Remusem, Tonks z Ronem, Bill i Fleur, Hermiona z Shackleboltem, Hagrid chwilowo sam, a potem z Harrym, a ja z Moody'm. Moim zdaniem jest dobrze. Nie było przynajmniej tego głupiego Mundungusa.

W milczeniu dobraliśmy się w ustalone pary i wsiedliśmy na nasze środki transportu (miotły, testrale, motocykl). Ruszyliśmy wszyscy jednocześnie.

Niesamowitym uczuciem było obserwować Anglię z lotu ptaka. Zapierała dech w piersiach. Nie rozpoznawałam pojedynczych wsi, chociaż ich krajobrazy były warte zapamiętania. Zorientowałam się, gdzie byliśmy, dopiero jak zaczynaliśmy lądować. Privet Drive 4.

Rozległ się huk spowodowany wylądowaniem Hagrida. Dostał reprymendę od Alastora, po czym otworzyły się tylne drzwi posesji. Stał w nich Harry. jego wzrok powędrował najpierw na Rubeusa, który oczywiście swoim wzrostem wyróżniał się w tłumie, potem na przyjaciół, przez Moody'ego, bliźniaków, pana Weasley'a, Fleg... Fleur, Kingsleya, Tonks, Remusa na mnie. Uśmiechnął się. Rozległy się gromkie okrzyki powitalne, Hermiona niemal rzuciła się na szyję Pottera, Ron poklepał go po plecach, a ja stałam i przyglądałam się temu lekko osłupiała. Jak przywitać się ze swoim chłopakiem, którego nie widziało się przez całe wakacje?


Na szczęście nie musiałam się za bardzo wysilać; chwilę później zauważyłam, że Harry do mnie idzie. Przytuliłam się do niego i wyszeptałam mu do ucha:

- Tęskniłam.

- Ja też. - Usłyszałam cichy głos chłopaka i uśmiechnęłam się szeroko. Pocałowałam go w policzek wiedząc, że wszyscy nas obserwują i odsunęłam się.


Chwilę później byliśmy już w kuchni domu Dursley'ów. Moody opowiedział Harry'emu plan. Po małych starciach w końcu wszyscy przyszli Potterowie łyknęli Eliksir Wielosokowy i stali się wiernymi kopiami chłopaka. Przebraliśmy się w jednakowe ubrania i okulary, wzięliśmy plecaki i klatki. Potem znów dobraliśmy się w pary. Byliśmy gotowi.


Nie powiem, lekko się przeraziłam, gdy Moody powiedział, że śmierciożercy pewnie wybiorą tego Harry'ego, który najlepiej czuje się na miotle. Jednak musiałam to zrobić. Dla Harry'ego. Popatrzyłam na chłopaka, który wchodził do przyczepy motocykla. Serce mi się krajało na myśl, że miałam opuścić go za mniej niż rok. Byłam już tego pewna, dostałam kolejny liścik od Tajemniczego Informatora, który zostawiał mi wiadomości i ubrania na ważne uroczystości akurat kiedy ich potrzebowałam.

Westchnęłam, po czym wsiadłam na miotłę tuż za Moody'ego.

Wystartowaliśmy.


Miotła, którą leciałam razem z aurorem, poleciała na północ, tak jak testral Billa i Fleur.

I wtedy pojawili się oni. Śmierciożercy. Przez jakiś czas patrzyłam na wszystko w zwolnionym tempie. Dookoła błyskały zielone i czerwone światła. Moody umiał dobrze latać na miotle, a przy okazji odwracać się i celować w śmierciożerców. Unikałam zielonych promieni tak, jakbym robiła to od dziecka.

Ta Lepsza Rzeczywistość...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz