Cz. II ~ Rozdział III

3.3K 269 20
                                    



Szybko przebrałam się w szatni reprezentacji gryfonów, włożyłam małą fiolkę do skórzanej torby na wieszaku i pobiegłam z miotłą w dłoni za resztą uczestników.

Mecz się rozpoczął.

Przez moment obserwowałam zaczarowany tłuczek, który już z prędkością światła szybował ku Harry'emu. Zmartwiłam się, lecz potem musiałam skupić swoją uwagę na kaflu, moim celu będącym wtedy w rękach Angeliny. Normalnie tuż pod bramką dostałaby drugim tłuczkiem, ale na nieszczęście ja byłam obok. Podała mi kafla, wymierzyłam go w bramkę i trafiłam, a jednocześnie coś twardego trafiło we m n i e.

Biodro bardzo bolało, ale nie mogłam się poddać. Trochę je tylko rozmasowałam i już sunęłam ku Flintowi, który ściskał w rękach kafla. Rozległ się jednak gwizdek.

- Gdzie byliście, gdy May dostała tłuczkiem?! - Dawało się słyszeć pełen wyrzutu głos kapitana drużyny, Olivera.

- ... dwadzieścia stóp wyżej i ratowaliśmy życie szukającemu. Ktoś zaczarował tłuczek...

Dalej nie słuchałam. Przed oczami pojawiły mi się mroczki. Zamrugałam kilka razy i rozejrzałam się. Wszyscy byli koło Wooda, więc też się tam skierowałam.

- Widzisz? Nic jej nie jest. Ma się świetnie - powiedział Fred.

Dyskutowali przez jakiś czas o tym, co było czyją winą, a wkrótce potem wznowiono mecz.

***

Po upadku Harry na niedługą chwilę zemdlał. W tym czasie zdążyłam szybko podlecieć do szatni po szklaną fiolkę i wrócić na boisko.

Harry był już na nogach o własnych siłach i Lockhart właśnie proponował mu swoją pomoc, co nikomu się nie podobało. Szczególnie samemu poszkodowanemu. Jednak było już za późno.

Podeszłam powoli do Harry'ego, który trzymał galaretowatą rękę w powietrzu i wpatrywał się w nią jak cielę w malowane drzwi.

- Teraz możesz iść do szpitala... Ważne, że kości nie są złamane...- Lockhart spróbował zwrócić na siebie uwagę, jednak wszyscy skupili się na Harrym.

- Wypij to - poleciłam mu i otworzyłam flakonik z eliksirem. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem. - Ufasz mi? - Powoli kiwnął głową. - Wypij. - Przyłożyłam do jego ust gwint buteleczki i przechyliłam, a płyn wlał się do jego ust. - Może trochę palić gardło - dodałam. Harry nagle otworzył szeroko oczy i kaszlnął. - To teraz do pani Pomfrey. Szybko!

***

- No cóż, gdyby ta młoda panienka nie podała ci wcześniej Szkiele-Wzro, musiałbyś zostać u nas na noc na obserwację. - Pani Pomfrey z podziwem skinęła na mnie głową, a ja się zarumieniłam z dumy. - Możesz iść do swojego dormitorium, ale uważaj na siebie - dodała, a Harry wraz z Hermioną i Ronem wyszli ze Skrzydła Szpitalnego. Ja zostałam. - Muszę przyznać, że bardzo trudno jest zrobić Szkiele-Wzro. Uczniowie w twoim wieku ledwie radzą sobie z niezaawansowanymi eliksirami. Muszę cię pochwalić. Przyznaję również Gryffindorowi 20 punktów i poinformuję profesora Snape'a.- Wzdrygnęłam się. Pożyczyłam od niego kilka składników, nie byłby zbyt szczęśliwy.

- Musi pani? Jestem skromna, punkty naprawdę wystarczą...

- Niech będzie. Czuję, że nie powiedziałaś mi wszystkiego, ale zaufam ci. Obym tego nie żałowała. A teraz zmykaj, mam dużo innych osób, którymi muszę się zaopiekować.

Dogoniłam trójkę tuż pod obrazem Grubej Damy.

- Czyli to d l a t e g o wieczorami wychodziłaś? - spytał rudzielec, a ja przytaknęłam głową.

Ta Lepsza Rzeczywistość...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz